wtorek, 24 czerwca 2014

Jak przegrać życie i zyskać faceta - część druga

Pairing: Minho x Key; Onew x Taemin (SHINee)
Tematyka: k-popy, yaoi, klub ze striptizem, radio
Ostrzeżenia: striptiz, przekleństwa



Key zapiął ostatni guzik czarnych, połyskujących butów na platformie. Uwielbiał guziki w każdej formie, niezależnie, czy służyły za kolczyki, czy jako zapięcia. Nie uległ nawet narzekaniom szefa, który zaręczał go, iż lakierowane guziki na samym środku platform wyglądają tandetnie. Ki Bum bronił się kontraktem, w którym jasno określono, że to striptizer wybiera ubiór, groził prośbą o wypowiedzenie i wyrzucił orchideę Onew przez okno. Nie pomogło. Jin Ki pozostawał nieugięty, dopóki znużony Tae Min nie zapytał się, jaki klient, do jasnej cholery, zwraca uwagę na obuwie w klubie ze striptizem?!
Mimo niezaprzeczalnej trafności pytania, Key był pewien, że szef zmienił zdanie tylko ze względu osobę pytającego. Od dawna wiedział, że ta dwójka czuje do siebie miętę. Cóż, z tego, że zaprzeczali? Po prostu sami nie mieli pojęcia czego chcą, nic więcej.
Ekipa wydawała ostatnie zarządzenia; próbowali nakierować Ki Buma ruchami rąk, jednak wywołali tym u niego jedynie wybuch śmiechu. Nie był samolotem, któremu trzeba było pomagać w lądowaniu. Był profesjonalistą. Całkowicie ą, ę i o z kreską.
Drugi podest, wejście od lewej. Lubił to miejsce, niemal zawsze tam lądował. Podest znajdował się dostatecznie blisko drzwi, by móc bez zbędnego wyginania ciała obserwować wchodzących klientów i jednocześnie odpowiednio daleko od głośnika, dzięki czemu słyszał muzykę, a nie był przez nią ogłuszany.
Przestąpił krok w stronę kotary, odwijając ją nieznacznie. Nie mógł zlokalizować Minho – albo facet dobrze się ukrył, albo zwiał po pierwszym zetknięciu z grzesznym przybytkiem. Key miał szczerą nadzieję, iż moralność tamtego uchroniła ich obu od... Pokręcił głową.
Podskoczył w miejscu, by dodać sobie otuchy. Jego 24-centymetrowe platformy z hukiem uderzyły o podłogę. Przeciętny człowiek właśnie naruszyłby sobie w ten sposób torebkę stawową, jednak Ki Bum nie był przeciętny. On wyssał umiejętność poruszania się na platformach z mlekiem matki. Trzymiesięczne treningi również mogły mieć w tym swój udział.
Rzucił ostatnie spojrzenie Tae Minowi, któremu dopiero dokańczano makijaż i pokręcił z dezaprobatą głową. 10-centymetrowe buty chłopaka nie były nawet godne nazwania platformami. Key obiecał sobie, że wspomni ten fakt, kiedy będzie argumentował swoją podwyżkę.
Pierwszy krok. Oczy oczekujących spoczęły na nim; Ki Bum z irytacją skonstatował, iż nie może dostrzec żadnych kobiet. Nie przepadał za dniami, kiedy w klubie byli sami mężczyźni – obecność przedstawicielek płci żeńskiej mimo wszystko nieco ich hamowała, bez kobiet tracili jakiekolwiek poczucie przyzwoitości. Minho chyba naprawdę uciekł, dzięki niech będą bogom niebieskim i fioletowym.
Mocny dźwięk zaakcentował pojawienie się Key na scenie. Teraz naprawdę zwrócił uwagę całej sali. Uderzenie w bębny. Jego biodra odruchowo odnalazły rytm nieznanej melodii. Całkiem mu się podobała – zmiksowany utwór z przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, częste przerwy na bębny i perkusje. Onew naprawdę miał dobry gust.
Nie było jak na filmach, tańcom młodzieńców nie towarzyszyła jedynie cisza i wzrok oczarowanych odbiorców. Ani piski. Raczej dźwięk rozpinanych zamków błyskawicznych od spodni.
Ki Bum nie patrzył na widzów jako masę, wolał skupiać się, chociaż na moment, na konkretnym człowieku. Skryci w sugestywnym półcieniu wbrew pozorom nie byli aż tak anonimowi jak myśleli. Pierwszym wyborem był całkiem przystojny, opalony Europejczyk. Key dotknął sugestywnie swojego krocza, z rozbawieniem obserwując pojawienie się potu na czole tamtego.
