niedziela, 24 maja 2015

SM Youth Detention Center - rozdział XIII

Pairing: HunHan, choć dość jednostronny
Ostrzeżenia: przekleństwa, straszni ludzie, groźby, thug life
Sprostowanie: Prawdopodobnie większość z Was ogarnia, że w Korei termin "pedofilia" opisuje jedynie kontakty z dzieciakami. I że teoretycznie wszystkie seksy z osobnikiem starszym niż hot 13 są legalne. ALE tamtejszy Akt o Ochronie Dzieci i Nieletnich przed Wykorzystywaniem Seksualnym jasno stanowi, iż jako "stosunek pod przymusem" (czyli po prostu gwałt) uważa się seks z nieletnim, jeżeli jego partner przykładowo był znacząco starszy bądź pełnił funkcję urzędnika państwowego.
Tak więc prawnie Minho jest gwałcicielem, mimo że Sehun na wszystko się zgadzał. 



- Miałeś kiedyś kogoś? - Sehun przeglądał zdjęcia na moim laptopie.
Byłem niemal pewien, że kiedyś już o tym mówiliśmy, więc poczułem lekką irytację. Nie nudziło go słuchanie o tym? A może bawiło?
- A ty? - jakże sprytnie odbiłem piłeczkę.
Sehun podniósł głowę znad komputera, by posłać mi pełne politowania spojrzenie.
- Cóż, może... Minho? - sarknął.
Gratuluję, Luhan. Co to było za pytanie? Jesteś pierdolonym idiotą. Jak mogłem je zadać dzieciakowi, który... Westchnąłem ciężko. I tak chuja dało się zrobić. Nie potrafiłem cofnąć tego pytania, tym bardziej nie znałem się na zmienianiu przeszłości. Nie byłem w stanie sprawić, żeby to całe gówno, w którym był Sehun, nagle wyparowało. Ale... mogłem wpłynąć na przyszłość. Mimowolnie obróciłem w dłoni telefon.
Mogłem zadzwonić do Amber.


