niedziela, 21 grudnia 2014

Pusta zima 1/3

Pairing: WonYe
Tematyka: AU, muzyka, kościołowanie, wieszanie, Heechul jest niestabilny psychicznie, a Yesung dziwny
Ostrzeżenia: na razie chyba tylko przekleństwa
Na marginesie: Poprawczak będzie przed Nowym Rokiem. Naprawdę. O ile nikt mnie nie zastrzeli to nawet jutro.



Siwon nie należał do ludzi, którzy włóczyli się po opuszczony domach. Drzwi ledwo trzymające się na zawiasach czy powybijane szkła w oknach niekoniecznie pasowały do jego estetyki. Podobnie jak odchody zwierząt, które znalazły schronienie w budynku. Gdyby nie leżąca przed drzwiami torba, prawdopodobnie po prostu przeszedłby dalej.
Jednak torba znajdowała się przed uchylonymi drzwiami – w przeciwieństwie do swojego właściciela – i wyglądała na dość drogą. Znający realia przedmieść Siwon nie zamierzał dopuścić, by została skradziona.
Wewnątrz budynek prezentował się również fatalnie jak na zewnątrz. Podłoga była zapełniona naniesionymi przez wiatr gnijącymi liśćmi, brudna tapeta odchodziła od ścian. Pokoje były kompletnie puste – dawni właściciele zabrali wszystkie meble.
Siwon skierował się ku schodom. Stopnie skrzypiały niemiłosiernie i ich konstrukcja pozostawiała wiele do życzenia. Jeden z nich się złamał, jednak udało mu się w porę cofnąć nogę.
Z pokoju dobiegł zdławiony charkot. Siwon rzucił torbę na ziemię i bez wahania ruszył w jego kierunku. Rok służby w ochotniczej straży nauczył go natychmiastowego reagowania w każdej sytuacji.
Pośrodku pokoju, który kiedyś prawdopodobnie służył za sypialnię, powiesił się mężczyzna. Precyzyjniej – wisiał dalej. Na sznurze przyczepionym do żyrandola. Przewrócone poniżej krzesło dość jasno tłumaczyło całą sytuację.
Siwon od razu stanął na krześle, wyciągnął scyzoryk i odciął mężczyznę. Ten runął do przodu, jednak udało mu się go w porę złapać. Ulokował niedoszłego samobójcę
na podłodze, by zrzucić pętlę i sprawdzić mu tętno. Żył, zresztą nawet nie był siny.
Siwon pochylił się, by przystąpić do pierwszej pomocy, jednak wisielec uniósł dłoń. Odetchnął głęboko i powoli usiadł. Przesunął ze zdziwieniem dłonią po szyi.
- Prawie się udusiłem – ocenił ze słyszalnym zaskoczeniem.
Siwonowi odebrało mowę. Obserwował, jak mężczyzna wstaje, rozgląda się po pomieszczeniu i wreszcie podchodzi do żyrandola, na którym próbował się powiesić. To było dziwne, ale może tak zachowywali się wszyscy samobójcy? Biorąc pod uwagę, że byli na tyle nienormalni, by targać się na życie, największy dar ofiarowany im przez...
- Co ty tu robisz? - zapytał nagle Siwona. - Przysłała cię jakaś wyjątkowo uprzejma siła wyższa?
- Siła wyższa? - Uniósł brwi. - Wierzysz w Boga?
- Raczej tak. - Przyjrzał się sznurowi, jakby widział go po raz pierwszy w życiu. - Ale on chyba we mnie niespecjalnie.