Drugi był sześćdziesięcioletni pan z wąsem, którego czerwień policzków można było dostrzec nawet w przyciemnionym pomieszczeniu. Ki Bum zniżył się do parkietu w rozkroku. Klient wyglądał na nieźle stremowanego, jakby nie był dokładnie pewien, co robi w tym miejscu. Cóż, zaraz się przekona.
Siedzący przy jednym z najdalej położonych od sceny stolików mężczyzna zerwał się z miejsca i ruszył szybkim krokiem w stronę łazienki. Totalny nowicjusz. Key był szczerze rozczarowany. To było dopiero preludium, pieprzony ignorancie! - chciał wrzasnąć.
Pierwszy akt rozpoczął przylgnięciem do rury. Twardy, chłodny metal zetknął się z jego odsłoniętą skórą, powodując nieprzyjemne mrowienie. To na wypadek, gdyby przyszło mu bardzo nieprofesjonalnie stwardnieć. Sztywna, odpychająca rura miała za zadanie natychmiast przywrócić go do zimnej rzeczywistości. Dosłownie zimnej.
Ki Bum objął nogami kawałek metalu, odchylając się do tyłu. Muzyka pulsowała w jego uszach, poziom decybeli podnosił się, by znowu opaść. Jego ruchy stały się chaotyczne, pozornie nieskoordynowane. Stał się plątaniną rąk, ud, kolan i łydek, które złączyły się z rurą, tworząc jedno, ociekające potem ciało. Nie miał pojęcia, czy porusza się w rytm uderzeń bębna, perkusji i basów, nigdy tego nie rozróżniał. Liczyło się jedynie narastające przyjemne mrowienie, chłód metalu drażniący jego męskość oraz duszność pomieszczenia.
Zaczął spiralnie zsuwać się po rurze, rozpinając jedną dłonią klamry górnej części kostiumu. Key nigdy nie rozumiał techniki polegającej na strasznym przeciąganiu zdejmowania kolejnych części ubioru. Ludzie, którzy to wymyślili, musieli być wybitnie nieatrakcyjni. Osobiście również spowalniał ściąganie spodni, ale nie miał w zwyczaju katowania widzów. Przychodzili się tutaj odprężyć i onanizować, nie powstrzymywać przed orgazmem, bo „po pięciu minutach majstrowania przy gaciach, pokaże wam majtki!”.
Opadł na ziemię z lekkim syknięciem. Cofał się na czworaka w stronę rury, dopóki nie poczuł jej pomiędzy pośladkami. Wypuścił głośno powietrze i... zastygł.
Minho siedział w pierwszym rzędzie. W jebanym pierwszym rzędzie! W swoim czarnym, wykrojonym garniturze, bielszej niż jego zęby koszuli i zielonym jak nieobsrana łąka krawacie. Siedział wśród najpaskudniejszych, najbardziej perwersyjnych typów – tych, od których wciśnięte do kieszeni pieniądze na wszelki wypadek sterylizuje się kilka razy. Ki Bum nigdy, naprawdę nigdy, nie licząc tych kilku razów, kiedy leżał porzucony pod jakąś tanią knajpą, nie pragnął tak bardzo, by pojawił się jakiś uczciwy, dobry superbohater, który zrobiłby z tym wszystkim porządek. Taki Superman, Spiderman albo nawet Batman z jego nieodłączną gadatliwością. Szczerze mówiąc, ucieszyłby się nawet z przybycia Thora, jeśli tylko wiązałoby się to z wrzuceniem tego hiperultramegamłota pomiędzy zebrane towarzystwo. I uratowaniem Minho. Minho, który wpatrywał się w niego z takim niezdecydowaniem, pożądaniem i przerażeniem jednocześnie, że Key nie mógł zdecydować się, czy wolałby go przytulić, uspokoić czy mu obciągnąć.
Zamknął oczy z cichym westchnieniem. Musiał sprawiać wrażenie, że to wszystko było z a p l a n o w a n e, że wcale nie zamarł na kilka sekund w całkowitym zdziwieniu. Zaczął poruszać się frykcyjnie, ignorując obraz Minho przed oczami. Znowu skupił się na obserwowaniu poszczególnych jednostek. Podniósł się płynnie, falując biodrami. Pukle włosów osunęły mu się na oczy, ograniczając pole widzenia, jednak nie mógł się tym teraz przejmować. Zniszczyłby efekt.
Pochylił się, zbliżając się do publiczności. Zareagowali bardziej niż entuzjastycznie. Cóż, jeden z niewielu momentów, w którym mogli go chociaż dotknąć. Pomijając taniec prywatny, rzecz jasna. Jedynie Minho siedział sztywno, niemalże przykuty do krzesła. Chyba bał się w ogóle pomyśleć o dotknięciu Ki Buma. Key pozwolił komuś rozpiąć jego pasek. Dźwięki łagodnie przechodziły w diminuendo. Jeszcze tylko pół godziny.
Pora na akt drugi.




