środa, 20 listopada 2013

~kekekekekek_w_t_f jest dostępny - część III

Pairing: Onew x Key (SHINee); sugerowane Lee Joon x Onew (MBLAQ;SHINee)
Tematyka: kpop, shounen-ai, Internety, źli kumple, logika_umarła
Ostrzeżenia: elementy chatficu, przekleństwa



Wbrew pozorom Onew był mężczyzną o nadzwyczaj lotnym i logicznym umyśle. Tak naprawdę już parę lat temu spostrzegł, jak wielką wartość energetyczną posiada Gallus gallus domesticus - powszechnie znany jako kura domowa - więc racjonalnie zaczął go spożywać. Było to jedno z najlepszych posunięć w karierze Jin Kiego: z powodu zamiłowania do tego szlachetnego mięsa został nie tylko zapamiętany przez tysiące fanów, lecz wyznaczył nową ścieżkę kulinarna wytwórni. Za co, oczywiście, nie wahała się odwdzięczyć skazana na wszechobecnego kurczaka ekipa SM Entertainment.

W tym momencie stał wśród promieni zachodzącego słońca przed sprawą o wiele większej wagi niż zmiana diety. Zdecydowanie większej. Wybierał pomiędzy jednym zgniłym, zwiastującym rychłą śmierć jabłkiem a drugim, odwlekającym ją jedynie o kilka dni. Musiał zdecydować, czy lepiej powiedzieć o wszystkim Ki Bumowi, czy poczekać do spotkania. W obu przypadkach czekało go nabicie na pal, rozdziewiczenie nogą od krzesła i odcięcie od Internetu. Albo coś jeszcze gorszego, liczył na wyobraźnię Key.

Westchnął ciężko, unosząc w dwóch palcach nóż. Ki Bum na moment oderwał się od krojenia warzyw i spojrzał na niego z zaniepokojeniem. Teraz, dwa dni przed zaplanowaną randką z chłopakiem, Onew postanowił go oświecić. Bez zbędnego owijania w bawełnę, kłamania i zrzucania winy. Dlatego wypuścił głośno powietrze i...

- Ki Bum, bo ja... ja... bardzo cię lubię, wiesz? - TO NIE MIAŁO TAK ZABRZMIEĆ!

Key przygryzł wargę. W jego pięknych, okalanych wachlarzem niespotykanie długich rzęs oczach dostrzegł zwątpienie. Zwątpienie wspaniałe, obrazujące natłok uczuć rapera. Ki Bum nie umiał zareagować, ustosunkować się do jego słów, bo... zrozumiał. Nie musi nic więcej mówić, niczego dodawać... Różowe jednorożce pojawiły się znikąd, gotowe w każdej chwili utworzyć tęcze, która zawisłaby nad nimi jako namacalny - Onew nie miał pojęcia, czy tęcza jest w jakikolwiek sposób namacalna, ale obecnie niespecjalnie go to obchodziło - dowód miłości. Uśmiechnął się lekko w oczekiwaniu na pocałunek, który płaczący ze szczęścia Key miał złożyć na jego ustach...

- W sensie że jak? - Jednorożce rozpierzchły się, tęcza poszła się chędożyć, a Onew przeklął pod nosem.

- Że bardzo, bardzo - burknął z irytacją przykład odwagi cywilnej. - BARDZO, rozumiesz?

Ki Bum zamknął swe wielkie, ciemniejsze od najdoskonalszego hebanowego drewna oczy, by ponownie je otworzyć. Śmiertelnik nazwałby to mrugnięciem.

- Jin Ki, czy ty właśnie...?

- Nie, ja tylko zachęcam cię do przystąpienia do religijnej orkiestry symfonicznej - warknął.

Młode bóstwo ponownie westchnęło, po czym uśmiechnęło się. Powoli i delikatnie. Onew nie miał pojęcia, czy powinien przejmować się niezwykle ciasnymi spodniami, czy nadmiarem porównań w przerażająco twórczym mózgu. Wreszcie postanowił po prostu rozpłynąć się w tym uśmiechu.

- A, to nie ma sprawy. - Piękny młodzieniec z powrotem stał się Ki Bumem. - Może weźmiemy też Si Wona?

Jin Ki podszedł do ściany i uderzył w nią głową. Drugi raz. Trzeci. Im więcej go bolało, tym trzeźwiej myślał. Przynajmniej dopóki ktoś nie próbował go z użyciem aparatu przymusu odwlec od planu popełnienia samobójstwa poprzez rozwalenie głowy.

