Pairing: Jae Hyo x Lee Joon; Lee Joon x Mir (Block B; MBLAQ)
Tematyka: k-pop, yaoi, śmierć, zaburzenia
Ostrzeżenia: przekleństwa, tona angstu, bólu, cierpienia, patosu
Od Wielkiego Kreatora: Wbrew pozorom najgorzej pisało mi się fragment tłumaczący łączenie laptopa z laptopem. Nie chodziło nawet o walkę z wewnętrzna potrzebą używania specjalistycznej terminologii, ale o próbę wyłożenia na ludzki, co Mir w ogóle robi. Wierzę w Waszą wyobraźnię, a konkretniej w to, iż zrozumiecie, że po prostu miał wgląd w komputer Joona. Mogłabym tak napisać, wszyscy by pojęli, lecz nie po to Bór Szumiący wynalazł opisy.
Dziękuję za uwagę~!
W ogóle go
nie widujesz.
Nie
spotykacie się, nie przyjeżdża, nawet nie odbiera telefonów.
Dzisiaj
znowu go nie było.
Znowu.
Znowu.
Znowu.
Może cię
ignoruje?
Ustawiony
na główną stację muzyczną kanał nie przeszkadzałby w rozmowie,
podobnie jak dobiegające zza okna odgłosy żyjącego nocą miasta.
Nie
przeszkadzałby, gdyby rozmawiali.
Od
dwóch dni nieprzerwanie pada deszcz. Krople stukają o szybę i
marną namiastkę parapetu. Lee Joon nie spuszcza wzroku ze
spadającej z nieba wody. Dlaczego wszyscy bez wahania przyjmują
prawa grawitacji, a podważają wiarę w tak oczywiste rzeczy jak
fakt, że Jae Hyo wciąż...? Nie, nie chce o tym myśleć. Powinien
skupić się na czymś mniej skomplikowanym.
Przenosi
wzrok na kalendarz. No tak. To już za tydzień. 7 lutego. Może
chociaż na jego urodziny... Tak, na pewno to zrobi.
Joon
odwraca się do siedzącego na kanapie Mira. Chłopak czyta jakiś
poradnik psychologiczny. Ostatnio ciągle takie czyta. Nic się nie
stanie, jeżeli raz ktoś mu przerwie.
-
Mir?
Jego
przyjaciel unosi głowę. Wygląda na poirytowanego; chyba przerwał
mu w jakimś ważnym, prawdopodobnie ekscytującym momencie. Joon nie
rozumie, co prawda, czy istnieje coś takiego jak „ekscytujący
moment” w książce o osobach z zaburzeniami, ale niespecjalnie się
tym przejmuje.
-
Mir, co według ciebie dostanę od Jae Hyo na urodziny?
Klakson
na moment zagłusza głos opowiadającej o towarzyszących podczas
tworzenia piosenki emocjach piosenkarki. Zirytowany kierowca uspokaja
się, trąbienie mija, ale w pokoju wciąż panuje cisza; zarówno
telewizor, jak i znajdujący się w pomieszczeniu mężczyźni
zapomnieli, że mogą już artykułować, że wszystko słychać.
Ciszę przerywa wrzask zwiastujący rozpoczęcie kolejnej piosenki z
lat 80. Słaby powiew wiatru, dobiegający nie wiadomo skąd,
sprawia, iż Mir wzdryga się.
-
Joonie... - Przygryza wargę. - Joonie, on... nie żyje.
Joon
kręci głową. Nie rozumie, jakim cudem Mir stał się jeszcze
bardziej irytujący. Cały czas mówi to samo. Powtarza się. Nuda.
Nuda. Nuda. Jae Hyo nigdy się nie powtarza. Nigdy.
-
Jesteś śmieszny – stwierdza wreszcie. - Nie rozmawiamy o tym, czy
Jae Hyo żyje, czy nie, tylko o tym, co mi da na urodziny, tak?
Mir
obdarza go wściekłym spojrzeniem. Z całych sił przygryza bladą
wargę. Jak zwykle nie można spodziewać się po nim jakiejkolwiek
odpowiedzi. Joon nie potrafi zrozumieć, dlaczego ciągle pozwala mu
przychodzić.