***


Pogoda jak sierota błąkała się pomiędzy jesienią a zimą. Drzewa były kompletnie ogołocone z liści, temperatura nawet w południe nie przekraczała sześciu stopni, jednak wciąż nie spadł żaden śnieg. W literaturze ten okres zawsze wiązał się ze zmianami w życiu bohaterów, w prawdziwym życiu dochodziło jedynie do wymiany ubrań w szafie. Siwon nienawidził listopada. Szczerze i z wzajemnością.
Jego nowy... znajomy za to lubił ten miesiąc wręcz za bardzo. Obserwował pozbawione roślinności tereny z niekłamanym zachwytem. I przy tym wydawał się w ogóle nie odczuwać temperatury.
- Odprowadzić cię do domu? - zapytał Siwon po kilku minutach cichego marszu.
- Nie.
I tyle. Żadnego wytłumaczenia, konwenansów czy próby zrewanżowania się. Nieznajomy zapiął płaszcz pod szyją, wsunął ręce do kieszeni i ruszył w stronę przystanku.
- Tak na wszelki wypadek pamiętaj, że...! - Siwon zamilkł. Bo w sumie o czym tamten miał pamiętać? Że ma się nie zabijać? W sumie nawet nie wiedział, dlaczego chciał to zrobić. To zabrzmiałoby tak... dziwnie nieszczerze. - Jak się znowu będziesz próbował powiesić, to nie przyjdę ci na pomoc!
Tamten odwrócił się po przejściu kilkunastu metrów.
- Przyjdziesz.
Siwon uniósł brwi.
- Niby jak? Mam ci zainstalować lokalizator?
Nieznajomy parsknął śmiechem, który jednak szybko zasłonił odzianą w skórzaną rękawiczkę dłonią. Potrząsnął głową.
- Jutro. Tutaj. Jeszcze nie wiem o której.
Nadjechała jedna z pomarańczowych taksówek - niedoszły samobójca natychmiast do niej podbiegł. Siwon jedynie westchnął ciężko. Ten irytujący nieznajomy naprawdę oczekiwał, że będzie na niego czekał cały dzień?


***


Czekał.
Siwon z każdą minutą uzmysławiał sobie, że jego całe życiowe cierpienie, zawody miłosne i kryzysy wiary były absolutnie niczym wobec trzygodzinnego stania na mrozie. Jeżeli tak miało wyglądać globalne ocieplenie, to wolał nigdy nie usłyszeć z ust żadnego naukowca nic o "globalnym ozimnieniu". Wtedy prawdopodobnie musiałby się szykować na migrujące pingwiny.
- Cześć.
Brązowa, potargana czupryna znienacka wynurzyła się z tłumu kolorowych czapek. Siwon odruchowo uniósł trzy palce w geście pozdrowienia, zupełnie zapominając o zakazie Heechula, który stwierdził, iż pozuje jak Katniss Everdeen. Nieznajomy jednak albo nie znał "Igrzysk Śmierci", albo kompletnie go to nie obchodziło, bo jedynie przybił mu piątkę. Po czym bez słowa pstryknął Siwona w rynienkę podnosową. Okej, po prostu był dziwny.
- Masz świetne usta - przywitał się. - Długie.
- A ty... - próbował zrewanżować się komplementem, pomimo dreszczy i szczękających zębów - wyglądałbyś świetnie przy kominku. Rozpalonym kominku. W którejś z tutejszych kafejek. Obok stolika z gorącą herbatą, która pomogłaby mi się odmrozić.
Tamten z rozbawieniem pokręcił głową.
- Nie chcę nigdzie wchodzić, jest ciepło.
Siwon zaczął poważnie się zastanawiać, czy Pan właśnie nie zesłał na niego kary za grzechy. Tylko za jakie? Nawet Heechul nie zasługiwał na to, by błądzić po Seulu w temperaturze porównywalnej z tą towarzyszącą hibernowanemu Disneyowi.
- Więc... gdzie chcesz iść?
- Chcę śpiewać na ulicy.
Pragnienie było dość osobliwe, ale Siwon nie należał do ludzi, którzy dawali głośny upust swojemu zdziwieniu. Skinął głową.
- A ja chcę iść na charytatywną zbiórkę ciepłej odzieży, żeby wziąć coś dla siebie - zażartował, jednocześnie starając się nie myśleć o przymarzającym do skóry materiale spodni.
Nieznajomy wybuchnął śmiechem. Ściągnął rękawiczki, by nałożyć je na dłonie Siwona. Uśmiechnął się ciepło. Prawie jak w dramie. To byłoby całkiem urocze, gdyby któryś z nich był dziewczyną. Tylko że żaden nią nie był. Siwon przełknął ślinę.
- Idziemy na charytatywny koncert - zdecydował wreszcie tamten. - Ja sobie pośpiewam, a ty się ogrzejesz.
- Dlaczego t y sobie pośpiewasz? Jesteś taki specjalny, że wpuszczają cię na scenę? - parsknął Siwon.
- Nie, to po prostu mój koncert. - Spojrzał na ekran telefonu. - W sumie zaraz się powinien zacząć.
Siwon zamrugał.
- To co my tutaj jeszcze robimy...?
- Nie wiedziałem, czy chcę na niego iść. Zakładałem, iż możesz wymyślić coś... ciekawszego.
Mężczyzna schował jasne dłonie do kieszeni i po prostu ruszył przed siebie. Jego oczy nie błyszczały, czoło nieznacznie zmarszczyło, wydawał się całkowicie skupiony na celu. Niespodziewanie dorósł - Siwon odniósł nawet wrażenie, że może być starszy od niego. Nieznacznie, ale jednak. O zaledwie kilka lat, które jednak istotnie wpłynęły na osobowość tamtego, światopogląd, podejście do życia. Stał się osobą godną szacunku, zniknęła gdzieś aura nienormalnego dzieciaka. A potem nieznajomy zaczął nucić pod nosem piosenkę o mrówkach i przepełnione respektem wrażenie poszło się jebać.


