Pairing: T.O.P x
G-Dragon (BIG BANG)
Tematyka (jako całej
serii): kpop, yaoi, BDSM, prostytucja, przemoc, AU
Ostrzeżenia (w tym
rozdziale): przekleństwo
Wymagany wiek (w tym
rozdziale): 12+
Od Autorki:
Nienawidzę pisać dużych, telenowelastych opowiadań (z wyjątkami
oczywiście, lecz one potwierdzają regułę), ale na prośbę pewnej
znajomej rozpoczęłam batalię z własnym lenistwem i brakiem
kreatywności. Sama seria będzie dość drastyczna ze względu na
tematykę, mimo to wierzę, iż to nie przeszkodzi w odbiorze.
Padało. Cholernie padało.
Cytując jego starego dziadka: aniołki wiozły bułki dla legionów
walczących. Normalni ludzie nie potrzebowali takiej ilości
pieczywa. Według staruszka te fakty potwierdzały tezę, iż to rząd
jest winny takiej pogody.
Seung Hyuna jednak w tym
momencie nie obchodziły ani bułki, ani armia. Marzył o szybkim
dotarciu do pewnego cholernego garażu, zapomnieniu o stosie
czekających papierów i odbyciu próby ich nowego zespołu. Mianem
„nowego” określił go jeden z członków, Dae Sung. Choi nie
widział w tym sensu z racji tego, że zarówno skład, jak i styl
gry nie uległ zmianie. Nazwy także dalej nie było.
Spojrzał spode łba na
roztaczający się widok zatłoczonego, rozpoczynającego nocną
wędrówkę miasta. Ludzie spieszyli się jeszcze bardziej niż rano,
samochody pojawiały się kompletnie znikąd, a neony wydawały się
agresywniejsze. Nawet kolory odbierał intensywniej. Powoli zaczynał
podejrzewać się o synestezję.
Jedynie dźwięk był
przytłumiony. Trąbienie klaksonów naciskanych przez coraz bardziej
zdenerwowanych kierowców, tupot kroków praktycznie biegnących
ludzi, dobiegające z głośników hasła reklamowe i obwieszczenia
wydawały się znajdować za ścianą; zbytnio przywykł do takiego
hałasu, by w ogóle zwracać na niego uwagę.
Pogrążony we własnych
rozmyślaniach po godzinie opuścił centrum. Pragnął znaleźć się
jak najdalej od tego miejsca. Musiał jedynie wreszcie dotrzeć na
parking, by móc rozpocząć świętowanie weekendu.
Wśród opuszczonych,
niezbyt reprezentacyjnych uliczek naprawdę było cicho. Rozlatujące
się budynki sprawiały wrażenie martwych, mimo pozapalanych tu i
ówdzie świateł. Ponuro przesuwające się pod wpływem wiatru
papierki także nie nastrajały pozytywnie. Z niesmakiem przypomniał
sobie setki horrorów rozgrywających się w takiej scenerii. Jak na
zawołanie rozległ się krzyk.
Trudno było mu
zrezygnować z wpajanych od urodzenia ideałów. Pluł sobie w twarz
tysiące razy, a i tak nie powstrzymywał napadów bohaterstwa. Tak
jak i tym razem. Przynajmniej nie pobiegł, lecz powoli zbliżył się
w wytypowanym kierunku.
Ujrzał dość standardową
scenkę: jakiś dryblas groził kobiecie, w jednej dłoni trzymając
nóż. Seung Hyun wyciągnął broń, by w razie czego móc
zastraszyć. Po chwili jednak przystanął. Nie zgadzało się parę
dość istotnych rzeczy. Po pierwsze atakujący nie był zwykłym
agresywnym pijaczkiem, ale perfekcyjnie ubranym, posiadającym na
ręce Urwerka mężczyzną. Po drugie kobieta wyglądała na bardzo
spokojną, mimo że krzyczała. Jakby była wręcz weteranką tego
typu sytuacji. Po trzecie i praktycznie najistotniejsze... Kobieta
była mężczyzną.
