wtorek, 28 stycznia 2014

Słowa, których nie zamierzał nigdy wypowiedzieć

Pairing: Bang x Zelo (B.A.P); Bang x randomowa kobieta 
Tematyka: angst, zerwanie, problemy związane z wiekiem jednej osoby w związku
Ostrzeżenia: przekleństwa, seks



Tandetne, błyszczące samochody przemierzały wolno ulicę. Tłum ludzi poruszał się szerokim chodnikiem w ściśle uporządkowany, wyuczony sposób. Spieszyli się do pracy, szkoły, niektórzy do domu, jeden mężczyzna na pewno biegł z kwiatami do obrażonej kochanki. Nikt nie zwracał uwagi na brzydkie auta ani na setki biegnących osób. Nikt też nie zatrzymał się, by spojrzeć w witrynę jednej ze znajdującej się przy ulicy kawiarni.
Gdyby nie przesiadujący w kafejce goście, nie mieliby powodu, by żałować, iż tego nie zrobili.
Wystrój kawiarni nie był specjalnie oryginalny. Właściciel starał się uczynić go przytulnym poprzez upodobnienie do tysięcy innych. Pozbawione wyrazu sale, nierzucające się w oczy obrazy nijakich artystów, lecąca w tle niechwytliwa, nieprzeszkadzająca muzyka. Wszystkie meble były nowe, z jednej kolekcji.
Przy świeżo polakierowanym dwuosobowym stoliku siedziało dwóch młodych mężczyzn. Obaj mieli na sobie niewyróżniające się, ale dość drogie kurtki, neutralne spodnie i ciemne obuwie. Nienormalne kolory włosów nikogo nie dziwiły – w tej dzielnicy funkcjonowała dość liczna grupa młodzieżowej bohemy. Jeden zakrywał brodę opaską, poza tym nie mieli żadnych znaków szczególnych. Wydawali się idealnie dopasowani do bywalcy kawiarni, mimo że nikt ich tutaj nie kojarzył. Zupełnie jakby starali się wtopić w tłum, uniknąć rozpoznania. Prawdopodobnie tak było.
- Rozumiem. - Zelo przesunął talerzyk po blacie. Nie dokończył ciasta. - Chociaż w zasadzie nie. - Przeniósł wzrok na Banga. - O czym ty do mnie, kurwa, w ogóle mówisz?
Yongguk przewrócił oczami. Był przygotowany na taką reakcję, ale spokój Zelo uśpił jego czujność. Chłopak ani razu mu nie przerwał, ani razu nie zaprotestował i Bang wręcz liczył na to, że rozstaną się bez scen.
- Masz siedemnaście lat. – Westchnął ciężko.
- I co z tego?
- Jestem od ciebie cholernie starszy. Junhong, jesteś... - Upił łyk kawy. - Jesteś jeszcze dzieckiem. Tu nie chodzi o to, że nie chcę z tobą być, ale, zrozum, nie da się być...
- Chodzi ci o seks? - przerwał obcesowo. - Przecież to legalne.
Bang wypluł kawę na stolik. Wyciągnął serwetkę i w ciszy wycierał blat. Czuł na sobie wzrok chłopaka.
- Oczywiście, że nie – odparł wreszcie. - Po prostu nie chcę niszczyć naszej przyjaźni. Za kilka miesięcy przestaną ci szaleć hormony i ci się odechce, a...
- Przez cały rok – cedził – w ogóle ci to nie przeszkadzało. Dokładnie przez cały rok, miesiąc i dwa dni. W momencie, kiedy zaczęliśmy się pieprzyć, miałem szesnaście lat, kochanie. Szes-naś-cie.
Bang zamknął oczy. Nie chciał tego słuchać, szczególnie że Zelo miał rację. Nigdy mu to nie przeszkadzało. Ale teraz zaczęło. Nie wiedział dokładnie kiedy. Może gdy zapytali się matki chłopaka, kiedy znajdzie sobie dziewczynę, a ona odpowiedziała, że jej syn jest na to za młody? A może pod wpływem jednej z „tych” rozmów z Himchanem, które zawsze sprowadzały się do „ograniczasz go, idioto”? Nie miał pojęcia.
Ale zdecydował. I nie zamierzał zmienić zdania.
- Więc...?
Zelo podniósł się z siedzenia. Bang przez jedną krótką chwilę był pewien, że zaraz go uderzy. Chłopak jednak jedynie przeczesał dłonią włosy. Jego kąciki ust uniosły się ku górze, zmierzając do stania się złośliwym grymasem, który jednak się nie pojawił. Zastąpiła go gorzka parodia uśmiechu.
- Spierdalaj.
Lokal niemal zatrząsł się w posadach, gdy Zelo pełen złości trzasnął drzwiami.
Zupełnie jak dziecko.