***


Niewiele wyniósł z koncertu. Zapamiętał jedynie wszechobecne, kojące ciepło, głos znajomego-nieznajomego, który w tamtym momencie brzmiał jak chorał gregoriański - ale to było tylko wrażenie, Siwon nie był do końca pewien, czy nie przesadzał - oraz powiew przeszywająco zimnego wiatru, który jedynie utwierdził go w przekonaniu, że w piekle tak naprawdę zalewają grzeszników lodem.
Przez kilkanaście minut błąkali się po mrozie, dopóki wreszcie nie odnaleźli przystanku. Tam mężczyzna poprosił go o numer. Nie wymienili się danymi, nawet się sobie nie przedstawili, ale widocznie mu to nie przeszkadzało.
Siwon zsunął z dłoni rękawiczki. Nie były specjalnie ciepłe, nawet takich nie udawały, więc nie miał pojęcia, po co je nosił. Tym bardziej, iż było to swego rodzaju wykorzystywanie ofiarodawcy. Podziękował i oddał je tamtemu, który jednak pokręcił głową.
- Nie potrzebuję ich, możesz wziąć. Na twoich palcach wyglądają lepiej. - Podszedł do tablicy. - Mam autobus za minutę, nie musisz czekać.
Siwon podrapał się po głowie. Nigdy nie był specjalnie uzdolniony w kierowaniu konwersacją, szczególnie kiedy nie dotyczyła ona... neutralnego tematu.
- Dlaczego chciałeś się zabić? - ostatecznie zdecydował się zapytać bezpośrednio.
Niedoszły samobójca pokręcił powoli głową.
- Nie chciałem się zabić. Chciałem się powiesić.
Kiedy w odpowiedzi jego rozmówca jedynie otworzył usta, wpatrując się w niego bezmyślnie, westchnął ciężko. Znowu wydawał się starszy.
- Nie chciałem powiesić się tak, żeby się zabić, tylko tak, żeby zawisnąć. Wisieć. Jak Twardowski na Księżycu, ale w wersji ze mną i żyrandolem.
- Dlatego zrobiłeś pętlę, postawiłeś taboret i tak dalej? - Siwon uniósł brwi.
Teraz mężczyzna wyglądał na podirytowanego i zawstydzonego jednocześnie.
- Nie przewidziałem tego, że zacznę się dusić od razu. Po prostu... chciałem zawisnąć, żeby poszukać inspiracji i nie wpadłem na...
Siwon parsknął śmiechem. Chciał coś powiedzieć, lecz mężczyzna nagle odsunął się i ukłonił przed nim.
- Nazywam się Kim Jongwoon, miło mi poznać - oznajmił. - Ale mów mi Yesung.
- Choi Siwon - odparł skonfundowany po dłuższej chwili. - Zawsze robisz tak wszystko... bez zapowiedzi?
- Tak.
Nadjechał autobus.