***


Dwa dni temu, gdy przedstawiła mi propozycję spotkania się z Minho, wyśmiałem ją. Nie chciałem mieć nic wspólnego z tym człowiekiem, poza tym wątpiłem, by jakakolwiek rozmowa mogła coś zdziałać. A już szczególnie nie chciałem mieszać w to przyjaciółki, która była zwolenniczką szybkich i bezwzględnych rozwiązań. Znanych powszechnie jako pobicia. Nie chodziło nawet o to, że wolałem nie robić sobie kłopotów, zwyczajnie ona nie zdawała sobie sprawy, z kim będzie miała do czynienia. To nie był zarozumiały cwaniaczek, którego mogła rozgromić jednym ciosem ani tępy dryblas, rzucający się bezmyślnie po jednej uwadze o jego orientacji homoseksualnej. Amber mogła być przywódczynią naszego małoletniego gangu, ale Minho był dorosłym. Nie miała z nim szans, ja tym bardziej.
Dlatego nie miałem absolutnie żadnego pojęcia, co robiliśmy przed drzwiami do jego klatki schodowej.
Najgorsze było to, że wszystko wydawało się całkowicie, wręcz niemal groteskowo normalne. Zwykłe białe drzwi, zwykły szary domofon, zwykły jasny blok. Żadnych kraczących kruków, obniżających lot sępów, nie było nawet tabliczki: „Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy tu wchodzicie.”. Jasne, nie oczekiwałem niby wrót rodem z Alcatraz, jednak... Ta pospolitość była w jakiś sposób niekomfortowa. Kojarzyła się z tymi naprawdę przerażającymi horrorami, gdzie potworem nie okazywał się duch ani szalony milioner, tylko pierdolony sąsiad z mieszkania obok. Wzdrygnąłem się.
Tak naprawdę już od początku chciałem tutaj przyjść, chciałem porozmawiać z Minho, lecz nie miałem żadnego planu. Odwagi zresztą też nie – zamierzałem uciekać, gdybym tylko zobaczył jego głowę w którymś z okien.
- Dzień dobry.
Ja pierdolę.
Odwróciłem się bardzo powoli, starając jak najbardziej odsunąć w czasie ten moment. Nie wyszło. Żołądek podszedł mi do gardła.
Kurwa mać.
- Dzień dobry – powtórzył cierpliwie Minho. - Co cię sprowadza aż pod mój dom, Luhanie?
- Chęć skopania ci mordy – odpowiedziała bezbłędna jak zawsze Amber. Nie miałem pojęcia, czy chcę ją zabić za pierdoloną lekkomyślność, czy paść przed nią na kolana. - Przynajmniej z mojej strony.
Minho zmierzył ją przeciągłym spojrzeniem, w którym nie było jednak ani pogardy, ani wściekłości. Po czym ułożył usta w coś, co prawdopodobnie większość ludzi wzięłaby za serdeczny uśmiech. Mnie napawało to jedynie przerażeniem.
- Miło mi poznać. - Mężczyzna wyciągnął rękę, a zdezorientowana dziewczyna podała swoją. - Nazywasz się...?
- Amber.
Znowu się uśmiechnął. Musieliśmy wyglądać na totalnie skonsternowanych, bo parsknął bez najmniejszego skrępowania.
- Zakładaliście, że was pożrę?
Razem z kośćmi? Jak, kurwa, najbardziej.
- Jesteśmy po prostu... troszeczkę zdziwieni. - Amber przyglądała mu się nieufnie.
- Jasne, masa skrajnych emocji. - Machnął dłonią. - Nie stójmy tutaj, wyglądamy jak kryminaliści.
Wszedł do klatki schodowej, a my bezwolnie podążyliśmy za nim. Patrzyłem, jak prowadzi nas, wesoło podśpiewując, i czułem się coraz bardziej jak jakiś jebany baranek prowadzony na rzeź. Tu nie chodziło o to, że „coś było nie tak”, tu WSZYSTKO było nie tak. Minho zachowywał się jak w dniu, kiedy go poznałem. Żadnych gróźb, agresji, jedynie pełna życzliwości ironia. Miałem ochotę zwymiotować.
Jego mieszkanie też było standardowe. To jednak wyjątkowo mnie nie niepokoiło – Minho jako opiekun na stałe mieszkał w poprawczaku. Te kilka pokoi musiał po prostu wynajmować. Żaden normalny człowiek nie wydałby milionów monet na lokum, w którym miałby okazję przebywać kilka razy do roku.
Odwiesiliśmy kurtki, on wszedł do któregoś z pomieszczeń. Zastanawiałem się, czy wróci z nożem, by żywcem obedrzeć ze skóry dwójkę głupich nastolatków, którzy sami zgodzili się wejść do jego domu.
Gdy jednak w salonie czekał z herbatą, nie bronią, musiałem wreszcie dopuścić do świadomości jedną rzecz. Choi Minho, pojebany strażnik, który zrobił z Sehuna swoją dziwkę, kilkakrotnie mnie uderzył i manipulował całym poprawczakiem, nie był potworem. Był normalnym człowiekiem. Wesołym, bezpośrednim facetem, który po wyprowadzce od rodziców nie zapomniał o dobrych manierach. Świetny kumpel, chłopak, syn. Znowu poczułem mdłości.
Wszystkie ściany pokoju były puste – nie powiesił nawet najmniejszego obrazu czy zdjęcia. Usiedliśmy na wyciągniętej żywcem z katalogu, nieużywanej kanapie i skupiliśmy spojrzenia na Minho.
- Więc co was do mnie sprowadza? - Nonszalancko założył nogę na nogę. - To znaczy ciebie, Luhanie - twoja wspaniała koleżanka już wszystko wyjaśniła.
Amber uśmiechnęła się z godnością. Dobry Jezu a nasz Panie, nikogo tak nie błogosławiłem jak ją za to, że była teraz obok.
- Chciałem porozmawiać.
Parsknął z wyraźną już drwiną.
- Powiedzmy, że to zdążyłem zauważyć.
- Chciałem porozmawiać o tym, co... robisz – podjąłem na nowo, o wiele mniej pewnie.
- A co takiego robię?
Kurwa, chciałem mu przypierdolić. Podnieść rękę, przyjebać mu w tę zadowoloną z siebie twarz i, kurwa... Odetchnąłem głęboko. Musiałem się opanować. Irytacja nie tylko wypłukiwała mój słownik, zastępując co drugie słowo przekleństwem, lecz również pozbywała zdolności logicznego myślenia. Nie mogłem uderzyć Minho.
- Wiesz, o czym mówię. Doskonale wiesz. - Przechyliłem się nad stołem. - Chcę to rozwiązać w ten sposób, bez żadnych przepychanek w ośrodku.
Z jego oczu nie znikało rozbawienie. Upił łyk herbaty i przechylił głowę, udając niezrozumienie. Zupełnie jak Tao. Jak Tao prowokujący do bójki, drażniący Sehuna. W głębi duszy przysiągłem już nigdy nie wkurwiać się na chłopaka za chęć przyjebania jakże jedynej i prawdziwej miłości Krisa.
- Do czego zmierzasz? - zapytał zdawkowo.
- Ja pierdolę – zirytowałem się – wiem, że szantażujesz pieprzonego Kaia, że napuszczasz na siebie dzieciaki i że gwałciłeś Sehuna.
Uniósł brwi.
- Gwałciłem? Rozumiem, że go idealizujesz, ale...
- Prawnie go zmuszałeś – uściśliłem.
Na moment, dosłownie sekundę Minho zastygł. Nie planowałem zagrać tą kartą, zdecydowanie powiedziałem za dużo, ale dla tej chwili było to warte. Nawet wiadomość własnej krótkowzroczności i bezmyślności tego nie przyćmiła.
- Nieźle się przygotowałeś. - Uniósł kącik ust, znowu był zblazowany. - Tylko czy masz jakieś dowody? Jakiekolwiek? Coś poza słowami kilkunastoletniego matkobójcy?
Odsunąłem się bezwiednie. Trafił w punkt. Myślałem o tym wcześniej, dlatego nie chciałem przedtem w ogóle o tym mówić, jednak teraz dałem się ponieść i... Przełknąłem ślinę.
- Właściwie – Amber po raz pierwszy włączyła się do rozmowy – z jakiej racji tak o nim, kurwa, mówisz? Nikogo nie będzie obchodziło, że zabił kogoś tam kiedyś tam, jak pozwie cię o molestowanie.
- Nie będzie? - Roześmiał się otwarcie. - Faktycznie, nie powinno to nic znaczyć. Szczególnie, jeżeli jego słowa poprze inny dzieciak skazany za rozbój. A może dołączy też Tao? Co powiesz na taką grupę wsparcia...?
Gwałtownie się podniosłem.
- Kurwa, przestań! Ogarniam, próbujesz mnie przestraszyć, ale nie pierdol, że...
- Tak cię to przeraża? - Minho też wstał. - Boisz się, że was nie wysłuchają? Że wasze słowa nie mają najmniejszej wartości? Że twoi koledzy to popieprzeni przestępcy i właśnie za takich będą brani?
Sposób, w jaki to powiedział był patetyczny, żałosny i absolutnie przesadzony. Przynajmniej tak chciałem myśleć. Mylił się, prawo nie rozróżniało ludzi na gorszych i lepszych, nigdy nie brałby go bardziej poważnie niż nas, zupełnie nikt. Na pewno.
- Nie, ja...
- To takie trudne do zrozumienia? - parsknął. - Za kogo ty was uważasz? Za paczkę przyjaciół ciemiężoną przez chujowe prawo i okrutnego Minho? Kim wy w ogóle jesteście? - Postąpił krok w moim kierunku. - Kim są twoi przyjaciele, Luhan? Biedny małoletni morderca, pierdolony psychopata i narkoman. Świetna paczka, nie sądzisz?
Cofnąłem się mimowolnie, jak zahipnotyzowany wpatrując się w mężczyznę. Nie byłem przerażony ani wściekły, nie byłem nawet sfrustrowany. Nie potrafiłem tego nazwać, to słowo nie figurowało pewnie w żadnym słowniku. Chyba że ktoś opracował termin określający walący się w pierdolonych posadach świat.
- Kris – wydukałem. - Kris, on nie jest...
- Masz rację - zgodził się sardonicznie. - Kris akurat jest normalny, cała kadra go uwielbia. Szkoda tylko, że jego najlepszym przyjacielem jest dzieciak chwalący się zamordowaniem kolegi, nie sądzisz?
Miałem w głowie pustkę. Totalną pustkę. Żadnego pomysłu na odpowiedź, ripostę, reakcję. Stałem i wpatrywałem się w twarz Minho. W twarz człowieka, którego nienawidziłem, któremu pragnąłem przyjebać w każdej sekundzie swojego życia i względem którego nie potrafiłem się nawet zdobyć na to, by mu teraz odpowiedzieć. I świadomość tego, że nie umiałem powiedzieć nic, by obronić swoich przyjaciół, była najgorsza.
W książkach takie sytuacje zawsze są bolesne jak przebicie sztyletem albo uderzenie młotem. Bohaterowie wtedy drżą, łkają bądź stoją zamurowani przez całą ekipę Boba Budowniczego.
Ja po prostu uciekłem.


