niedziela, 28 lipca 2013

Droga w dół rozdział I

Pairing: T.O.P x G-Dragon (BIG BANG)
Tematyka (jako całej serii): kpop, yaoi, BDSM, prostytucja, przemoc, AU
Ostrzeżenia (w tym rozdziale): przekleństwo
Wymagany wiek (w tym rozdziale): 12+
Od Autorki: Nienawidzę pisać dużych, telenowelastych opowiadań (z wyjątkami oczywiście, lecz one potwierdzają regułę), ale na prośbę pewnej znajomej rozpoczęłam batalię z własnym lenistwem i brakiem kreatywności. Sama seria będzie dość drastyczna ze względu na tematykę, mimo to wierzę, iż to nie przeszkodzi w odbiorze.



Padało. Cholernie padało. Cytując jego starego dziadka: aniołki wiozły bułki dla legionów walczących. Normalni ludzie nie potrzebowali takiej ilości pieczywa. Według staruszka te fakty potwierdzały tezę, iż to rząd jest winny takiej pogody.
Seung Hyuna jednak w tym momencie nie obchodziły ani bułki, ani armia. Marzył o szybkim dotarciu do pewnego cholernego garażu, zapomnieniu o stosie czekających papierów i odbyciu próby ich nowego zespołu. Mianem „nowego” określił go jeden z członków, Dae Sung. Choi nie widział w tym sensu z racji tego, że zarówno skład, jak i styl gry nie uległ zmianie. Nazwy także dalej nie było.
Spojrzał spode łba na roztaczający się widok zatłoczonego, rozpoczynającego nocną wędrówkę miasta. Ludzie spieszyli się jeszcze bardziej niż rano, samochody pojawiały się kompletnie znikąd, a neony wydawały się agresywniejsze. Nawet kolory odbierał intensywniej. Powoli zaczynał podejrzewać się o synestezję.
Jedynie dźwięk był przytłumiony. Trąbienie klaksonów naciskanych przez coraz bardziej zdenerwowanych kierowców, tupot kroków praktycznie biegnących ludzi, dobiegające z głośników hasła reklamowe i obwieszczenia wydawały się znajdować za ścianą; zbytnio przywykł do takiego hałasu, by w ogóle zwracać na niego uwagę.
Pogrążony we własnych rozmyślaniach po godzinie opuścił centrum. Pragnął znaleźć się jak najdalej od tego miejsca. Musiał jedynie wreszcie dotrzeć na parking, by móc rozpocząć świętowanie weekendu.
Wśród opuszczonych, niezbyt reprezentacyjnych uliczek naprawdę było cicho. Rozlatujące się budynki sprawiały wrażenie martwych, mimo pozapalanych tu i ówdzie świateł. Ponuro przesuwające się pod wpływem wiatru papierki także nie nastrajały pozytywnie. Z niesmakiem przypomniał sobie setki horrorów rozgrywających się w takiej scenerii. Jak na zawołanie rozległ się krzyk.
Trudno było mu zrezygnować z wpajanych od urodzenia ideałów. Pluł sobie w twarz tysiące razy, a i tak nie powstrzymywał napadów bohaterstwa. Tak jak i tym razem. Przynajmniej nie pobiegł, lecz powoli zbliżył się w wytypowanym kierunku.
Ujrzał dość standardową scenkę: jakiś dryblas groził kobiecie, w jednej dłoni trzymając nóż. Seung Hyun wyciągnął broń, by w razie czego móc zastraszyć. Po chwili jednak przystanął. Nie zgadzało się parę dość istotnych rzeczy. Po pierwsze atakujący nie był zwykłym agresywnym pijaczkiem, ale perfekcyjnie ubranym, posiadającym na ręce Urwerka mężczyzną. Po drugie kobieta wyglądała na bardzo spokojną, mimo że krzyczała. Jakby była wręcz weteranką tego typu sytuacji. Po trzecie i praktycznie najistotniejsze... Kobieta była mężczyzną.