Bummie, dlaczego musisz być takim idiotą?!



***


Ballerina_mother_fucker:
Wiesz, zawsze mogło być gorzej...

KeepFuckingCalm:
uwierz, gdyby mogło być gorzej,
to już by tak się stało
Los mnie pierdoli
Życie mnie pierdoli
Bogowie mnie pierdolą
;-;

Ballerina_mother_fucker:
Wiesz, to mogłem być jaaa...

KeepFuckingCalm:
dlaczego mam takie idiotyczne wrażenie, że
to wszystko cię
BAWI?!

Ballerina_mother_fucker:
Nie mam pojęcia.
Naprawdę ubolewam nad twoim losem.
Jako prawdziwy przyjaciel.

KeepFuckingCalm:
I nie śmiejesz się teraz do monitora?

Ballerina_mother_fucker:
Skądże.
Wcale.
Ni cholery.

KeepFuckingCalm:
pierdol się

Ballerina_mother_fucker:
Ohohoho, nie dość, że los, życie i bogowie cie pierdolą,
to ja też <333

KeepFuckingCalm:
.
.
.
miałem nadzieję, że już to przerobiliśmy

Ballerina_mother_fucker:
Owszem, przerobiłeś to, ale
To-Nie-Jest-Na-Rozmowę-Na-Czacie
C:

KeepFuckingCalm:
oki doki
kupisz mi ładne kwiaty na pogrzeb?

Ballerina_mother_fucker:
Ej, a może ja z nim porozmawiam? O:
Wiesz, jakoś zaluzjuję
zaluzjuje
kurwa, poczynię aluzję

KeepFuckingCalm:
przecież
on
cię
nawet
nie
lubi
>.<

Ballerina_mother_fucker:
Ale jestem czarujący
i z pewnością zdobędę jego serce

KeepFuckingCalm:
.
.

Ballerina_mother_fucker:
dla CIEBIE OFKORS
BO JESTEM TAKIM SUPER KUMPLEM
ŻE KLĘKAJCIE NARODY
I ONEWY

KeepFuckingCalm:
Boże, jesteś taki głupi ;-;

~Ballerina_mother_fucker dodał "dinosaur_is_still_alive' do rozmowy

dinosaur_is_still_alive:
wytyfy .-.

Ballerina_mother_fucker:
Słuchaj, Jjong,
kto jest głupszy
ja czy Onew?

dinosaur_is_still_alive:
o co kurwa chodzi?
DDDDDDDDDDD:

Ballerina_mother_fucker:
Naucz się czytać.

KeepFuckingCalm:
w czym ja biorę udział
>_____<

dinosaur_is_still_alive:
oczywiście, że ty, lol

Ballerina_mother_fucker:
A NIE MÓWIŁEM

KeepFuckingCalm:
nie nazywam się "ty"

dinosaur_is_still_alive:
ha, teraz będziecie musieli rozszyfrować,
o kim mówiłem~!

KeepFuckingCalm:
panie, pozwól mi uchylić się przed twą wspaniałością
złem
i wszechobecną boskością
a ogólnie, jjong, to wypierdalaj,
bo to prywatna rozmowa

dinosaur_is_still_alive:
sami mnie zaprosiliście
;____________;
taki niechciany

Ballerina_mother_fucker:
Wspaniale.

KeepFuckingCalm:
Super.

dinosaur_is_still_alive:
i w sprawie ki buma
to powiem ci coś fajnego ońju
właśnie rozmawiałem z nim przez telefon
.-----------.

Ballerina_mother_fucker:
I?

dinosaur_is_still_alive:
przez przypadek mi sie wymsknęło.
naprawdę przez przypadek
przypadkowy przypadek
kwadratowy
wręcz
:CCCC

KeepFuckingCalm:
nie mów, że...

Wrzask rozległ się dokładnie w tym samym momencie. Onew z trzaskiem zamknął laptopa, marząc o natychmiastowej dezintegracji. W głowie miał kłęby myśli, uczuć i innych nikomu niepotrzebnych gówien. Chociaż nie, nie myślał. Jedynie marzył o ucieczce, by najzwyczajniej w świecie móc zejść z wrażenia. 