***


Księżycowe promienie prześwietlały jasne, niegustownie dobrane zasłony. Siwon próbował skryć się za poduszką, ale sama świadomość bycia oświetlanym uniemożliwiała mu komfortowe zaśnięcie. Nic dziwnego – leżał w salonie, którego centralna ściana była jednym wielkim oknem. Nie chciał jednak iść do sypialni – od kilku dni czuł się w niej dziwnie nieswojo.
- Kocie, śpisz? - Ktoś poszedł do kanapy, na której się znajdował.
Tożsamość tego „ktosia” nie nalezała do specjalnie niespodziewanych – Kim Heechul. Jego najlepszy przyjaciel, współlokator i ginekolog w jednej z pobliskich przychodni. Poddawany egzorcyzmom i próbom nawrócenia na dobrą drogę od kilkunastu lat. Jak dotąd całkowicie bezskutecznie.
- Hmm? - mruknął jedynie.
- Znalazłem w twojej kurtce ładne rękawiczki. - Heechul miał irytujący odruch szeptania w nocy. Zupełnie jakby nadawało to jego słowom jakąś większą wartość. - Mogę je sobie wziąć?
- Nie – odburknął w poduszkę. - Jeszcze je czymś zainfekujesz.
Był pewien, że Heechul z rozbawieniem przewrócił oczami. Również zgodnie z przewidywaniami nie odpuścił, tylko usiadł naprzeciwko sofy.
- A skąd je masz? Też takie chcę, ej! - Dźgnął go w łokieć.
Siwon wciąż nie potrafił zrozumieć, jaki pieprzony demon nakłonił go w podstawówce do podejścia do tego idioty z grzywką na garnek.
- Dostałem od kolegi.
Oczy Heechula zabłysły.
- Kolegi? A weźmiesz go do domu? W sumie też mógłbym kiedyś jakiegoś wziąć, a nie ciągle po hotelach się umawiamy...
- Heechul! - Siwon podniósł się gwałtownie. - Żadnych. Homoseksualistów. W. Moim. Domu. Rozumiesz? Ty mi całkowicie wystarczysz.
- A jak będą bi- albo heechuloseksualni?
Siwon czasami zastanawiał się, jak bardzo nienawidziłby tego człowieka, gdyby nie poznali się w dzieciństwie. Kiedy jeszcze obaj nie wiedzieli, dlaczego dwaj chłopcy nie mogą bawić się w żołnierski ślub. O ile jeszcze matka Siwona rozwiała tajemnicę względnie szybko, to Heechulowi chyba jeszcze nikt tego nie wytłumaczył. Albo chłopak całkowicie to zignorował. Jak większość rzeczy.
- Powiedz mi - Siwon westchnął głośno - dlaczego nie możesz znaleźć sobie jakiejś porządnej dziewczyny? Ogarniętej, nie musicie nawet brać ślubu, tylko o prostu sprawdź i...
Heechul wyprostował się momentalnie. Wyglądał na mocno zirytowanego, bezwiednie ścisnął w dłoni niezapalonego papierosa.
- A dlaczego TY nie możesz znaleźć sobie "jakiejś porządnej dziewczyny"?
- Ja... To... Po prostu dziewczyny są na obecną chwilę.,. niepotrzebne.
- Niepotrzebne? - Nie ukrył uśmiechu. - Faktycznie, mogą jedynie przeszkadzać podczas spotkań z k o l e g ą.
Uciekł, zanim do Siwona dotarł sens wypowiedzi.