To stwierdzenia zabrzmiało bardzo dziwnie w jego głowie, ale nie potrafił inaczej tego określić. Nie dało się zaprzeczyć, iż po dłuższym przyjrzeniu się można było to zauważyć. Oczywiście istniała możliwość, że atakowany jest zwyczajną atakowaną lubiącą przebierać się za chłopców czy czymkolwiek z przedrostkiem -trans, lecz wolał nie być aż tak ekstremalny.
Powoli zbliżył się do napastnika i bez zbędnych ceregieli uderzył go w tył głowy. Rycerskość też ma swoje granice. Siła ciosu omal nie powaliła rabusia. Choi nie zamierzał jednak czekać na kontratak, więc machnął w powietrzu scyzorykiem, grożąc tamtemu po angielsku. Już dawno nauczył się, że lepiej udawać obcokrajowca, najlepiej z korpusu dyplomatycznego. O takich się upominają. Mężczyzna patrzył na niego z przerażeniem, ewidentnie nie potrafiąc na tyle pozbierać myśli, by móc składnie odpowiedzieć. Seung Hyun znów przeciął bronią powietrze, by dać do zrozumienia, gdzie przeciwnik ma się udać. Ów pojął aluzję i oddalił się w zaskakująco szybkim tempie.
Odwrócił się w stronę Wizualnego-Znaku-Zapytania, który właśnie podnosił torbę. Nałożył ją na ramię i przeniósł na niego swój wzrok. Choi podrapał się po głowie. Nie miał pojęcia, co powinien w takiej sytuacji zrobić. Gdyby to była kobieta, to owszem, wystarczyłoby przytulić, zapewnić o bezpieczeństwie i cieszyć się ewentualnym numerem. Jednak w tym wypadku...
- Dziękuję. - Od razu uderzył go suchy ton chłopaka. Czy tak się błogosławi obrońcy? Młody przejechał dłonią po swoich długich, ciemnych włosach, przystępując z nogi na nogę. - Często ratujesz biednych randomów?
Seung Hyun roześmiał się słabo. Nie powinien oczekiwać od każdego wylewności. Może to zwykłe „dziękuję” znaczyło coś wielkiego?
- Zawieźć cię gdzieś?
- Nie. - Szybko. Za szybko.
- Czekasz na kogoś?
- Owszem.
Nie wiedział, co dalej powiedzieć. Odpowiadanie półsłówkami niezbyt pomagało w prowadzeniu rozmowy. Poza tym trapił go fakt, że chłopak umówił się z kimś w TAKIM miejscu. Nie, żeby się jakoś wybitnie nim przejmował, lecz czułby się fatalnie, gdyby następnego dnia przeczytał w gazecie, iż ktoś taki został zamordowany. No i mogliby odnaleźć jego odciski palców, butów, wszystkiego. Skazywano już ze słabszym materiałem dowodowym.
- Umówiłeś się konkretnie tutaj?
- Nie.
- To może pojedziemy w nieco... bezpieczniejsze miejsce i stamtąd zadzwonisz?
Chwila zawahania.
- OK.
Ruszył przed siebie, wierząc, że tamten podąży. Stało się tak, choć młody szedł kilka metrów za nim. W kompletnej ciszy doszli na parkingu. Kiedy dalej w milczeniu wsiedli do auta, zaczęło go to męczyć. Nic mimo to nie mówił, czekając aż towarzysz podróży raczy się odezwać.
- Gdzie jedziemy? - Niebiosa, jednak żył!
- Na egzekucję* - odpowiedział wesoło.
Młody omal nie wyskoczył z samochodu. Zmierzył go spode łba, westchnąwszy ciężko. Zaczął bawić się breloczkiem przedstawiającym jakiegoś Pokemona albo coś równie dziwnego. Choi aż zmienił swój obiekt zainteresowania z drogi na poznanego.
- Żartowałem – sprostował spanikowany. - Naprawdę tylko żartowałem!
Tamten natychmiast się rozluźnił. Dalej opierał się głównie o drzwi, jednak przeniósł na niego wzrok. Uniósł kącik ust, jak gdyby chciał go uspokoić. Nie przestał machać breloczkiem.
- Więc gdzie?
- Do kafejki. Pierwszej lepszej, mówiąc szczerze.
- Po co?