***


Amber mieszała wódkę z sokiem, raz po raz uderzając wykorzystywaną do tego łyżką o ścianki. Minho krzywił się malowniczo, jednak na jego przyjaciółce nie wywierało to najmniejszego wrażenia. Przyzwyczaiła się do napadów przyjaciela polegających na nagłej manii dbania o savoir-vivre. Poza tym Minho bardzo często się krzywił, więc nawet nie miała siły tego interpretować. Tym razem raczej nie chodziło tylko o niewątpliwy brak dobrego wychowania.
- No i co miałem zrobić? - Minho westchnął ciężko. - Nudziłem się, a to brzmiało bardzo ciekawie. Z takiego... dziennikarskiego punktu widzenia. Wlazłem tam, obejrzałem i wróciłem do domu. Nic specjalnego, tylko teraz...
Amber przesunąła jedną ze szklankę w stronę kolegi. Ułożyła dłonie na stole, nachylając się ku tamtemu.
- Co powiedziała ci twoja dziewczyna przy zrywaniu? Mam na myśli ten fragment o seksie.
Minho zmarszczył brwi, wybity z rytmu. Kiedy opowiadał jej o tym, potrafił zacytować niemal całą wypowiedź byłej, teraz kojarzył zaledwie skrawki.
- Cóż... - Podrapał się po głowie. - Nic ciekawego. To była standardowa gadka, coś a'la „nigdy mnie tak naprawdę nie doruchałeś, chamie!”. - Wzruszył ramionami. - Nie siliła się na oryginalność, ona...
Przerwał pod wpływem spojrzenia przyjaciółki. Dziewczyna przygryzła wewnętrzną część policzka, również marszcząc brwi. Gdyby nie jej chłopięcy image, Minho stwierdziłby, że wygląda uroczo.
- A może – zaczęła niepewnie – ona miała rację? Może tak naprawdę nigdy jej nie doruchałeś, bo jesteś gejem? Wiesz, przez laty tłumiona awersja do kobiet podświadomie przeszkadzała ci we właściwym...
- CO?! - Minho odsunął się gwałtownie na krześle. - Czy ty właśnie insynuujesz, że...?!
Pochłonęła połowę szklanki jednym haustem. Zauważywszy jego pełen urazy wzrok, wzruszyła lekceważąco ramionami.
- Skoro wolisz ukrywać przed sobą prawdę...
Minho pokręcił z rozpaczą głową. Czyżby przegapił masową utratę mózgu całej ludzkości?! Natychmiast zmienił temat, skupiając się na polityce, pracy i sporcie. Podrzucili sobie kilka pomysłów na reportaże – Amber pracowała w telewizji publicznej – po raz kolejny opowiedzieli sobie nawzajem o przywarach i błędach swoich głupich szefów, po czym koncertowo się zalali.
Przez ten cały czas jednak Minho nie mógł zapomnieć o jednej rzeczy. Wtedy, w klubie, to wszystko... naprawdę mu się podobało.