Do jego uszu znowu doszedł krzyk, tym razem z bliższej odległości. Delikatne stopy Key odziane w jeszcze delikatniejsze papcie stukały niczym rasowe esesmańskie buty. Jin Ki był pewien, iż ktoś zamienił mu serce na łupane przez setki kilofów kamieniołomy. 

Kroki były coraz bliżej. Komu w drogę, temu w czas, robimy rząd, spieprzamy stąd, ZOMO u drzwi! 

- Jin Ki! - wrzasnęła po raz trzeci jego jedyna miłość, która miała wielką szansę stać się ostatnią miłością.

Onew poczuł, iż robi mu się słabo. Krew zastrajkowała pięknie i po włosku, "zapominając" o dostarczaniu tlenu, niemal już słyszał jęki wydawane przez właśnie obumierające ostatnie szare komórki. 

Zemdlał.

poniedziałek, 11 listopada 2013

Najlepszy przyjaciel człowieka

Pairing: Kris x Chanyeol (EXO)
Tematyka: miłość psa do jego pana (?), rozstanie, samobójstwo
Ostrzeżenia: perspektywa... psa, śmierć
Autor: retrea
Link: http://www.asianfanfics.com/story/view/591477/1/man-s-best-friend-exo-chanyeol-kris-krisyeol
Zgoda: W trakcie
Od Tłumaczki: Stwierdziłam, że przetłumaczę tego ff przed przeczytaniem. Podobała mi się graficzna forma, więc od razu założyłam, iż muszę to zrobić i... Nie spodziewałam się tego. Naprawdę. Nie wierzę, że wrzucam na bloga coś takiego, ale z drugiej strony, pomijając już tę bzdurę, że Chanyeol jest psem, opowiadanie jest całkiem ładne. Ile w tym yaoi, oceńcie same.
Miłego czytania!



Chanyeol lubi chodzić do parku.

Jednak naprawdę nie znosi, kiedy napięta smycz ciągnie jego szyję w drugą stronę, gdy tylko chce przyjrzeć się z bliska wiewiórkom. Mimo to nie ma nic przeciwko temu, o ile prowadzi to z powrotem do Krisa, który przyciąga go mocno i mierzwi futro.

Chanyeol lubi łapać piłki.

Szczególnie lubi takie specjalne, puszyste i żółte (bo są puszyste i żółte jednocześnie!). Dlatego jest bardzo podekscytowany, gdy toczy swoją przeżutą, obślinioną, puszystą, żółtą piłkę przez całkowicie wypełniony nimi kort - Kris nie jest tak dobry, jak mówi; rzucające frisbee dzieci są o wiele lepsze.

Chanyeol lubi, kiedy Kris klęka, by wytrącić piłkę z jego pyska.

Lubi to, ponieważ stawia to twarz Krisa na poziomie jego pyska. Może wtedy go lizać, zostawiać długie smugi śliny od szyi do włosów.

Chanyeol lubi, kiedy słyszy, jak Kris wymawia jego imię przy innych ludziach.

Niesamowicie lubi, gdy Kris mówi to z dumą, jakby Chanyeol był jedyną rzeczą, która czyni go szczęśliwym na tym świecie.

Chanyeol nie za bardzo lubi, kiedy dziewczyna w białym dresie powtarza jego imię i próbuje mierzwić futro, tak jak Kris.

Nie chce jej wystraszyć niskim pomrukiem, chce się tylko wymknąć.

Chanyeol lubi, kiedy dziewczyna odchodzi, bo wtedy pojawia się Kris. Jej wzniesiona w powietrze, ściskająca kawałek papieru ręka napełnia go słodkim uczuciem tryumfu.

Nie wie, dlaczego Kris jest taki szczęśliwy, ale to też go napełnia radością!

Chanyeol nie lubi, kiedy dziewczyna przychodzi.

Nie jest pewien, dlaczego jest taka zła, gdy Kris próbuje przenieść go do innego pokoju. Mimo to jest pewien, że to z jej powodu spędza całe popołudnia, skomląc na pościeli Krisa.

Chanyeol lubi, kiedy leżą razem na kanapie, a Kris drapie go za uchem.

Nie wie, co Kris mówi do telefonu, ale może rozpoznać głos dziewczyny. Słyszy też, jak się śmieją.

Chanyeol lubi, kiedy Kris zrzuca mu kawałki jedzenia ze stołu.

