Pairing: Bang x Zelo (B.A.P); Bang x randomowa kobieta
Tematyka: angst, zerwanie, problemy związane z wiekiem jednej osoby w związku
Ostrzeżenia: przekleństwa, seks
Tandetne, błyszczące
samochody przemierzały wolno ulicę. Tłum ludzi poruszał się
szerokim chodnikiem w ściśle uporządkowany, wyuczony sposób.
Spieszyli się do pracy, szkoły, niektórzy do domu, jeden mężczyzna
na pewno biegł z kwiatami do obrażonej kochanki. Nikt nie zwracał
uwagi na brzydkie auta ani na setki biegnących osób. Nikt też nie
zatrzymał się, by spojrzeć w witrynę jednej ze znajdującej się
przy ulicy kawiarni.
Gdyby nie przesiadujący w
kafejce goście, nie mieliby powodu, by żałować, iż tego nie
zrobili.
Wystrój kawiarni nie był
specjalnie oryginalny. Właściciel starał się uczynić go
przytulnym poprzez upodobnienie do tysięcy innych. Pozbawione wyrazu
sale, nierzucające się w oczy obrazy nijakich artystów, lecąca w
tle niechwytliwa, nieprzeszkadzająca muzyka. Wszystkie meble były
nowe, z jednej kolekcji.
Przy świeżo
polakierowanym dwuosobowym stoliku siedziało dwóch młodych
mężczyzn. Obaj mieli na sobie niewyróżniające się, ale dość
drogie kurtki, neutralne spodnie i ciemne obuwie. Nienormalne kolory
włosów nikogo nie dziwiły – w tej dzielnicy funkcjonowała dość
liczna grupa młodzieżowej bohemy. Jeden zakrywał brodę opaską,
poza tym nie mieli żadnych znaków szczególnych. Wydawali się
idealnie dopasowani do bywalcy kawiarni, mimo że nikt ich tutaj nie
kojarzył. Zupełnie jakby starali się wtopić w tłum, uniknąć
rozpoznania. Prawdopodobnie tak było.
- Rozumiem. - Zelo
przesunął talerzyk po blacie. Nie dokończył ciasta. - Chociaż w
zasadzie nie. - Przeniósł wzrok na Banga. - O czym ty do mnie,
kurwa, w ogóle mówisz?
Yongguk przewrócił
oczami. Był przygotowany na taką reakcję, ale spokój Zelo uśpił
jego czujność. Chłopak ani razu mu nie przerwał, ani razu nie
zaprotestował i Bang wręcz liczył na to, że rozstaną się bez
scen.
- Masz siedemnaście lat.
– Westchnął ciężko.
- I co z tego?
- Jestem od ciebie
cholernie starszy. Junhong, jesteś... - Upił łyk kawy. - Jesteś
jeszcze dzieckiem. Tu nie chodzi o to, że nie chcę z tobą być,
ale, zrozum, nie da się być...
- Chodzi ci o seks? -
przerwał obcesowo. - Przecież to legalne.
Bang wypluł kawę na
stolik. Wyciągnął serwetkę i w ciszy wycierał blat. Czuł na
sobie wzrok chłopaka.
- Oczywiście, że nie –
odparł wreszcie. - Po prostu nie chcę niszczyć naszej przyjaźni.
Za kilka miesięcy przestaną ci szaleć hormony i ci się odechce,
a...
- Przez cały rok –
cedził – w ogóle ci to nie przeszkadzało. Dokładnie przez cały
rok, miesiąc i dwa dni. W momencie, kiedy zaczęliśmy się
pieprzyć, miałem szesnaście lat, kochanie. Szes-naś-cie.
Bang zamknął oczy. Nie
chciał tego słuchać, szczególnie że Zelo miał rację. Nigdy mu
to nie przeszkadzało. Ale teraz zaczęło. Nie wiedział dokładnie
kiedy. Może gdy zapytali się matki chłopaka, kiedy znajdzie sobie
dziewczynę, a ona odpowiedziała, że jej syn jest na to za młody?
A może pod wpływem jednej z „tych” rozmów z Himchanem, które
zawsze sprowadzały się do „ograniczasz go, idioto”? Nie miał
pojęcia.
Ale zdecydował. I nie
zamierzał zmienić zdania.
- Więc...?
Zelo podniósł się z
siedzenia. Bang przez jedną krótką chwilę był pewien, że zaraz
go uderzy. Chłopak jednak jedynie przeczesał dłonią włosy. Jego
kąciki ust uniosły się ku górze, zmierzając do stania się
złośliwym grymasem, który jednak się nie pojawił. Zastąpiła go
gorzka parodia uśmiechu.
- Spierdalaj.
Lokal niemal zatrząsł
się w posadach, gdy Zelo pełen złości trzasnął drzwiami.