***


Rodzice nie nękali mnie pytaniami, mimo że zauważyli moje zaczerwienione oczy i brak kurtki. Zasługiwali na wdzięczność, w sumie potem pewnie będę im dziękował.
Teraz leżałem na łóżku w pozycji embrionalnej, powstrzymując się od gryzienia paznokci. Skupiałem na tym cały swój umysł, wszystko, żeby nie myśleć o tym, co powiedział Minho.
Nie chodziło o to, że prawda z jego ust przeszyła mnie na wskroś. Tak naprawdę nie znał konkretnych sytuacji, generalizował i zajebiście przesadzał. Jasne, Lay był narkomanem – skądinąd chciałbym ogarnąć, skąd Minho się tego dowiedział - ale czy to kogokolwiek krzywdziło? O Sehunie wiedzieć nie mógł – mimo wszystko tylko ja i on znaliśmy sytuację. Co do Tao... Cóż, miał całkowitą rację. Normalnie całkowicie o tym zapominałem, żeby się nie bać. Tao był psycholem. Z drugiej strony traktowanie jako argument przeciwko Krisowi tego, że prawdopodobnie się kochali, było całkowicie debilne.
Problem polegał na tym, że w jednej okropnej kwestii Minho miał rację – w stosunku do niego byliśmy kompletnie bezbronni. Nie zdawałem sobie z tego przedtem sprawy. To znaczy... nie byłem na tyle głupi, by wierzyć w obiektywizm ludzi. Jednak do teraz, dopóki Minho nie stanął przede mną, tak naprawdę miałem nadzieję, iż w razie czego państwo, prawo, inni dorośli nas uratują. Że wszystkim się zajmą, wypuszczą i uszczęśliwią. Dzisiaj zrozumiałem, że na nic takiego nie mogę liczyć.