To stwierdzenia zabrzmiało
bardzo dziwnie w jego głowie, ale nie potrafił inaczej tego
określić. Nie dało się zaprzeczyć, iż po dłuższym przyjrzeniu
się można było to zauważyć. Oczywiście istniała możliwość,
że atakowany jest zwyczajną atakowaną lubiącą przebierać się
za chłopców czy czymkolwiek z przedrostkiem -trans, lecz wolał nie
być aż tak ekstremalny.
Powoli zbliżył się do
napastnika i bez zbędnych ceregieli uderzył go w tył głowy.
Rycerskość też ma swoje granice. Siła ciosu omal nie powaliła
rabusia. Choi nie zamierzał jednak czekać na kontratak, więc
machnął w powietrzu scyzorykiem, grożąc tamtemu po angielsku. Już
dawno nauczył się, że lepiej udawać obcokrajowca, najlepiej z
korpusu dyplomatycznego. O takich się upominają. Mężczyzna
patrzył na niego z przerażeniem, ewidentnie nie potrafiąc na tyle
pozbierać myśli, by móc składnie odpowiedzieć. Seung Hyun znów
przeciął bronią powietrze, by dać do zrozumienia, gdzie
przeciwnik ma się udać. Ów pojął aluzję i oddalił się w
zaskakująco szybkim tempie.
Odwrócił się w stronę
Wizualnego-Znaku-Zapytania, który właśnie podnosił torbę.
Nałożył ją na ramię i przeniósł na niego swój wzrok. Choi
podrapał się po głowie. Nie miał pojęcia, co powinien w takiej
sytuacji zrobić. Gdyby to była kobieta, to owszem, wystarczyłoby
przytulić, zapewnić o bezpieczeństwie i cieszyć się ewentualnym
numerem. Jednak w tym wypadku...
- Dziękuję. - Od razu
uderzył go suchy ton chłopaka. Czy tak się błogosławi obrońcy?
Młody przejechał dłonią po swoich długich, ciemnych włosach,
przystępując z nogi na nogę. - Często ratujesz biednych randomów?
Seung Hyun roześmiał się
słabo. Nie powinien oczekiwać od każdego wylewności. Może to
zwykłe „dziękuję” znaczyło coś wielkiego?
- Zawieźć cię gdzieś?
- Nie. - Szybko. Za
szybko.
- Czekasz na kogoś?
- Owszem.
Nie wiedział, co dalej
powiedzieć. Odpowiadanie półsłówkami niezbyt pomagało w
prowadzeniu rozmowy. Poza tym trapił go fakt, że chłopak umówił
się z kimś w TAKIM miejscu. Nie, żeby się jakoś wybitnie nim
przejmował, lecz czułby się fatalnie, gdyby następnego dnia
przeczytał w gazecie, iż ktoś taki został zamordowany. No i
mogliby odnaleźć jego odciski palców, butów, wszystkiego.
Skazywano już ze słabszym materiałem dowodowym.
- Umówiłeś się
konkretnie tutaj?
- Nie.
- To może pojedziemy w
nieco... bezpieczniejsze miejsce i stamtąd zadzwonisz?
Chwila zawahania.
- OK.
Ruszył przed siebie,
wierząc, że tamten podąży. Stało się tak, choć młody szedł
kilka metrów za nim. W kompletnej ciszy doszli na parkingu. Kiedy
dalej w milczeniu wsiedli do auta, zaczęło go to męczyć. Nic mimo
to nie mówił, czekając aż towarzysz podróży raczy się odezwać.
- Gdzie jedziemy? -
Niebiosa, jednak żył!
- Na egzekucję* -
odpowiedział wesoło.
Młody omal nie wyskoczył
z samochodu. Zmierzył go spode łba, westchnąwszy ciężko. Zaczął
bawić się breloczkiem przedstawiającym jakiegoś Pokemona albo coś
równie dziwnego. Choi aż zmienił swój obiekt zainteresowania z
drogi na poznanego.
- Żartowałem –
sprostował spanikowany. - Naprawdę tylko żartowałem!
Tamten natychmiast się
rozluźnił. Dalej opierał się głównie o drzwi, jednak przeniósł
na niego wzrok. Uniósł kącik ust, jak gdyby chciał go uspokoić.
Nie przestał machać breloczkiem.
- Więc gdzie?
- Do kafejki. Pierwszej
lepszej, mówiąc szczerze.
- Po co?