~~


Pomieszczenie było przestronne i wspaniale ozdobione. Wszystko do siebie pasowało, żaden sprzęt, żadna ozdoba nie została tam postawiona przypadkowo. Robota specjalistów od wystroju wnętrz albo wyjątkowego gustu właściciela.
Bang nie zwracał na to uwagi. Bezmyślnie wpatrywał się w profil Zelo. Chłopak śmiał się z dowcipów opowiadanych przez siedzących obok ludzi. Chyba do imprezy nie znał żadnego z nich.
- Całusa za twoje myśli – szepnęła... Jia? Hyorin? Naeun? To nie tak, że jej nie lubił. Po prostu było ich za dużo.
Uśmiechnął się do niej krzywo, z niechęcią odwracając wzrok od przyjaciela. Pocałował ją krótki i bez zbytniego zaangażowania, co zaowocowało naburmuszoną miną dziewczyny. Przewrócił oczami, ale zanim zdążyła się roześmiać, przyciągnął ją za brodę.
Całowała dobrze, on zresztą też. Miała niewiarygodnie wąskie wargi, które zawsze go irytowały. Musiał się wiele namęczyć, by nie wyjechać poza linię ust, nad wszystkim panować i nie popełnić jakiegoś błędu. Lubiła perfekcję, to pamiętał. Chaotyczne, nagłe pocałunki nie były w jej stylu i zdążył się do tego przyzwyczaić.
Oderwali się od siebie w idealnym, dokładnie wyliczonym przez nią momencie. Nigdy nie potrafił zrozumieć, po co przejmować się czasem trwania pocałunku, ale ona, studentka biologii, twierdziła, iż można to obliczyć. Nie protestował, nie potrzebował przedłużać pocałunków. Nie z nią.
Zelo patrzył na niego. Nie zwracał uwagi na kolegów, tylko z widocznym zniesmaczeniem obserwował ich pokaz uczuć. Widząc, że Bang na niego patrzy, powoli pokręcił głową.
Poczuł, jak uniosły się wszystkie włoski na jego ciele.
Niewygodny obcisły strój nie polepszał sytuacji. Liderowi nie pomagała żadna ilość wiercenia ani kręcenia. Nie miał pojęcia, jakim cudem jego dziewczyna niczego nie zauważyła. Jakim cudem Zelo niczego nie zauważył.
Przez resztę wieczoru starał się go ignorować, ale zbyt często przyłapywał się na przyglądaniu chłopakowi. Zaczął pić, lecz jego myśli były równie klarowne jak na początku imprezy. Kiedy Zelo posłodził kawę – naprawdę nie sprzedawali mu wciąż alkoholu? - i polizał łyżeczkę, Bang zrozumiał, że nie wygra z organizmem.
Usprawiedliwił się bezsensowną zbitką słów, wstał i praktycznie wybiegł do toalety. Nawet nie czuł twardości, był jedynie narastający ból. Zsunął spodnie, by wyciągnąć pulsującą erekcję. Zacisnął palce wokół przyrodzenia i jęknął z ulgi. Przesuwał szybko ręką wzdłuż jego długości, próbując powstrzymać nasuwające się wizje Zelo. Musiał zaraz wrócić, nie mógł dać im, jej, MU powodów do przypuszczeń, że...
Zamarł, kiedy czyjaś dłoń dołączyła do jego własnej. Chłopak stał naprzeciwko niego, przygryzając wargę. Bang nie odezwał się, kiedy ten osunął się na kolana. Mógł dojść od samego patrzenia na twarz Zelo, przepełnioną tą samą potrzebą, z powodu której sam płonął.
Kiwnął głową na znak zgody, a wtedy chłopak otoczył wargami jego członka. Całe ciało Banga wygięło się w stronę tych ust, niemal tracąc równowagę. Oparł się plecami o ścianę i zamknął oczy, by na niego nie patrzeć, nie przypominać sobie, jak było wcześniej.
Ale pamiętał. Pamiętał ten śliski, delikatny język, sposób w jaki przesuwał się po jego męskości, pamiętał nawet jak zaciskał desperacko palce we włosach Zelo. Pamiętał wszystko, co robili teraz, bo jego wrodzony masochizm nie pozwolił mu zapomnieć. Nikomu by nie pozwolił.
Nie pamiętał tylko, jak wygląda twarz Zelo, więc popełnił ten błąd i popatrzył w dół. Chłopak podniósł wzrok i nic więcej nie było potrzebne. Kolana Banga ugięły się pod nim, a świadomość zniknęła, pozwalając mu skupić się jedynie na otaczającym jego ciało cieple.
Jasność myśli powróciła, gdy Zelo przysunął się, by go pocałować. Odruchowo cofnął się o krok, niemal niezauważalnie, ale chłopak natychmiast znieruchomiał. Pokręcił głową z dziwnym uśmiechem.
- Nie bój się, to nie zniszczy naszej przyjaźni.
Wyszedł z pomieszczenia, odprowadzany wzrokiem Banga. Nawet on przestał się łudzić, że istnieje między nimi jakakolwiek przyjaźń.