***


Lay wyszczerzył się do mnie radośnie, entuzjastycznie machając zdrową ręką. Druga, unieruchomiona miała niedługo znowu być zdolna do użytku. Przynajmniej taką miałem nadzieję.
Kiedy patrzyłem na jego rozpromienioną twarz, czułem wyrzuty sumienia, że dopiero teraz przyszedłem go odwiedzić. W ciągu tych paru miesięcy nasza przyjaźń nieco się zjebała, ale wciąż był tym samym chłopakiem, który na początku gimnazjum uczył mnie jeździć na deskorolce. I który mniej więcej od tego czasu ćpał.
- Ja pierdolę, nigdy w życiu nie byłem na większym detoksie – jęknął na powitanie.
Doskonal wiedziałem, do czego zmierza. Niestety, niczego mu nie przyniosłem. Po pierwsze nie zamierzałem wspierać jego narkomanii. Po drugie nie byłem na tyle głupi, żeby pozwolić mu mieszać leki z dragami. Po trzecie nie chciałem wywoływać jeszcze większej afery. W szpitalu wszystko wyszło, jego rodzice się dowiedzieli, prawdopodobnie czekał go odwyk – inaczej mówiąc, miał przejebane.
Dlatego zignorowałem tę jakże oczywistą aluzję. I skupiłem się na sprawie, dla której tak naprawdę przyszedłem. Czasami byłem obrzydliwym pragmatykiem.
- Lay, jak teraz wyglądają twoje stosunki z – szukałem odpowiedniego słowa - gangiem? W sensie z D.O?
Wyprostował się.
- Staaary, oni mnie zepchnęli ze schodów. O jakich stosunkach ty mówisz? - parsknął.
Tego się obawiałem. Musiałem skontaktować się z D.O, tylko to mi pozostało. W poprawczaku taka rozmowa mogłaby się skończyć wpierdolem, wolałem ogarnąć wszystko przed powrotem tam. W momencie, gdy mój jedyny kontakt wysiadł... Kurwa.
- Będziesz tam musiał wreszcie wrócić – zauważyłem chłodno. - Co wtedy zrobisz? Zaczniesz ich ignorować, odejdziesz? Myślisz, że cię za to nie pobiją?
Wyglądał na wstrząśniętego, zupełnie jakby nie myślał o tym w trakcie pobytu. To było całkiem możliwe, nigdy nie odznaczał się jakimś wyjątkowo realistycznym podejściem do życia. Tak jak i odwagą. Lay był absolutnie przerażony. Już czułem wyrzuty sumienia.
- Ja... ja nie mam pojęcia, to... to wszystko mnie przerasta – wystękał. - Stary, nie mogę tam teraz wrócić! Oni mnie pożrą, przetrawią, wyrzygają i zjedzą jeszcze raz.
Potrząsnąłem głową.
- Wrócisz – byłem bezwzględny. - Wrócisz, będziesz chodził ze spuszczoną głową i ignorował ich przytyki. Zrobisz to, rozumiesz? Żeby w nic cię już nie wmieszali.
Chyba byłem zbyt bezpośredni. Lay był tchórzem, jednak w życiu nie zamierzał się do tego przyznać. Uniósł wysoko podbródek i potrząsnął głową.
- Nie dam sobą pomiatać.
- To nie będzie pomiatanie! - zaprotestowałem żywiołowo. - Też tak staram się robić, by nie mieć problemów. Tylko że jednocześnie, wiesz, staram się ich rozwalić. Ty będziesz mógł zrobić to samo, ale o wiele lepiej, bo od zewnątrz.
Nie wyglądał na przekonanego, jednak przynajmniej z jego twarzy zniknęło już oburzenie.
- Niby jak?
Pochyliłem się konspiracyjnie ku niemu, niemal jakby to nie pielęgniarka, a D.O stał obok i robił wszystko, by nas podsłuchać.
- Potrzebuję twojej pomocy.