***


Kolejne dni wydawały się po prostu... nudne. Wykłady, praca, telefon od rodziców łamane na wyjście ze znajomymi, sen. Nic co odrywałoby jego myśli. Nawet Heechul dotychczas wprowadzający jakiś element zamieszania do jego życia niespodziewanie się wycofał. Wszyscy zaczęli przypominać postacie przemieszczające się skokowo w pierwszych czarno-białych animacjach.
Yesung również nie dawał znaku życia. Po prostu wyparował. Siwon wciąż nie potrafił pojąć, dlaczego wtedy na przystanku również nie poprosił go o numer. Wystarczyło tylko powiedzieć.
Może Yesung nie dzwonił, bo go rozczarował?


***


Minął miesiąc. Siwon czuł się jak idiota, wciąż szukając jakiegoś nieznajomego gościa, którego widział w życiu zaledwie dwa razy. Ale coś go nakłaniało, napędzało. Coś, co sprawiało, że nie potrafił spojrzeć na siebie w lustrz. Kiedyś po prostu poszedłby do kościoła, porozmawiał z pastorem i spróbował wszystko wyjaśnić. Teraz... Teraz nie wydawało mu się, by akurat tę sprawę ktoś inny mógłby zrozumieć. Ktoś oprócz Heechula.
Chciał z nim porozmawiać, ale ten ciągle nie miał czasu. Albo pracował, albo zamykał się w pokoju. Heechul go unikał. Siwon nie zamierzał naciskać ani pytać o powody – był zwolennikiem przekonania, że należy wysłuchiwać ludzi, a nie żądać od nich odpowiedzi. Jednakże gdy minął tak kolejny tydzień, następnego dnia wziął urlop w pracy i przyszedł wcześniej do domu. Tym razem się udało.
Heechul był w kuchni. Oparty o blat, płakał nad znajdującą się na stole paczką. Wyglądała jak jeden z tych słynnych kartonów, które odsyłają sobie pary podczas zerwań.
Kiedy Siwon wszedł do pomieszczenia, nawet nie podniósł wzroku. Zgasił papierosa w przepełnionej popielniczce. A jeszcze trzy miesiące temu prowadził motywacyjne spotykania dotyczące wychodzenia z nałogu.
- Heechul, co się stało? - Siwon objął go ramieniem.
Mężczyzna tylko potrząsnął głową.
- Zerwał ze mną.
- Co? Dlaczego?
Heechul parsknął drwiąco. Strząsnął z siebie dłoń przyjaciela.
- Zerwaliśmy trzy tygodnie temu! Przez trzygodnie prawie nie wychodziłem z domu! W którym z tobą mieszkam! I ty się nie zorientowałeś?! - Roześmiał się histerycznie. Ktoś cię w ogóle obchodzi? Coś cię w ogóle obchodzi? Coś niezwiązanego z tobą... i twoją ścieżką wiary, oczywiście! - Klasnął w dłonie i teatralnie podniósł wzrok. - Boże, pamiętaj, że twój umiłowany syn, Siwon, robi dokładnie wszystko, co powinien poza interesowaniem się innymi ludźmi! Co tam inni, chodzi do kościółka i modli się codziennie, brawa dla niego! - wydarł się. - A to jest przecież najważniejsze, prawda? Bo jakby chociaż raz się zainteresował, to czekałoby go piekło, tortury i w ogóle cierpienie już za życia!
- Heechul, uspokój się...
Gwałtownie się odsunął.
- Spierdalaj.
Odwrócił się na pięcie i pobiegł do swojej sypialni. Drzwi zamknęły się z hukiem. Siwon westchnął ciężko. Zbliżył się do drzwi pokrytych plakatami żywcem zerżniętymi z pokoju typowego nastolatka. Niepewnie zapukał.
- Spierdalaj.
- Heechul, nie przeklinaj.
Trzask zapalniczki.
- Spierdalaj.
- Nie pal tylko dlatego, że się denerwujesz.
- SPIERDALAJ!
- Nie.
Cisza.
- To wejdź.
Siwon uchylił nieznacznie drzwi. Heechul siedział na łóżku, oparty o jedną z wielkich poduszek z kolekcjonerskiej edycji "Frozen". Oczywiście palił.
- Wkurwiasz mnie - oświadczył na wstępie.
- Aha.
Chwilę zajęło Siwonowi przedarcie się przez ocean przedmiotów, który objął w posiadanie całą podłogę. Dawno tu nie był - zapomniał już, że sypialnia przyjaciela wygląda jak pokój nastolatki z mokrego snu producenta gadżetów do filmów animowanych. Inaczej mówiąc - stężenie Anny i Elsy na metr kwadratowy przekraczało wszelkie dyplomatyczne normy.
- A ja cię nie wkurwiam? - Heechul odezwał się ponownie.
- Czasami mnie denerwujesz.
- A coś cię kiedykolwiek w ogóle wkurwiło? Nie zdenerwowało, nie zirytowało - dosłownie: w k u r w i ł o.
Siwon zastanowił się. Usiadł na łóżku obok współlokatora, którego wściekłość ulotniła się równie szybko jak pojawiła. Ustępując miejsca zaciekawieniu.
- Chyba. - Siwon przesunął dłonią po włosach. - Tak, w sumie jest taka jedna rzecz. Ale bardziej... to moja wina, więc powinienem się opanować.
Heechul przechylił głowę, wciąż intensywnie się w niego wpatrując. Nie obchodziły go ogólniki.
- Okej, po prostu nie wziąłem numeru od kogoś, od kogo powinienem. Nic więcej. Żałuję tego, bo nie chodzimy razem na zajęcia ani nie mamy nawet wspólnych znajomych. Pewnie już się nie spotkamy.
- Od kogoś?
- Od dziewczyny – uzupełnił natychmiast Siwon.
Nie miał pojęcia, dlaczego skłamał. To... samo wyszło z jego ust. Jakby powiedzenie, że „tym kimś” był mężczyzna, wszystko by psuło. Tylko co miałoby zepsuć? Przyjaźń jego i Heechula? Sześciogodzinną znajomość jego i Yesunga? Nie, niczego by to nie zniszczyło. Więc dlaczego tego nie powiedział?