Zupełnie jak dziecko.
~~
Pomieszczenie było
przestronne i wspaniale ozdobione. Wszystko do siebie pasowało,
żaden sprzęt, żadna ozdoba nie została tam postawiona
przypadkowo. Robota specjalistów od wystroju wnętrz albo
wyjątkowego gustu właściciela.
Bang nie zwracał na to
uwagi. Bezmyślnie wpatrywał się w profil Zelo. Chłopak śmiał
się z dowcipów opowiadanych przez siedzących obok ludzi. Chyba do
imprezy nie znał żadnego z nich.
- Całusa za twoje myśli
– szepnęła... Jia? Hyorin? Naeun? To nie tak, że jej nie lubił.
Po prostu było ich za dużo.
Uśmiechnął się do niej
krzywo, z niechęcią odwracając wzrok od przyjaciela. Pocałował
ją krótki i bez zbytniego zaangażowania, co zaowocowało
naburmuszoną miną dziewczyny. Przewrócił oczami, ale zanim
zdążyła się roześmiać, przyciągnął ją za brodę.
Całowała dobrze, on
zresztą też. Miała niewiarygodnie wąskie wargi, które zawsze go
irytowały. Musiał się wiele namęczyć, by nie wyjechać poza
linię ust, nad wszystkim panować i nie popełnić jakiegoś błędu.
Lubiła perfekcję, to pamiętał. Chaotyczne, nagłe pocałunki nie
były w jej stylu i zdążył się do tego przyzwyczaić.
Oderwali się od siebie w
idealnym, dokładnie wyliczonym przez nią momencie. Nigdy nie
potrafił zrozumieć, po co przejmować się czasem trwania
pocałunku, ale ona, studentka biologii, twierdziła, iż można to
obliczyć. Nie protestował, nie potrzebował przedłużać
pocałunków. Nie z nią.
Zelo patrzył na niego.
Nie zwracał uwagi na kolegów, tylko z widocznym zniesmaczeniem
obserwował ich pokaz uczuć. Widząc, że Bang na niego patrzy,
powoli pokręcił głową.
Poczuł, jak uniosły się
wszystkie włoski na jego ciele.
Niewygodny obcisły strój
nie polepszał sytuacji. Liderowi nie pomagała żadna ilość
wiercenia ani kręcenia. Nie miał pojęcia, jakim cudem jego
dziewczyna niczego nie zauważyła. Jakim cudem Zelo niczego nie
zauważył.
Przez resztę wieczoru
starał się go ignorować, ale zbyt często przyłapywał się na
przyglądaniu chłopakowi. Zaczął pić, lecz jego myśli były
równie klarowne jak na początku imprezy. Kiedy Zelo posłodził
kawę – naprawdę nie sprzedawali mu wciąż alkoholu? - i polizał
łyżeczkę, Bang zrozumiał, że nie wygra z organizmem.
Usprawiedliwił się
bezsensowną zbitką słów, wstał i praktycznie wybiegł do
toalety. Nawet nie czuł twardości, był jedynie narastający ból.
Zsunął spodnie, by wyciągnąć pulsującą erekcję. Zacisnął
palce wokół przyrodzenia i jęknął z ulgi. Przesuwał szybko ręką
wzdłuż jego długości, próbując powstrzymać nasuwające się
wizje Zelo. Musiał zaraz wrócić, nie mógł dać im, jej, MU
powodów do przypuszczeń, że...
Zamarł, kiedy czyjaś
dłoń dołączyła do jego własnej. Chłopak stał naprzeciwko
niego, przygryzając wargę. Bang nie odezwał się, kiedy ten osunął
się na kolana. Mógł dojść od samego patrzenia na twarz Zelo,
przepełnioną tą samą potrzebą, z powodu której sam płonął.
Kiwnął głową na znak
zgody, a wtedy chłopak otoczył wargami jego członka. Całe ciało
Banga wygięło się w stronę tych ust, niemal tracąc równowagę.
Oparł się plecami o ścianę i zamknął oczy, by na niego nie
patrzeć, nie przypominać sobie, jak było wcześniej.
Ale pamiętał. Pamiętał
ten śliski, delikatny język, sposób w jaki przesuwał się po jego
męskości, pamiętał nawet jak zaciskał desperacko palce we
włosach Zelo. Pamiętał wszystko, co robili teraz, bo jego wrodzony
masochizm nie pozwolił mu zapomnieć. Nikomu by nie pozwolił.
Nie pamiętał tylko, jak
wygląda twarz Zelo, więc popełnił ten błąd i popatrzył w dół.
Chłopak podniósł wzrok i nic więcej nie było potrzebne. Kolana
Banga ugięły się pod nim, a świadomość zniknęła, pozwalając
mu skupić się jedynie na otaczającym jego ciało cieple.