***


Próbowałem skontaktować się z Amber od dwóch dni. Odkąd uciekłem od Minho, nie odpowiadała ani na telefony, ani na esemesy. Nie wiedziałem nawet, czy zabrała od niego moją biedną kurtkę. Było mi przykro, mimo że całkowicie ją rozumiałem. Gdyby to ona zostawiła mnie samego w mieszkaniu psychopatycznego nieznajomego, prawdopodobnie w zamian porwałbym i torturował całą jej rodzinę.
- Luhan.
Automatycznie podniosłem wzrok znad komórki. Nie zauważyłem, kiedy tato wszedł do mojego pokoju. Ani kiedy zaczął przeglądać moją playlistę wyświetlaną na komputerze. Odsunął się od ekranu, by przenieść całe zainteresowanie na mnie.
- Luhan – powtórzył – czy ty i twoja d z i e w c z y n a... To jest na poważnie?
Spuściłem wzrok na podłogę. To było żenujące. Dlaczego nikt mnie przez całe życie nie przygotował na taką rozmowę? Nigdy nie przeprowadziliśmy takiej nawet dotykającej t e g o tematu. Kiedy skończyłem szesnaście lat, na moim biurku wylądowała paczka prezerwatyw – tak wyglądała moja edukcja seksualna. Istnym cudem było to, że nie uważałem chorób przenoszonych drogą płciową za spisek żydomasonerii. Powinni mi dziękować za bycie gejem – inaczej wychowywaliby już dwójkę wnuków.
- Nie mam pojęcia – odpowiedziałem nadspodziewanie szczerze.
Tato poprawił okulary. Jego policzki płonęły jak pochodnie, widziałem to nawet w tym świetle. Nie bawiło mnie to – właśnie po nim odziedziczyłem niemożliwe do ukrycia rumieńce.
- Więc to nie jest na poważnie – był równie zmieszany jak ja – a i tak już...?
To pytanie było tym głupsze, że zadał mi je własny ojciec. Kurwa. Tato wypytywał mnie o seks z innym chłopakiem. Nigdy nie sądziłem, że tego dożyję. Podrapałem się po karku, próbując telepatycznie wymazać tacie wspomnienia o tym zdarzeniu.
- Luhan, zapytałem.
Misja zakończona niepowodzeniem.
- Taaatooo – jęknąłem. - Naprawdę musimy przez to przechodzić?
Nie odpowiedział, tylko podjechał ku mnie na krześle obrotowym. Wyciągnął telefon, by napisać jedno słowo: mama.
Wszystko jasne. Dlatego wciąż mówił o „dziewczynie” zamiast używać imienia Sehuna! Rozejrzałem się, irracjonalnie mając nadzieję złapać rodzicielką na chowaniu się za szafką. Jednak... skąd niby się dowiedziała?
Posłałem tacie pytające spojrzenie, a on nonszalancko wzruszył ramionami. Zbyt nonszalancko. Super, wygadał się. Wiedziałem, że nie powinienem na nim polegać. Chociaż mimo wszystko nie było tak źle. W końcu powiedział mamie o pięknej jak pierwiosnek dziewczynie, nie o chłopaku z poprawczaka. Pewnie odkładała już pieniądze na mieszkanie dla ukochanego syna i jego wybranki. Nie mogłem jej teraz rozczarować. Zamordowałaby mnie, gdyby dowiedziała się prawdy. Albo zaczęłaby płakać, co byłoby jeszcze gorsze.
- Więc – tato głośno przełknął ślinę – nie chcesz, żeby to było na poważnie?
- Oczywiście, że chcę! - wyrwało mi się.
Ciszę, która zapadła, Kris z pewnością nazwałby "refleksyjną". Dla mnie była zwyczajnie niezręczna, zresztą jak cała rozmowa. 
Tato nie wyglądał na specjalnie zszokowanego. Zdawałem sobie sprawę, że wolał mnie w heteroseksualnym wydaniu, lecz nie zamierzał mnie krzyżować za bycie z chłopakiem. Zdziwił go jedynie poziom entuzjazmu w moim głosie, musiałem się nieźle wydrzeć. Plułem sobie w brodę za niedostrzeganie przez kilkanaście lat, jak tolerancyjny i wspaniały jest. Gdybym trochę pomyślał i powiedział mu o wszystkim kilka lat temu, nie musiałbym się chować przed homofobicznymi zjebami ze szkoły.
- Czy w takim razie nie powinieneś tego po prostu powiedzieć? - Tato wydawał się całkowicie poważny, oprawki jego okularów błyszczały filmowo. - Teraz zbadasz teren, wszystko wyznasz, za chwilę wyjdziesz z poprawczaka i wszystko będzie okej, nieprawdaż?
Mój entuzjazm nieco opadł. Z takimi radami mógł iść do Rozmów w toku, nie do mnie. Niczego nie rozumiał. Moim problemem było właśnie to, że tak szybko wychodziłem z poprawczaka.


***


- Ktoś z dorosłych jest w domu?
- Nie – niemal odwarknąłem do domofonu.
Kulturalni ludzie tak nie reagowali. Kulturalni ludzie odpowiadali uprzejmie, nieporuszeni faktem, że ich kilkunastoletni głos bez zastanowienia wzięto za niepełnoletni. I nie mieli z tego powodu kompleksów. Cóż, ja nigdy nie byłem zbyt kulturalny. Ani dojrzały.
Gdy dzwonek rozbrzmiał niecałe dwie minuty później, niemal dostałem zawału. I poczułem swego rodzaju tryumf. Czyżby to kurier wrócił na ścieżkę rozsądku i postanowił potraktować mnie jak dorosłego?
Otworzyłem zamaszyście, by natychmiast tego pożałować. Szarpnąłem drzwiami, jednak był zbyt szybki, nie zdążyłem ich zamknąć. Jak on mnie, kurwa, znalazł?
- Spokojnie. - Minho wszedł do mieszkania. - Przyszedłem odnieść kurtkę.