-
Nie może ci niczego dać na urodziny, bo nie żyje – odpowiada
przez zaciśnięte zęby.
Joon
wzrusza ramionami. Jakby to było coś błahego.
-
Zmień repertuar, bo się za bardzo powtarza – oświadcza sucho. -
I nie mów mi, że musisz.
Mir wstaje. Zamierza podejść, ale cofa się tuż przed mężczyzną.
Mir wstaje. Zamierza podejść, ale cofa się tuż przed mężczyzną.
-
Muszę, bo...
-
Zamknij się – syczy.
-
...on...
-
Nieprawda!
-
...kurwa mać...
-
Zamknij się, zamknij się, zamknij się!
-
…nie żyje!
-
NIEPRAWDA!
Joon
opiera się o regał. Ledwo stoi; chwieje się, oddychając ciężko.
Mir nie ośmiela się podejść bliżej. Mina Joona nie ulega żadnej
zmianie, twarz wciąż jest tak samo szara i zmęczona. Jedynie
oczy... oczy płoną.
-
Joonie, ja...
Mężczyzna
trzęsie się i nie może przestać. Milczą długo. W końcu udaje
mu się wydobyć z siebie głos.
-
Wynoś się – warczy.
Mir
odwraca wzrok od ciemnego, nocnego nieba i lejącego się z niego
deszczu. Patrzy na niego, by po chwili skinąć głową. Podnosi z ziemi torbę i wychodzi, nie przejmując się leżącymi w
przedpokoju butami.
-
Dobranoc – mówi Joon do pustego mieszkania.
Nikt nie
umie wskrzeszać umarłych.
Wiesz to.
Nie jesteś
martwy, dlaczego się przejmujesz brakiem zmartwychwstania?
On jest?
Chciałbyś,
żeby wrócił?
Nikt nie
umie wskrzeszać umarłych.
Ciężkie
krople rozbryzgują się na chodnikach. Kiedyś Mir lubił deszcz,
teraz kojarzy mu się tylko z wszechobecnym zmęczeniem. I Joonem.
Ulice
są niemal puste, choć dla turystów Seul wydaje się tętnić
życiem. Oni nie wiedzą, że jest za wcześnie, za jasno, by stolica
mogła odetchnąć pełną piersią. Woli zaciągać się chłodnym,
nocnym powietrzem.
Nie
wie, co może mu kupić. Termin zbliża się nieubłaganie. Opowiada
znajomym, że długo poszukuje odpowiednich prezentów, ale tak
naprawdę zawsze kupuje je na ostatnią chwilę. Tak jak teraz.
Nic
godnego uwagi, nic ciekawego, nic, co mogłoby spodobać się
Joonowi. Ostatecznie wybiera ohydnego pluszowego słonia w kolorze
zgniłego fioletu. Joon raczej nie powinien się obrazić za coś
takiego. W końcu prezenty, które dawał mu Jae Hyo, zazwyczaj też
były okropne.
Joon
zawsze zgadzał się na wiele rzeczy. Na późne powroty, zapominanie
o datach – on sam zresztą też rzadko pamiętał o tych wszystkich
ważnych rzeczach, o których musiał pamiętać – i nieokreślone
godziny pracy. Nigdy nie protestował; w końcu obaj pracowali w tej
samej branży. Doskonale wiedział, jak to wygląda. Ale zawsze
potrafił wygospodarować czas na urodziny Jae Hyo. On też powinien,
szczególnie że nie widzieli się już od kilku tygodni.
Joon
kładzie głowę na blacie. Na stole leży duży, kolorowy tort.
Zazwyczaj zamawiał go Jae Hyo, ale skoro nie widzieli się już tyle
czasu, nie mógł zaręczyć, że to zrobi. A urodziny bez tortu nie
są urodzinami. I bez prezentów.
Joon
patrzy na zegarek. Nieświadomie stuka palcami o krzesło. Stuk –
gdzie – stuk – jest – stuk – do – stuk – jasnej – stuk
– cholery – stuk – Jaehyo?
Składa
dłonie i wzdycha ciężko. Pewnie znowu się spóźni. Może
zostawił jakąś wiadomość?