***



Sześć sygnałów.
Albo komuś naprawdę zależało na rozmowie, albo pracujący w telemarketingu student desperacko próbował zarobić chociaż na paru sekundach rozmowy.
Jako dobry chrześcijanin Siwon postanowił odebrać. Pomimo tego, że dochodziła trzecia rano.
- Dzień dobryyy...? - Stłumił ziewnięcie.
- Choi Siwon?
Brzmienie ciepłego głosu natychmiast go otrzeźwiło. Usiadł na łóżku i poprawił pościel, jakby jego rozmówca mógł widzieć, w jakim jest stanie. Jakby go to obchodziło.
- Przy telefonie, z kim mam przyjemność? - Zacisnął dłoń na obudowie.
- Możesz dzisiaj nie iść spać? Nie chcę nie spać sam.
To na pewno był Yesung. Nie chodziło o sam głos – zwyczajnie nikt inny nie wypowiadał się w ten sposób. Ani nie miał podobnych życzeń.
- Dlaczego?
- Musisz wiedzieć?
W sumie nie musiał. Wątpił, żeby było to coś wyjątkowo ważnego, Yesung z pewnością nie brzmiałby wtedy tak beztrosko. Raczej również nie zamierzał z tym robić niczego podejrzanego. Zresztą... co ten mężczyzna mógłby mu zrobić?
- Mogę z tobą nie spać.
Wydawało mu się, że Yesung odetchnął z ulgą. Ale tylko wydawało.
- Okej, w takim razie wróć do łóżka i połóż obok siebie komórkę. Chcę słyszeć twój oddech, żeby nadzorować, czy przypadkiem nie zaśniesz.
Siwon posłuchał go, mimo że czuł się idiotycznie. Nie wiedział, czy Yesung żartuje, czy... Nie, po prostu był nienormalny. Ale tylko trochę. I w sposób, który Siwonowi ani trochę nie przeszkadzał.
- Okej, co teraz? - zapytał po chwili ciszy.
Nie uzyskał odpowiedzi. Z telefonu dobiegła go muzyka. Żadnego wokalisty, tylko instrumenty i, prawdopodobnie, syntezator. Nie słyszał jej nigdy przedtem, nie potrafił nawet przypisać jej do jakiegokolwiek gatunku, ale brzmiała dobrze.
Muzyka zmieniała się, słyszał dźwięk przełączanych płyt. Około ósmej rano zamilkła niespodziewanie, doprowadzając Siwona niemalże do paniki. Szybko przyłożył komórkę do ucha.
- Nie zasnąłeś – powiedział tamten z pewną satysfakcją.
Siwon jedynie skinął głową. Nie zmrużył oka nawet przez sekundę.