9 komentarzy:

  1. Pierwszy komentarz, yaaay!
    Ten rozdział jest prawdziwą Enigmą! Naprawdę, czuję się zdziwiona podczas czytania go, zwyczajnie więcej pytań, niż odpowiedzi było kiedykolwiek. Cieszę się, że Luhan coś robi, że ma jakiś plan (kiedy nam go zdradzisz, hm, hm? C: ), że nie poddaje się i stara walczyć. Gorzej, że Minho też nie wydaje się poddawać. Mam głęboką i szczerą nadzieję, że ktoś go zamorduje albo pożre albo przynajmniej zgnębi tak jak on zgnębił Sehuna. Mam nadzieję, że nie popadam w zbytni słowotok ani się nie powtarzam, TYLKO CO DALEJ Z LUHANEM, CZY MINHO GO SKRZYWDZI? Amber, przybądź, fighting, całkowicie ją uwielbiam, mimo że naprawdę za dziewczyną nie przepadam. Niech złączy siły z D.O i wszystko rozwalą B|

    OdpowiedzUsuń
  2. o matko.... Minho da mu wpierdol, ja to czuje ;_;
    Rozmowa z ojcem Luhana zabiła mnie XDD
    Niech Lu, D.O, Lay i Hun założą gang i napadną na temtego psychola :') mogliby wziąć Tao do kompletu
    weny życzę i czekam na kolejne rozdziały~~
    /Miyuki (͡° ͜ʖ ͡°)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zwykle zapłakałam. Nie wiem, co mam napisać, dosłownie. Zero myśli. Ale chce, żebyś wiedziała, że jestem i że ja wciąż czekam na dalsze rozdziały. Boję się o Luhana, o jego i Sehuna związek, o całe ich pojebane życie.

    OdpowiedzUsuń
  4. LUHAN, UCIEKAJ PRZED MINHO!
    "- Dzień dobry – powtórzył cierpliwie Minho. - Co cię sprowadza aż pod mój dom, Luhanie?
    - Chęć skopania ci mordy – odpowiedziała bezbłędna jak zawsze Amber"
    Uwielbiam ją XD
    Rozdział genialny jak zawsze!

    OdpowiedzUsuń
  5. minho to chuj, tyle w temacie :|
    zobaczymy jak to jego "oddanie" kurtki się potoczy.