Joon
wyciąga telefon i sprawdza pocztę głosową. Zapisuje wszystkie
wiadomości od mężczyzny – kiedy jest samotny, odsłuchuje je po
kolei. O, jest. Co prawda, data nagranie pochodzi z 29 grudnia, ale
to zawsze coś. Joon woli nie przypominać sobie, że od tamtego dnia
już się nie widzieli.
Mogę się
spóźnić, Joon. Jakiś był wypadek na drodze, ludzie wrzeszczą i
lamentują, a ja, jak typowa, biedna ofiara, stoję pośrodku tego
pieprzonego bałaganu. Nie czekaj z kolacją.
Ma
nie czekać z kolacją? Ze smutkiem spogląda na tort. Głupek nawet
nie wie, co go ominie. Te ciasta zawsze są pyszne. Poza tym Joon nie
chce zjeść i iść spać. Przecież nie będzie mógł znowu zasnąć
bez... Zaraz, przecież Jae Hyo nie powiedział, że ma iść spać!
Poczeka
na niego.
Spogląda
w lustro, przygładza włosy. Dopasowana koszula, śnieżnobiały
kołnierz i zielony sweter. Lubi ubierać się formalnie na swoje
urodziny. I zmusza przyjaciół, by także przychodzili elegancko
ubrani. Przez to urodziny zyskują na swoim znaczeniu. Jakby
świętowali państwową uroczystość, a nie jedynie fakt, że jest
starszy o kolejny rok. Przynajmniej robił tak dotąd. Dzisiaj chciał
spędzić ten dzień tylko z Jae Hyo.
Zaciska
oczy. A co jeżeli nie przyjdzie? Może naprawdę nie zdąży? W
takim razie... co? Joon ma sam zjeść ten tort, pójść spać i...
Nie, w takim razie na pewno powinien oczekiwać prezentu. Ludzie,
kiedy nie mogą przybyć, wysyłają coś albo zostawiają w domu. A
skoro Jae Hyo nie wiedział, że nie przybędzie, na pewno dał to
kurierowi. Wiadomość jest z 29 grudnia. Prezent powinien już być!
Głośno
odsuwa krzesło. Biegnie pod drzwi w oczekiwaniu na kuriera. Opiera
się o drzwi i próbuje uspokoić oddech. Dlaczego tak ciężko
oddycha? Przecież prawie nic nie przebiegł. Kaszel wyjaśnia ten
stan rzeczy. Chyba zachorował.
To
nie jest ważne. Ważny jest tylko kurier, który pewnie zaraz
wejdzie po schodach i...
Kurier
się nie pojawia.
Joon
otwiera drzwi i zagląda na klatkę schodową. Jeszcze raz. Jeszcze
raz... Gdzie on się podział?! A może... Wielu ludzie zostawia
prezenty zwyczajnie w domu, a skoro to jest ich wspólne mieszkanie,
Jae Hyo pewnie też tak zrobił. Tylko gdzie, gdzie mogą być?
Rzuca
się pod kanapę, sprawdza w garderobie, w szafce pod telewizorem.
Nie ma. Nie ma. Nie ma. Szuka nawet w łazience, w szafkach nad
umywalką. Pędzi do sypialni, by sprawdzić pod łóżkiem,
pościelą, poduszkami, w kuchni i... Nie ma. Jae Hyo nie mógł ich
tutaj schować.
Nie
ma prezentów.
Nie
ma Jae Hyo.
Dlaczego?
Jae
Hyo... nie pamiętał.
Przychodzi
nad ranem. Mimo niezmiennie padającego deszczu, przez chmury
przenikają promienie słońca. Zaciągnięte zasłony nie są w
stanie utrzymać w pokoju całkowitej ciemności. Mir bezszelestnie
porusza się po domu. Szuka Joona, ale boi się odezwać. Nie chce,
by odpowiedziała mu cisza.
Znajduje
go w kuchni. Siedzi na ziemi wśród pobitych na setki kawałeczków
naczyń. Na stopach ma wypastowane, ciemne buty, ubrany jest w za
małe jeasny. Wtula się w starą bluzę Jae Hyo. Tę starą,
poniszczoną – Jae Hyo nie nosił jej, ale nigdy nie pozwalał wyrzucić,
mimo narzekania Joona.