To pytanie nieco go skonfundowało. Do tej chwili był pewien, że gorąca herbata/czekolada/kawa działa uspokajająco i raczej każdy, którego omal nie pozbawiono życia jest skory ją wypić. Tak na rozluźnienie. Współczułby sobie, gdyby zaprzyjaźnił się z chłopakiem. Cały czas musiałby modyfikować swój sposób myślenia.
- Bo chyba chcesz się czegoś napić, tak? - zasugerował.
- Jak już coś, to wódki. - Roześmiał się ochryple.
- Słuchaj, młody – znów zaczął ignorować drogę – ile ty masz lat?
- Dwadzieścia cztery, psze pana. - Wystawił język.
Nie uwierzył. To było niemożliwe, by ten dzieciak był od niego młodszy tylko o rok. Wyglądał, zachowywał się... Tylko po cholerę miałby kłamać?
- Dobra, pieprzyć to. Wysadź mnie tutaj. - Głos tamtego z powrotem stał się zimny i nieprzyjemny. Widocznie coś po raz kolejny mu przestało się podobać.
- Na pewno? - wolał się upewnić.
- Czy ja naprawdę wyglądam ci na wiecznie zmieniającą zdanie babę? - zdenerwował się. Choi uniósł brew z uśmiechem, wywołując pełne oburzenia prychnięcie. - Wal się!
- Wiem, wiem, szczerość boli. - Pokiwał głową z uśmiechem.
Cudem znalazł miejsce, na którym mógłby na moment zaparkować. Z pewnym żalem popatrzył na wysiadającego chłopaka. W ciągu niecałej godziny zdążył go polubić, choć jednocześnie nie przestawał czuć irytacji.
Młody opuścił deszcz z niezbyt zadowoloną miną. Zmierzył krzywo niebo, z którego bez przerwy lała się woda. Nie miał ani kaptura, ani parasolki, więc w ciągu niecałej minuty był cały przemoczony.
- Chcesz parasol? - zaproponował wesoło Seung Hyun.
- Nie będę miał ci jak oddać.
Aha, więc chłopak od razu możliwość ponownego zobaczenia się. Choi w sumie nawet przez moment tego nie pragnął ani na to nie liczył, jednakże nie spodobało mu się to. Powinien chociaż wyrazić nieszczerą chęć.
- Jakoś cię znajdę. - Rzucił mu wspomniany przedmiot. - O, jak się nazywasz?
Tamten momentalnie się wyprostował. Otworzył w ciszy parasol, przygryzając nerwowo palce. Nie odzywał się przez parę chwil, lecz w końcu spostrzegł, że nie wymiga się od odpowiedzi.
- Pseudonim czy imię?
- Imię.
- Raczej znajdziesz mnie pod pseudonimem.
- Czy nie rozumiesz tego, co do ciebie mówię?
Choi był już poważnie rozdrażniony. Cała ta sytuacja sprawiła, iż bardzo zapragnął poznać imię chłopaka. Niestety, im bardziej ktoś się opierał w udzieleniu informacji, tym bardziej on chciał je zdobyć. Tak było i tym razem.
- Ji Yong – wymówił to niepewnie, jak gdyby od dawna nie musiał tego robić.
- Miło mi było cię poznać, Ji Yong. - Uśmiechnął się tryumfalnie.
Młody pokiwał głową, odwrócił się i oddalił niemal biegiem. Mężczyzna jeszcze przesz dłuższy czas wpatrywał się w niego, czekając, aż zniknie mu z oczu wśród tłumu ludzi. Niespodziewanie bardzo zaczęło mu zależeć na odzyskaniu parasola.


*niezamierzona gra słów bohatera; ”egzekucja” według slangu prostytutek oznacza tak zwaną „bazę”, siedzibę władz agencji towarzyskiej

1 komentarz:

  1. wreszcie G-TOP po serii shinee <33333333333333
    Nie moge sie juz doczekac nastepnych partow! Prostytucja... uuuuuuu... :3
    Dobrze wiedziec, ze piszesz regularnie. mam nadzieje, ze wreszcie pojawisz sie na G+... Caly czas znikasz. jak cos, to ja zawsze jestem dostepna @______@

    OdpowiedzUsuń