Jasność myśli
powróciła, gdy Zelo przysunął się, by go pocałować. Odruchowo
cofnął się o krok, niemal niezauważalnie, ale chłopak
natychmiast znieruchomiał. Pokręcił głową z dziwnym uśmiechem.
- Nie bój się, to nie
zniszczy naszej przyjaźni.
Wyszedł
z pomieszczenia, odprowadzany wzrokiem Banga. Nawet on przestał się
łudzić, że istnieje między nimi jakakolwiek przyjaźń.
~~
Siedział na zewnątrz, w
czymś rodzaju tarasu połączonego z ogrodem. Mimo pory roku było
całkiem ciepło – na tyle, że mógł siedzieć w samej bluzie.
Niebo było tak czyste, że mógł dostrzec gwiazdy. Idealny wieczór,
idealne miejsce na randkę, nie na siedzibę jedynego uciekiniera z
przyjęcia, który na dodatek ma zamiar się upić bez zachwycania
naturą.
Jego zęby szczękały,
chyba jednak nie było tak ciepło jak sądził. Skulił ramiona i
przycisnął bliżej do ciała materiał bluzy. Nie chciał tam
wracać.
- Dalej jestem za młody?
Głos Zelo uświadomił
mu, dlaczego nie podobało mu się na przyjęciu. Nie miał zamiaru
dopuścić do tego, by sytuacja sprzed kilku miesięcy się
powtórzyła. Unikał wszelkich imprez, w studiu w ogóle nie
rozmawiali – pewnego dnia Jongup pogratulował mu dobicia do setki
wymienionych słów z Zelo w przeciągu ostatniego półrocza –
nawet jego dziewczyna zwróciła na to uwagę.
- Dalej – odparł
twardo.
Zelo prezentował się
fatalnie. Mokre, przylepione do czoła włosy, zaróżowiona od
alkoholu twarz i oblana jakimś płynem koszulka. Sądząc po jego
oddechu i sposobie poruszania się, był kompletnie pijany. Jedynie
oczy były trzeźwe; ciemne i przenikliwie wpatrujące się w niego.
- Ja... jestem...
zmęczony. - Chłopak przerywał co chwilę, nie wiedzą co
powiedzieć. - Po prostu zmęczony. Nie mam już siły, żeby
udowadniać ci, że jestem odpowiednio dojrzały, by cię kochać.
Ja... po prostu już dłużej nie mogę.
Gniew zniknął i ustąpił
miejsce wręcz słyszalnemu cierpieniu połączonym z drobnymi,
spływającymi po policzkach łzami. Bang potrząsnął głową,
próbując przekonać do swoich racji samego siebie. Cichy szloch
Zelo niemal rozbił jego wzniesiony mur obojętności.
- Yongguk, tylko powiedz,
tylko mi powiedz, że nie przestałeś...
Bang pragnął jedynie
odejść. Wolał mierzyć się przez kolejne dni z samym sobą w
lustrze, niż być tutaj i słuchać Zelo. Ale nie mógł.
Drżącymi palcami oplótł
szyję chłopaka i pokręcił głową.
Pocałunek nie były
przemyślane ani zaplanowane. Nie przypominały tych perfekcyjnych w
wykonaniu jego dziewczyny. Były chaotyczne, przerywane gorączkowymi
zaczerpywaniami powietrza. Obaj byli równie zmarznięci, ale
przestali zwracać na to uwagę w momencie, gdy ich ciała wreszcie
spotkały. Kiedy Bang wsunął język między wargi Zelo, poczuł
jakby nagle cały jego świat przestał być tak skomplikowany jak
zawsze mu się wydawał. Wszystko stało się jasne. Był tylko Zelo
i jego usta, które przywoływały niemal zapomniane emocje,
wstrząsające jego umysłem.
- Kocham cię –
wyszeptał Bang, z całych sił próbując zatrzymać ich pocałunek.
Jego język nie przestawał się poruszać, bo musiał, musiał
zapamiętać każde zagłębienie, krawędź zębów i drżącą
wypukłość.
Przerwał dotyk
niechętnie, by oprzeć czoło o tors chłopaka. W milczeniu chłonęli
nawzajem swoje ciepło. Nie odzywali się. Obaj czekali na jego
decyzję. Obaj, bo on także nie wiedział, co powiedzieć, co
zrobić, co...
- Przepraszam –
powiedział wreszcie, jeszcze do końca nie panując nad słowami.
Odwrócił się i opuścił
taras z nisko pochyloną głową. Nie potrafił zmusić się do
wyprostowania. Nie dał mu nic powiedzieć, udawał, że nie słyszy
wołań. W myślach jedynie przepraszał Zelo słowami, których
nigdy nie miał zamiaru wypowiedzieć.