~~


Siedział na zewnątrz, w czymś rodzaju tarasu połączonego z ogrodem. Mimo pory roku było całkiem ciepło – na tyle, że mógł siedzieć w samej bluzie. Niebo było tak czyste, że mógł dostrzec gwiazdy. Idealny wieczór, idealne miejsce na randkę, nie na siedzibę jedynego uciekiniera z przyjęcia, który na dodatek ma zamiar się upić bez zachwycania naturą.
Jego zęby szczękały, chyba jednak nie było tak ciepło jak sądził. Skulił ramiona i przycisnął bliżej do ciała materiał bluzy. Nie chciał tam wracać.
- Dalej jestem za młody?
Głos Zelo uświadomił mu, dlaczego nie podobało mu się na przyjęciu. Nie miał zamiaru dopuścić do tego, by sytuacja sprzed kilku miesięcy się powtórzyła. Unikał wszelkich imprez, w studiu w ogóle nie rozmawiali – pewnego dnia Jongup pogratulował mu dobicia do setki wymienionych słów z Zelo w przeciągu ostatniego półrocza – nawet jego dziewczyna zwróciła na to uwagę.
- Dalej – odparł twardo.
Zelo prezentował się fatalnie. Mokre, przylepione do czoła włosy, zaróżowiona od alkoholu twarz i oblana jakimś płynem koszulka. Sądząc po jego oddechu i sposobie poruszania się, był kompletnie pijany. Jedynie oczy były trzeźwe; ciemne i przenikliwie wpatrujące się w niego.
- Ja... jestem... zmęczony. - Chłopak przerywał co chwilę, nie wiedzą co powiedzieć. - Po prostu zmęczony. Nie mam już siły, żeby udowadniać ci, że jestem odpowiednio dojrzały, by cię kochać. Ja... po prostu już dłużej nie mogę.
Gniew zniknął i ustąpił miejsce wręcz słyszalnemu cierpieniu połączonym z drobnymi, spływającymi po policzkach łzami. Bang potrząsnął głową, próbując przekonać do swoich racji samego siebie. Cichy szloch Zelo niemal rozbił jego wzniesiony mur obojętności.
- Yongguk, tylko powiedz, tylko mi powiedz, że nie przestałeś...
Bang pragnął jedynie odejść. Wolał mierzyć się przez kolejne dni z samym sobą w lustrze, niż być tutaj i słuchać Zelo. Ale nie mógł.
Drżącymi palcami oplótł szyję chłopaka i pokręcił głową.
Pocałunek nie były przemyślane ani zaplanowane. Nie przypominały tych perfekcyjnych w wykonaniu jego dziewczyny. Były chaotyczne, przerywane gorączkowymi zaczerpywaniami powietrza. Obaj byli równie zmarznięci, ale przestali zwracać na to uwagę w momencie, gdy ich ciała wreszcie spotkały. Kiedy Bang wsunął język między wargi Zelo, poczuł jakby nagle cały jego świat przestał być tak skomplikowany jak zawsze mu się wydawał. Wszystko stało się jasne. Był tylko Zelo i jego usta, które przywoływały niemal zapomniane emocje, wstrząsające jego umysłem.
- Kocham cię – wyszeptał Bang, z całych sił próbując zatrzymać ich pocałunek. Jego język nie przestawał się poruszać, bo musiał, musiał zapamiętać każde zagłębienie, krawędź zębów i drżącą wypukłość.
Przerwał dotyk niechętnie, by oprzeć czoło o tors chłopaka. W milczeniu chłonęli nawzajem swoje ciepło. Nie odzywali się. Obaj czekali na jego decyzję. Obaj, bo on także nie wiedział, co powiedzieć, co zrobić, co...
- Przepraszam – powiedział wreszcie, jeszcze do końca nie panując nad słowami.
Odwrócił się i opuścił taras z nisko pochyloną głową. Nie potrafił zmusić się do wyprostowania. Nie dał mu nic powiedzieć, udawał, że nie słyszy wołań. W myślach jedynie przepraszał Zelo słowami, których nigdy nie miał zamiaru wypowiedzieć.

1 komentarz:

  1. Pisz więcej o B.A.Pie ;________; I powinnaś też częściej pisaćo złamanych serduszkach, żeby czytelnicy też je sobie pod wpływem czytania twoich opowiadań łamali ;(

    OdpowiedzUsuń