***


Tae Min powstrzymał się przed zapukaniem do biura Onew. Przecież byli na ty, nie musiał bawić się w zbytnie uprzejmości. No i Ki Bum nigdy nie pukał. Chociaż z drugiej strony...
Zdecydowanie odsunął dłoń i po prostu wszedł. Leżąca na zawalonym papierami blacie głowa szefa uniosła się lekko. Po chwil Jin Ki wyprostował się, przetarł dłonią załzawione oczy i głośno ziewnął.
- Co robisz? - Tae Min zbliżył się do biurka.
- Rozważam możliwości przeciwdziałania antropopresji, ale mam chwilową przerwę w badaniach – parsknął, przyciągając do siebie jedną ze stert.
Antropopresja? Badania? Tae Min przechylił głowę, spoglądając na szefa ze skonfundowaniem. Kiedy ten przewrócił oczami, powiódł wzrokiem po zawalonym rzeczami pomieszczeniu. Nawet stojąca w rogu doniczka zamiast ziemią była wypełniona zgiętymi kulkami papieru.
- Pracujesz...?
- Skądże – sarknął. - Naprawdę nie mam autorytetu, skoro nawet ty mnie nie słuchasz. Jak mówiłem, nie możesz bagatelizować szkodliwego wpływu człowieka na naszą planetę-matkę!
Tae Min usiadł na krześle naprzeciwko, puszczając przytyki mimo uszu. Zadał idiotyczne pytanie, okej, ale nie zamierzał tego ciągnąć.
- Okej, po co tu przyszedłeś? - zapytał Onew po chwili ciszy.
- Ja... - Przygryzł wargę, uświadamiając sobie własną głupotę. Zapomniał o tym pomyśleć! - Key wysłał mnie do ciebie po podwyżkę. Argumentuje to swoimi tanecznymi skillami, chodzeniem na niewyobrażalnie wysokich platformach i byciem ładnym. - Nie miał pojęcia, czy Ki Bum zasługuje ani czy w ogóle pragnie podwyżki, lecz nic innego nie wpadło mu do głowy.
Jin Ki nie spuszczał z niego wzroku przez kilkanaście sekund.
- Zauważyłem, że dla świętego spokoju robisz dla niego mnóstwo rzeczy, ale naprawdę wysłał cię, żebyś prosił dla niego o podwyżkę...?
Tae Min żałował, że nie ugryzł się w język. Ani że nie miał lepszej wyobraźni. Uśmiechnął się jedynie rozbrajająco, licząc, iż zamaskuje tym brak sensu w swojej wypowiedzi.
Nie podziałało.
- Młody, po co tutaj przyszedłeś?
- Po prostu... - nie potrafił ukryć zażenowania. - Po prostu chciałem z tobą porozmawiać.
Szef parsknął głośno. Tae Min nie miał pojęcia, czy z powodu jego żałosności, czy specyficznego poczucia humoru przełożonego. Wstał z krzesła i odwrócił się ku drzwiom. Idiota, idiota, idiota, wypominał sobie w myślach.
- Tae Min – zatrzymał się, słysząc Onew – możemy porozmawiać. Po pracy, może... jutro?
Drzwi zamknęły się z hukiem. Jin Ki zamrugał, wpatrując się w miejsce, w którym przed chwilą stał chłopak. Wydawało mu się, że tamten tego chce, a tutaj... Jedyną odpowiedzią, jaką uzyskał było trzaśnięcie drzwiami. To oznaczało zgodę czy odmowę? A może „namyślę się”? Albo „czekaj tu na policję, wstrętny zboczeńcu”?
Pokręcił głową. Do czego to doszło, żeby nie rozumiał kogoś bardziej niż Kim Ki Buma?