5 komentarzy:

  1. Napisałabym komentarz, ale jeszcze popadniesz w samozachwyt.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zastanawiam się...nigdy nie napiszesz historii o w miarę zwykłych bohaterach, i nie całkowitych przeciwieństwach, nie? Mam wrażenie, że jeden z bohaterów zawsze musi być...hm dość posrany? Taki "dziwoląg" i jego przeciwieństwo. Próbowałaś kiedyś napisać coś wyłamującego się z tego schmatu z jakąś bardziej rozbudowaną fabułą? 100% syrius
    A co do fika - ciul wygrał

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chryste panie tak czytam i widzę że to brzmi jak atak, a nim nie jest. Jestem tylko ciekawa czy fascynuje cię taki model historii czy tak po prostu wyszło :D

      Usuń
    2. Nie brzmi jak atak, don't worry XD
      W sumie to próbowałam użyć innego schematu, ale mnie to znudziło. Tym bardziej, że dzięki temu mogę wyprowadzić fabułę od odkrywania osobowości tego mniej normalnego et cetera, et cetera. Nie muszę się zbyt przemęczać nad fabułą, tylko ją zgrabnie dopasować.
      Ale jak chcesz, mogę coś takiego stworzyć. Tylko patrząc na moje tempo pracy... Nie widzę tego fika wcześniej niż w styczniu </3
      I ej, chyba w poprawczaku jest w miarę usystematyzowane. W sensie... Sehun tam chyba nie jest specjalnie posrany? D:

      Usuń
    3. Przepraszam za to słowo, brzydko wyszło :c w zasadzie...też zastanawiając się nad tym myślałam o poprawczaku, i to prawda, tam jest mniej więcej po równo, bo luhan też ma wiele do powiedzenia i czytelnik poprzez różne sytuacje odkrywa jego charakter, poza tym nie wszystko kręci się wokół relacji hunhan, tylko występują inne wątki, inne postacie gone uwagi, mające swoją historię i osobowość. Ale mimo tego, i tak dostrzegam tam (mogę się of kors mylić :D) podobny schemat - se hun jest tym dziwnym, mającym dość niepokojący charakter i w zasadzie dopiero po jakimś czasie dowiemy się, kim naprawdę jest. I żeby nie było - takie opowieści też są fajne, ale jestem ciekawa jak dajesz radę z innymi historiami, dlatego strasznie czekam na kontynuację twoich fików z szajni :D skończysz "too young..." i hmmm to szło chyba "jak wygrać życie..."? Jakoś tak...bardzo mnie te fiki zaciekawiły, także trzymam kciuki :D a co do zaproponowanego przez ciebie ficzka...przyjmę wszystko i z miłą chęcią, nawet jeśli wspomniany styczeń miałby być 2016 :D będę czekać :D iii nadal mam wielką nadzieję na coś z vixx i got7, więc jakby coś kiedyś... :D a tak w ogóle wesołych świąt! <3

      Usuń