Zajmuje się tylko gryzieniem kości kurczaka, nim dzierżąca patelnie dziewczyna nie odtrąci trzymającej kolejny kawałek ręki Krisa. Dopóki dziewczyna nie wytrze rąk o fartuch i nie nadstawi się do pocałunku.

Chanyeol lubi, kiedy Kris podciąga pościel, żeby mogli spać razem.

Teraz jest za duży, nie mieści się, ponieważ dziewczyna spędza każdą noc w łóżku Krisa. Kris przynosi do domu łóżko dla psa.

Chanyeol lubi, kiedy Kris ogląda mecz piłki nożnej i krzyczy do telewizora, podskakując z podniecenia.

Też się ekscytuje, widząc ożywionego Krisa. Okazuje się jednak, że to nie jest ten sam rodzaj ani ekscytacji, ani krzyku. Piłka nożna nie sprawiała, iż Kris lądował zwinięty na podłodze, z wyciągniętą szyją, za zamkniętymi z trzaskiem drzwiami.

Chanyeol lubi, kiedy latem Kris wlewa do jego miski zimną, wręcz lodowatą wodę.

Nie myśli o tym, że woda smakuje tak samo, gdy spływa w cienkich strużkach z oczu Krisa. Kris odwraca głowę, nie daje się polizać.

Chanyeol lubi, kiedy Kris przechodzi przez salon, bo wtedy może podążać dokładnie po jego śladach.

Nie jest pewien, czemu Kris nieustannie krąży wokół telefonu na stoliku.

Chanyeol lubi, kiedy Kris do niego mówi. Chociaż nie pojmuje wszystkiego, wszystko rozumie.

Myśli, że wie też o co chodzi, kiedy Kris obejmuje go ramieniem, przyciąga blisko i pyta: "Ty nigdy mnie nie zostawisz, prawda, kolego?".

Chanyeol lubi, kiedy Krisa rozbawia jego szczekanie.

Nie może rozbawić Krisa tym razem. Jego szczekanie sprawia, iż zmarszczki na czole Krisa pogłębiają się jeszcze bardziej.

Chanyeol lubi, kiedy Kris pije ciekawie pachnącą wodę, ponieważ to czyni go roześmianym i szczęśliwym.

Przypuszcza, że tym razem woda nie zadziałała - Kris leży w łóżku. Może te śmieszne, białe cukierki zniszczyły wodę, bo Kris cały czas jest bardzo śpiący.

Chanyeol lubi, kiedy Kris śpi, bo może go obudzić lizaniem i wesołym szczekaniem.

Wydaje mu się, że coś jest nie w porządku. Żadne lizanie ani szczekanie nie może obudzić Krisa.

Chanyeol lubi, kiedy Kris chrapie, ponieważ te dźwięki są głupie. Czasami są też głośne i go budzą.

Chciałby, żeby Kris chrapał. Chociaż trochę. Wygląda za dziwnie, kiedy jego pierś jest taka nieruchoma.

Chanyeol bardzo, bardzo lubi Krisa.

Ma nadzieję, że Kris wkrótce wstanie i znowu pójdą na spacer.

piątek, 1 listopada 2013

Wątpliwość

Pairing: hide x Pata
Tematyka: j-rock, shounen-ai, samobójstwo, wahanie
Ostrzeżenia: śmierć
Od twórcy: Jak kocham drabble, tak niesamowicie męczę się podczas pisania ich. Cóż, mam nadzieję, iż ten nie jest aż tak zły, choć... 
I nie, nie, nie. To nie jest to zapowiadany "hide x Pata", raczej owoc nagłego przypływu chęci do pracy.
Dziękuję za uwagę.



Udając kompletnie pijanego, nie czuł żalu. Teraz też nie czuje.
Zakładając pętlę, nie miał wyrzutów sumienia. Nadal się nie zjawiły.
Nie potrafię tak dalej. Wciąż tak sądzi.
Kładzie dłoń na klamce, myśli o jego dotyku, żaden boski głos nie każe żyć dalej. Myśli o jego miękkich, kręconych włosach, nawet przez moment nie uważa, że coś traci, na zawsze. Nic nie czuje, choć na wspomnienie jego wzroku warga drga nieznacznie.
Przez jeden straszny moment myśli o X, prawie zmienia zdanie.
On by nie zrozumiał. Powtarzał jak mantrę, teraz nie jest tego pewien.
Boi się. Popycha drzwi, by już przestać się bać.