***


Tymczasową kwaterą Komitetu ds. Strzał Amora, jak nazwał ich Key, został dom najlepszego przyjaciela Ki Buma, Jong Hyuna. Tae Min kojarzył go jako-tako z opowieści współpracownika, w których to Jong Hyun występował najczęściej jako pijany element kryminalny. Albo jako ktoś, na kogo Ki Bum zrzucał całą winę za zło świata. Określenia typu „przyciągacz uwagi fatum” oraz „ziemski namiestnik Szatana” zazwyczaj stosował wymiennie z imieniem swego przyjaciela.
Między innymi dlatego Tae Min nie był w ogóle zdziwiony, kiedy okazało się, że Jong Hyun jest malarzem-kulturystą, tworzącym obrazy poprzez odciskanie na płótnie swej klatki piersiowej. Wręcz przeciwnie, był zdezorientowany niskim stopniem dziwności tamtego.
Już w trakcie opowiadania mężczyznom o swoim problemie sercowym Tae Min zaczął żałować, iż zwrócił się do nich, potem było tylko gorzej.
- Przede wszystkim - Key nachylił się nad lustrem, by przyjrzeć się swojej twarzy - musisz ustalić, czy się w nim zakochałeś.
Taemin przewrócił oczami. Ki Bum i jego teorie romantyczne stawały się już powoli irytujące. Onew mu się podobał. PODOBAŁ. To miało tyle wspólnego z miłością, ile The Voice Kids z muzyką.
- Oczywiście, że nie - żachnął się. - To nie jest żadna...
Miska ciastek uderzyła o blat, wprawiając cały stół w dygotanie. Jong Hyun wyszczerzył się, drapiąc po głowie.
- Przede wszystkim, mój drogi Minnie - na moment przerwał, by przeżuć ciasto - musisz ustalić co innego. Czy staje ci, kiedy on jest obok ciebie?
Tae Min zakrztusił się sokiem. Kaszlał, próbując nakłonić resztki ulatniającego się powietrza, by wróciły do płuc.
- Jong Hyun... - Ki Bum subtelnie podniósł upuszczoną na podłogę buteleczkę kremu. - Nie możesz go tak stresować.
Chłopak próbował zaprotestować, ale charkot, który wydobywał się z jego ust, dość skutecznie to uniemożliwiał. Jong Hyun westchnął ciężko, podniósł się z krzesła i litościwie klepnął go parę razy po plecach.
- Wybacz, myślałem, że, wiesz, w tym wieku... - próbował tłumaczyć.
- NIE KAŻDY DORASTA TAK SAMO! - wziął go w obronę jak w najlepszej wierze Key.
Tae Min poczuł, jak do oczu napływają mu łzy wściekłości. Zamachał rękami, by wreszcie wydać z siebie ostateczne kaszlnięcie i wydrzeć się na cały dom:
- NIE JESTEM UPOŚLEDZONY, ODPIERDOLCIE SIĘ ODE MNIE!
Mężczyźni wymienili między sobą pełne teatralnej zgrozy spojrzenia. Kiedy jednak napotkali jego wzrok, zrezygnowali z kpiących komentarzy.
- W każdym razie - Malarz przybrał taktykę udawania, że nic się nie stało - jeżeli ci przy nim stoi, to powinieneś wziąć tę cudną dupę z mojego krzesła, jeszcze piękniejszą łapę z moich ciasteczek i zapierdalać do niego. Dziękuję za uwagę, czas porad u Kim Jong Hyuna właśnie się zakończył.