    OdpowiedzUsuń
  6. OKEJKA. Więc stwierdziłam, że zamiast komentować pod każdym rozdziałem, napisze na końcu przy XIII i wyrzuce z siebie wszystko co myślę i czuję (zapewne zapomnę o 99% rzeczy, które chcę tu zamieścić, ale takie życie). Trafiłam na to opowiadanie przez grupę na fb, na której już [chyba] dawno zamieściłaś posta [nie pytaj czemu schodziłam w najdalsze zakątki tej grupy bo sama nie mam pojęcia]. Ogólnie chujowy nastrój, sad violin 10 h w słuchawkach i moje oczy wyhaczyły słowo 'poprawczak', czyli idealny wakacyjny wieczór. I w taki sposób zaczęłam czytać pierwszy rodział, przeszłam przez drugi i skonczyłam na trzynastym mając głęboko w dupie, że jest równa druga w nocy. Najpierw zacznijmy od moich myśli na temat postaci. Luhan. Jak już być ciotą to chociaż w jakimś stylu. Rozumiem, że uczynienie z niego 'mistrza pojedynków' było przemyślanym zabiegiem i ciotowata jest kazda główna bohaterka kolejnej koreańskiej dramy. Dzięki Bogu Luhan ma język, którym potrafi się posługiwać. Jestem za to naprawdę wdzięczna. Z jednej stronny Lu zachowuje się jak ja [czyt. nastolatka ze zbyt dużą ilością hormonów w tagu gej porno], a z drugiej strony jak nie wiem, tego słowa brakuje w moim słowniku albo zapomniałam jak ono brzmi. Mam nadzieję, że zrozumiesz. Jak nie ... cóż to trudno, to nie jest jakaś zbyt istotna informacja. (chyba). Teraz przejdźmy do współlokatora wcześniej wspomnianego Pana. Powiem Ci, że jak zobaczyłam 'Minho x Sehun' to zastanowiłam się co do cholery będzie się odwalać w tym opowiadaniu i skąd wziął się tu Minho i czemu akurat to on musi być z Sehunem, bo przecież to Luhan był kandydatem do i can do this all night long baby, ale moje serce to wytrzymało i od razu jak tylko Lu przekroczył próg pokoju zrozumiałam powiązanie. Rzeczy --> Seks ----> Minho (---> będzie problem)[dodaje w nawiasie, bo to było dla mnie mniej oczywiste, szczerze mówiąc myślałam, że Minho bzyka przynajmniej połowę ośrodka]. Co tu mówić o Sehunie, nie mogę krytykować nic po tym jak wiem już w końcu za co siedzi i wow, kolego szkoda, że tak późno dostałeś ten pistolet, bo należało to zrobić jak pierwszy raz włożył Ci kutasa do dupy. {ultimate feels, wybacz}. Lubię jego postać, bo mimo, że wydaje się niebezpieczny widzę go jako potulnego kotka, który chce się połasić. Jak już opowiedziałam o Hunhan, to powiem Ci, że scena seksu była naprawdę okej i w samej historii nie chodzi (chyba) o pieprzenie po kątach, więc to, że nie jesteś mistrzem smutów nie sprawia żadnego problemu (dodatkowo parę więcej i już będziesz w tym całkiem dobra), lubię ich relację i ich zakochiwanie się w sobie nawzajem. Bo chyba osh też kocha Luhana?!?! Prawda?!?! Bo jeżeli nie, to skończymy z bardzo smutną nastolatką skaczącą z mostu... Po wyobrażeniu sobie tego mam nadzieję, że nawet jeżeli bedzie apokalipsa to oni wciąż będą siebie głupio kochać .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okej jestem szczęśliwa, że zanim wysłałam ten komentarz to go skopiowałam, bo tak blogger wytrzasnąłby mi bardzo, a to bardzo niemiły żarcik, a po naprodukowaniu dopiero początku napisałabym ponownie tylko jedno słowo. Tak więc przejdę do kolejnej postaci i zwisło na Layu, którego nie ogarniam, ale to moze przez to, ze nie skupiłam się wystraczająco czytając, ale jest noc, mam wytłumaczenie. Nie dziwi mnie fakt, że wciąga zielsko, trawę czy co tam sobie chcę. Prawda jest taka, że w każdym opowiadaniu znajdzie się chociażby malutkie odbicie stereotypów, czy żarcików fandomowych. Bez tego nie miałoby to całe gejowanie takiego uroku. Miałam na początku nadzieję, że Chen będzie friends z Luhanem, nie wiem dlaczego, ale nie rozwinełąś tej postaci prawie w ogóle, więc chyba nie mam co liczyć. Ale taki los, że niektórzy pozostają w tyle. Teraz kolejną osobą jest Kris, który mimo wszystko jest dla mnie najbardziej zagadkową osobą w całym opowiadaniu i z niesamowicie silną psychiką. To jest ta postać, na której imienia widok świeciły mi się oczy niczym dwa płomyki, bo go nie da się nie lubić. Wyobrażam go tez sobie jako takiego hipisa, który tanczy i śpiewa, że nie można walczyć, peace i te sprawy. Tao, jak jest powiedziane w opowiadaniu, to psychol. Psychol, którego również lubię. Nawet jeśli prawie odciął ucho mojego ultimate. To było dawno, więc przymknę na to oko. Następnie D.O Kyungsoo i jego zgraja niczym z Harry'ego Pottera (co mnie niesamowicie śmieszy za każdym razem), czy to możliwe, że przydupase to Beakhyun i Chanyeol? To by było wtedy takie zabawne. Szczerze mówiąc to jego postać irytuje mnie najbardziej jak yo men i tak już nic nie zdziałasz zajmij się Kaiem, piprzcie się przez całe opowiadanie i przestańcie robić kolejne problemy z dupy. P.S. Kai psycholog poprawczakowy, to dla mnie tak śmieszna rzecz, że nie wiem jak mam to skomentować.
      P.S.2. Dlaczego całe to miejsce pełne jest gejów lub lubiących wychowanków wychowawców.
      Dodatkowo uwielbiam scene frajera Luhana, który wypowiedział na głos to co myślał, czyli jak zjebać sobie życie w ff (Poradnik dla początkujących pisarzy, rozdział pierwszy, zdanie pierwsze), ale mimo wszystko nadal jest najlepszą (po seksie, he) akcją tego opowiadania. A nie, jest jeszcze ojciec, ale on wystrzelił w galaktykę, tak więc on nie zalicza się pod żadne wskaźniki wyjebania zajebistości i tych spraw. Chyba przeszliśmy do postaci tego skurwiela Minho, który irytuje mnie bardziej niż wszyscy skurwiele razem wzięci, ale oczywiście musiała mu się tak bardzo sposobac dupa Sehuna, że uparł się na Luhana i ... po prostu dodaj do swojej fabuły jakąś luźną czerwoną cegłe, która spada na głowe Minho jako niezapowiedziany zwrot akcji, a będę niesamowicie wdzięczna. Nie wiem co myśleć o Siwonie, bo z jednej strony wydaje się głupi jak but, a z drugiej dawno temu cos tam naadał Luhanowi, co jednak nie robi z niego takiego idioty. Sama nie wiem.