Mir
porusza się niepewnie, uważając, by się nie pokaleczyć.
-
Joonie... - Klęka przy nim. Joon wciąż wpatruje się w podłogę.
- Wszystko w porządku?
Pytanie
wisi w powietrzu. Okno jest otwarte, więc pierwszy podmuch wiatru
rozwiewa zasłony. Światło pada na nieruchomą twarz siedzącego
mężczyzny. Milczą.
-
Przyniosłem prezent – zaczyna znowu. Dalej nie doczekuje się
reakcji, więc sam zaczyna rozpakowywać paczkę.
Twarz
Joona rozświetla się, gdy pokazuje mu pluszowego słonia.
-
Skąd go masz? - pyta opryskliwie.
-
Jak to skąd, przecież...
-
Jae Hyo nie przyjechał – przerywa mężczyzna. Mir nie może
zmusić się, by przypomnieć mu, że umarli nie przyjeżdżają na
święta. - Czekałem, naprawdę, on przecież powiedział, że wróci
później, ale, ale, Mir, on nie zostawił... Nie przysłał mi
prezentu!
Joon
trzęsie się. Mir odkłada słonia, by dotknąć dłoni przyjaciela,
zaciśniętej na jego ramieniu. Joon już się nie powstrzymuje. Nie
wydaje żadnego dźwięku. Mir nie wie, co zrobić, co powiedzieć,
co... Joon nie płacze, to Joon zawsze wie, co zrobić, bo już nie ma
zaburzeń, już...
-
Ale przysłał ci prezent – mówi nagle. - Kazał mi ci
go przynieść.
Mężczyzna
podnosi wzrok. Jego twarz wciąż jest czerwona, po policzku spływają
łzy, ale oczy skrzą niezdrowym blaskiem.
-
Jak to? - pyta nieufnie. - Jak to kazał TOBIE go przynieść?
Mir
podaje mu paczkę, w której znajdował się słoń. Napisz głosi,
iż jest przeznaczona dla „Jooniego”, ale może Joon nie zauważy,
nie zorientuje się, że tylko on go tak nazywa.
Joon
przełyka łzy, oglądając paczkę ze wszystkich stron. Marszczy
brwi na widok napisu, ale na szczęście nic nie mówi. Kręci powoli
głową.
-
To prezent od niego, tak?
Wystarczy
zaprzeczyć. Powiedzieć, że Jae Hyo nic mu nie polecił, a Joon
właśnie trzyma w ręce pudełko po kupionym na ostatnią chwilę
pluszowym słoniu. Wtedy Joon znów wpadnie w rozpacz.
Dlatego
Mir kłamie. Kłamie z obrzydzeniem i nienawiścią do samego siebie.
Kłamie, bo może dzięki temu Joon przestanie płakać.
-
Tak, od niego. - Uśmiecha się nieszczerze. - Wiedział, że nie
będzie mógł przyjechać, więc kazał mi go dać.
Joon
przyciąga do siebie pudełko. Mira to bawi. I przeraża. I złości.
Niech przestanie!
-
A ty co, nic mi nie dajesz? - pyta opryskliwie.
Mir
kręci głową. Nigdy by nie przypuszczał, że tak prosty gest może
kosztować tyle wysiłku.
-
Postanowiłem podpiąć się pod prezent, rozumiesz...
Joon
parska chrapliwym śmiechem.
-
No, to bardzo w twoim stylu.
Mir
z uśmiechem wstaje, próbując nie pokazać, jak bardzo go to
zraniło.
Ucieka.
Nie
jest pewien powodów, ale ma ochotę zwymiotować. Nie wie, czy z
powodu dobiegającego zewsząd okropnego, ale dziwnie znajomego
zapachu, czy... Nie rozumie też, jakim cudem znalazł się na końcu
kuchni, pośrodku pola minowego stworzonego ze zniszczonych talerzy.
Ani dlaczego obejmuje... c o ś. Próbuje sobie przypomnieć, czym
jest to c o ś, ale nie potrafi tego skatalogować. Z trudem podnosi
c o ś do twarzy. Jest miłe w dotyku, ma mnóstwo dziur i pachnie
zarazem okropnie i przyjemnie.