***


Minho oparł głowę na automacie parkingowym. Zapomniał drobnych. Jak zresztą, kurwa, zwykle. Tak się kończy niechęć do parkingu w budynku radia. I picie z Amber. Skusiła go wyjściem „na tylko jedno piwo”. Cóż, na początku to może było jedno...
- Czyżby nasz wielki pan prezenter jednak też czasami cierpiał jak szarzy śmiertelnicy? - Znał ten głos. Na pewno znał.
Odwrócił się powoli, by stanąć twarzą w twarz z koszmarem ostatnich dni. Kim Ki Bum uśmiechnął się półgębkiem, przytulając go na powitanie. Wyglądał o wiele lepiej niż ostatnio, choć z drugiej strony w klubie prezentował się jeszcze lepie... Minho odetchnął głęboko. Tego nie było. Koniec i bomba, a kto pamięta ten trąba, parafrazując dramaturga.
- Widzę, że żałoba po zerwaniu już przeszła – parsknął kpiąco.
- Za to ja widzę, że dalej nie otrząsnąłeś się po wizycie w klubie. - Wyszczerzył się wrednie Ki Bum. - Nie bierz tego do siebie, przekonywanie facetów, że jednak nie są tak heteroseksualni, jak tego pragną ich żony, to część mojego zawodu.
Minho przewrócił oczami.
- Odnoszę wrażenie, że masz za wysokie mniemanie o sobie. To był tylko taniec, nie poczułem się ani trochę bardziej gejowski, jeżeli o to ci chodzi.
Ki Bum wybuchnął śmiechem.
- Naprawdę? - zapytał, gdy już opanował napad wesołości. - Powiem ci – poprawił mu kołnierz - że kiedy na ciebie patrzyłem, a robiłem to niemal przez cały występ, sprawiałeś inne wrażenie. Zupełnie inne.

Dziennikarz zaczerwienił się mimowolnie, nabierając wody w usta. Ki Bum jedynie parsknął ponownie i oddalił się, balansując biodrami. Minho jęknął głośno. Ten dzień naprawdę nie mógł zacząć się gorzej.

5 komentarzy:

  1. Minkey i ontae to moje ulubione pairingi z shinee, więc cieszę się jak dziecko czytając tego ficzka <3 bardzo mocno pragnę kontynuacji, kubku, mam nadzieję, że bardzo długo nie każesz czekać ლ(´◉❥◉`ლ)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kubek postara się zamieścić kontynuację w tym tygodniu, ale niczego nie obiecuje *bo pewnie nie dotrzyma, ale ciii* C:

      Usuń
  2. Witaj~~!
    Wpadłam tu mimochodem, bo koleżanka wysłała mi linka, ale już parę pierwszych akapitów wystarczyło, żebym postanowiła, że zostaję na dłużej~~!
    Wiesz... ja niezmiernie podziwiam ludzi, którzy potrafią pisać zabawne rzeczy. A u Ciebie od pierwszych zdań bije zapach dobrej komedii, uwalniający się powoli z zabawnych zrządzeń losu, z wypowiedzi bohaterów, a nawet z tego lekkiego sposobu prowadzenia narracji, który wciąga czytelnika, sprawiajac, że jego oczy same płyną po tekście, i ani się obejrzeć, a już kończy się czytać.
    Sam pomysł mnie urzekł, ale to sposób, w jaki wszystko opisujesz rozkłada mnie na łopatki, i sprawia, że płaczę ze śmiechu pokładając się na biurku i błagając o więcej. Do tego fakt, że to Minkey - miód dla mojego serduszka~~! Bo choć jestem 2minomaniakiem, to moim pierwszym OTP ever było właśnie Minkey, i brak mi tego rozkosznie pochrzanionego pairingu w moim yaoicowym życiu. Piszę ten komentarz ze świadomością, że szalenie dawno dodałaś ów dzieło, i że prawdopodobnie szanse na powrót są nikłe... Eh.. mimo to chcę żebyś wiedziała, że CHCĘ.WIĘCEJ. ;-; Okej... to tyle, mam jeszcze w zwyczaju kopiowanie ulubionych fragmentów oraz tych, w których znalazłam błędy, zatem (wybacz za bark jakichś konkretnych komentarzy, po prostu każdorazowo mnie tymi tekstami zabijałaś):