      Usuń
    2. Przepraszam, ale jeszcze nie skończyłam. (w takim tempie, to moj komentarz będzie dłuższy niż cały rozdział, ale co mi tam). Teraz skupie się na fabule. Troszeczkę. Ogólnie podoba mi się fakt, że wszystko tak gładko płynie. Nie czuję żadnych przeskoków, niedomówień, wszystko jest ładnie poukładane. Możliwe, że to zasługa Twojego stylu pisania, który tak trochę bardzo kupił moje biedne przepełnione nieczystością serce, ale mimo wszystko sprawia to, że cholernie dobrze czyta się każdy rozdział i przechodzą mi one niczym jak woda przez palce. Cieszę się, że miłość (?!?!?!) Sehuna i Luhana, nie wiem jak to powiedzieć, wygląda na bardzo naturalną, nie wzieła się ona ani z dupy, ani nagle po tym jak Sehun się pociął, Luhan wyznaje mu miłość, są razem, happy end i te sprawy jak w szajsowatych one shotach jeżeli chodzi o mangi w kategorii romans, a ja shoujo naczytałam sie tyle, że nie dziwie się, ze rzuciło mi się na geje. Dodając nie ma tez jakichś miliona dramatycznych scen aby pokazac jak to w tragicznym położeniu są i jak to tragicznie ich życie potraktowało i jeszcze więcej tragicznie, dramatycznie, niesprawiedliwe, że aż się chcę rzygać, bo naprawdę można tego się domyślić z fabuły i samego faktu, ze jest się w poprawczaku. Bardzo lubię ten motyw z trzymaniem za dłonie. Ogólnie takie rzeczy mnie łapią za serce. Ogólnie mam fetysz dłoni, w co wchodzi trzymanie za dłonie i jaką mi to sprawia radość, że to trzymanie pobitego Luhana za rękę było dla mnie większą rozkosza niż seksy o mój boże w sekcji wydzielonej dla postaci zapomniałam o ojcu Luhana, a to mój mentor przez życie, jestem szczera. Jeszcze ten tekst z tym, że ojciec słyszał jak Sehun robi mu loda (na co przeszły mnie ciarki) powalił mnie na lopatki i nawet jak była 1:30 w nocy zasmiałam się na cały blok i dziwię się, że nie zgarnęła mnie jeszcze policja za zakłócanie ciszy nocnej. Dodatkowo Sehun - dziewczynka naprawde mnie bawi, to taki przyjemny akcent, który pokazuję, że są rożne światy, w którym jedni wiedzą zbyt dużo, a w drugim taki ojciec luhana, dla ktorego najwazniejsze jest to by matka nie ogarnęła i przekonany, że jego syn jest szcześliwy w tej budzie, która podobno ma pomagać nieletnim przestępcom.

      Usuń
    3. Wracając do fabuły również ujeły mnie za serce fajeczki na dachu, szkodza tylko, że nie było jakiejś poetyckiej gadki o gwiazdach, bo wtedy juz zupełnie roztopiłabym się na gluta niepotrafiącego funkcjonować w społeczeństwie. (jakbym teraz potrafiła, ale pomińmy ta kwestię). Lubię też fakt, że w jakiś dziwnie porąbany sposób Luhan, Sehun, Kris i Tao mają taką jakby swoją paczkę idioty, psychopaty x 2 i hipisa. Brzmi to badziewnie. Na szczęście w praktyce wygląda o wiele lepiej. Bardzo nie lubię wątku z D.O i tego jak bardzo Luhan staje się wtedy ciapowaty, bo on z każdym dniem coraz gorzej ogarnia coś takiego jak oddać jak ktoś cię uderzy, ale może udziela mu się atmosfera pokojowego rozwiązywania konfliktów za pomocą mediatora od Kria. Cóż. Nie zdziwiłabym się. Sam wątek z Kaiem ... cóż idiota wyrolował idiotę, co tu więcej gadać, na razie stara się zachować swoją pracę, niech tylko się nie zesra z tego powodu, bo zachowuje się jakby to była praca za miliony na sekundę dosłownie. Dodatkowo to co się dzieje na przepustce to istna nowela i czemu ja tak bardzo kocham takie fillery (to wcale nie jest sugestia abyś napisała ich więcej, to tylko drobna propozycja), bo takie rzeczy tak miło sie czyta i nie trzeba pamiętać o tym, że parę zdań wcześniej Minho chciał cię udusić i nie wiadomo co jeszcze. Tak. Zdecydowanie lepsze. Mam nadzieję, ze Amber nie jest obrażona dożywotnio na Luhana, powinna sobie zdawać sprawę z tego, że jej przyjaciel to idiota i ciota w jednym i szybciej czy później spierdoli z podkulonym ogonem. I cóż Minho, taki miły Pan, odnosi Luhanowi jego płaszcz. Żebym tylko nie popłkała się ze wzgędu na jego hojność i dobroć. Prawdopodobnie ma zamiar rozwalić Luhanowi łeb w nastęonym rozdziale. Ale cóż życie nie rozpieszcza. Podsumowując musze kliknąć cię do obserwowanych, opowiadanie jest cudowne i mam nadzieję, ze moje komentarze napełnią cie weną do nowego rozdziału. Ogólnie cud, że przebrnęłaś przez to zbyt dużo paplaniny od rzeczy, wystarczyło by jeszcze abym ci napisała jakie lubię najbardziej jedzenie, ale chyba nie chcę tego robić, bo zostanę wzięta za kolejnego psychopate. Dużo weny!
      Bakeł~

      Usuń