To pytanie nieco go
skonfundowało. Do tej chwili był pewien, że gorąca
herbata/czekolada/kawa działa uspokajająco i raczej każdy, którego
omal nie pozbawiono życia jest skory ją wypić. Tak na
rozluźnienie. Współczułby sobie, gdyby zaprzyjaźnił się z
chłopakiem. Cały czas musiałby modyfikować swój sposób
myślenia.
- Bo chyba chcesz się
czegoś napić, tak? - zasugerował.
- Jak już coś, to wódki.
- Roześmiał się ochryple.
- Słuchaj, młody –
znów zaczął ignorować drogę – ile ty masz lat?
- Dwadzieścia cztery,
psze pana. - Wystawił język.
Nie uwierzył. To było
niemożliwe, by ten dzieciak był od niego młodszy tylko o rok.
Wyglądał, zachowywał się... Tylko po cholerę miałby kłamać?
- Dobra, pieprzyć to.
Wysadź mnie tutaj. - Głos tamtego z powrotem stał się zimny i
nieprzyjemny. Widocznie coś po raz kolejny mu przestało się
podobać.
- Na pewno? - wolał się
upewnić.
- Czy ja naprawdę
wyglądam ci na wiecznie zmieniającą zdanie babę? - zdenerwował
się. Choi uniósł brew z uśmiechem, wywołując pełne oburzenia
prychnięcie. - Wal się!
- Wiem, wiem, szczerość
boli. - Pokiwał głową z uśmiechem.
Cudem znalazł miejsce, na
którym mógłby na moment zaparkować. Z pewnym żalem popatrzył na
wysiadającego chłopaka. W ciągu niecałej godziny zdążył go
polubić, choć jednocześnie nie przestawał czuć irytacji.
Młody opuścił deszcz z
niezbyt zadowoloną miną. Zmierzył krzywo niebo, z którego bez
przerwy lała się woda. Nie miał ani kaptura, ani parasolki, więc
w ciągu niecałej minuty był cały przemoczony.
- Chcesz parasol? -
zaproponował wesoło Seung Hyun.
- Nie będę miał ci jak
oddać.
Aha, więc chłopak od
razu możliwość ponownego zobaczenia się. Choi w sumie nawet przez
moment tego nie pragnął ani na to nie liczył, jednakże nie
spodobało mu się to. Powinien chociaż wyrazić nieszczerą chęć.
- Jakoś cię znajdę. -
Rzucił mu wspomniany przedmiot. - O, jak się nazywasz?
Tamten momentalnie się
wyprostował. Otworzył w ciszy parasol, przygryzając nerwowo palce.
Nie odzywał się przez parę chwil, lecz w końcu spostrzegł, że
nie wymiga się od odpowiedzi.
- Pseudonim czy imię?
- Imię.
- Raczej znajdziesz mnie
pod pseudonimem.
- Czy nie rozumiesz tego,
co do ciebie mówię?
Choi był już poważnie
rozdrażniony. Cała ta sytuacja sprawiła, iż bardzo zapragnął
poznać imię chłopaka. Niestety, im bardziej ktoś się opierał w
udzieleniu informacji, tym bardziej on chciał je zdobyć. Tak było
i tym razem.
- Ji Yong – wymówił to
niepewnie, jak gdyby od dawna nie musiał tego robić.
- Miło mi było cię
poznać, Ji Yong. - Uśmiechnął się tryumfalnie.
Młody pokiwał głową,
odwrócił się i oddalił niemal biegiem. Mężczyzna jeszcze przesz
dłuższy czas wpatrywał się w niego, czekając, aż zniknie mu z
oczu wśród tłumu ludzi. Niespodziewanie bardzo zaczęło mu
zależeć na odzyskaniu parasola.
*niezamierzona gra słów
bohatera; ”egzekucja” według slangu prostytutek oznacza tak
zwaną „bazę”, siedzibę władz agencji towarzyskiej
wreszcie G-TOP po serii shinee <33333333333333
OdpowiedzUsuńNie moge sie juz doczekac nastepnych partow! Prostytucja... uuuuuuu... :3
Dobrze wiedziec, ze piszesz regularnie. mam nadzieje, ze wreszcie pojawisz sie na G+... Caly czas znikasz. jak cos, to ja zawsze jestem dostepna @______@