    "- I dlatego, mój miły - zwrócił się do jedynego wiernego towarzysza niedoli, jakim okazał się przerażony, bezdomny kot - nie należy się wiązać z facetami. To chuje. Karierę zniszczą, tyłek rozpieprzą i jeszcze potem zwyzywają." <3

    "Zakochiwanie się we właścicielu lokalu z męskimi striptizerkami świadczyło o bardzo rozwiniętych zaburzeniach psychicznych i braku instynktu samozachowawczego." <3

    "- Jeżeli zamierzasz mnie zgwałcić, to uprzedzam, że mam rzeżączkę – odezwał się Człowiek-Który-Zaliczył-Zgona-Na-Jego-Butach." x"D

    "Choi normalnie nie przejąłby się problemami młodego Wertera w wersji gejowskiej, ale wyjątkowo nie miał pomysłu na jutrzejszą anegdotkę, którą tradycyjnie opowiadał podczas audycji." - mój Boże, przywołałaś nawet Wertera~~! Moje humanistyczne serce tańczy z radości, a łzy śmiechu ciekną po policzkach... *wizualizacja mode on* właśnie zaczęłam sobie wyobrażać, jakby wyglądały "Cierpienia Młodego Wertera" w wersji yaoi *0*

    "Między innymi dlatego Tae Min nie był w ogóle zdziwiony, kiedy okazało się, że Jong Hyun malarzem-kulturystą, tworzącym obrazy poprzez odciskanie na płótnie swej klatki piersiowej." - wtf <3 !!!!!!!!!

    "Koniec i bomba, a kto pamięta ten trąba, parafrazując dramaturga." - Gombrowicz by płakał, jakby to czytał. Tylko nie wiem czy ze śmiechu, czy z rozpaczy. Ja wybieram opcję pierwszą~~!

    Okej.. teraz błędy:

    "Starszy wyjadacze kpili się z nich w swoim gronie, (...)" - "kpili z nich"

    "Swym, oczywiście." - "Swoim, oczywiście."

    "Nie chodziło o to, że szef mu się podobało,(...)" - literówka

    "Bał się przebywać z nim choć chwilę więcej, niż musiał." - "choć chwilę dłużej, niż musiał"

    "Ki Bum wbiegł pod stolik, by nie zostać niezauważonym." - błąd logiczny

    "Cóż, jeden z niewielu momentu, w którym mogli go chociaż dotknąć." - literówka

    To tyle~~ mam nadzieję, że Cię nie zanudziłam. Liczę na więcej ;-;
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie ~~<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twój komentarz pojawił się w idealnym momencie, bowiem zamierzam w tym tygodniu wrzucić trzecią część XD
      ekhem, Minkey > 2min. i proszę się nie kłócić.
      dzięki za wypisanie błędów - tak to jest, jak pisze się na szybko i zazwyczaj bez bety.

      Usuń
    2. lol, juz cie chciam shejtowac, a tu patrze na date :0
      minkey >>>>>>>>>>>>>>>>>>> 2min, so
      czyn swa powinnosc, prawilniaku!

      Usuń