Wstaje
z trudem.
Nie
wypuszcza c z e g o ś z ręki.
Idzie
wolno przez kuchnię. Syczy z bólu, kiedy następuje na jeden z
odłamków. Ignoruje krwawienie.
Podchodzi
do leżącego telefonu. Kilkanaście nieodebranych telefonów od
Mira. Parę wiadomości, których nawet nie ma chęci otworzyć.
Przez przypadek wciska zły przycisk i otwiera się przed nim folder
z nagraniami. Nagrania rozmów telefonicznych, głupot i...
Wybiega
z pomieszczenia. Nawet nie krzyczy, czując pękające pod stopami
szkło. Pędzi do salonu, w którym leży laptop. Na szczęście jest
włączony. Klika parę razy i zamiera.
Oczywiste.
Przecież
by go nie zostawił.
(To
Jae Hyo. To musi być on.
Złośliwy
uśmiech, dziwne palce, którymi macha do niego i tak niepasująca do
wizerunku visuala, rozczochrana czupryna.
Jae
Hyo wrócił do domu.
Wciąż
ma roześmiane oczy chochlika i irytująco szczupłą twarz. Chyba
przed chwilą wstał, bo jest w piżamie. Joon uśmiecha się do
niego, ale wtedy Jae Hyo wystawia mu środkowy palec. Joon wybucha
śmiechem.
Nagranie
dobiega końca.
Joon
włącza je jeszcze raz.
Ponownie.
Nie
musi się odzywać, wystarczy mu, że Jae Hyo jest, otwiera usta.
Nieważne, czy opowiada o pogodzie, uczuciach do jakiejś dziewczyny
– zawsze się śmiali z jego celowego kłamania w programach –
czy mówi, że zaraz się spóźni, bo czeka na coś, kogoś albo
stoi w wypadku.
Joon
milczy, ale żadnemu z nich to nie przeszkadza. Jae Hyo mówi za
niego. Co z tego, że zazwyczaj nie zwraca się do niego.
Wreszcie
Joon postanawia się odezwać. Ni stąd, ni zowąd, bez
przygotowania. Jae Hyo coś opowiada, ale przecież może mu
przerwać, prawda?
-
Cześć, Jae Hyo – mówi zachrypniętym głosem.
Jae
Hyo wybucha śmiechem, odrzucając głowę do tyłu. Joon marszczy
brwi i wybiera właściwą reakcję. Nauczył się zawartości plików
na pamięć.
-
Cześć, Jae Hyo – odzywa się ponownie.
Jae
Hyo uśmiecha się łagodnie.
-
Kocham cię, Joon.
Płacze.)
Przychodzi
równo tydzień po ostatniej wizycie. Nie chce, boi się widzieć z
Joonem, ale nie może go tak zostawić. Wcale nie chodzi o próbę
pozbycia się wyrzutów sumienia, które nękają go po uciecze.
Joon
leży na podłodze, wpatrując się w ekran komputera. Macha w
powietrzu nogami, wciąż odzianymi w buty Jae Hyo. Bluza jego
nieżyjącego kochanka leży parę metrów dalej. Przynajmniej się
przebrał.
-
Cześć – mówi niepewnie.
Joon
przenosi na niego wzrok. Wory pod oczami są jeszcze większe niż
przedtem, a twarz poszarzała, ale... uśmiecha się.
-
Cześć – odpowiada wesoło Joon.
-
Siema, frajerze! – znikąd dobiega głos Jae Hyo.
Mir
zamiera. Nie może wydusić z siebie słowa, jedynie wpatruje się w
zmizerniałego Joona, uśmiechającego się do laptopa. Kiedy
mężczyzna obraca ku niemu ekran, wszystko staje się jasne.
Filmik
przedstawiający machającego ze złośliwym uśmiechem Jae Hyo.
Kiedy Joon mu odmachuje, Mira ogarniają mdłości.
-
Co się dzieje? - pyta nieco zaniepokojony Joon. - A, pewnie się
dawno nie widzieliście! Widzisz, Jae, Mir jest zdziwiony, że
wróciłeś. Bo wrócił, widzisz, Mir?
Klika
przez chwilę i ukazuje się twarz przewracającego oczami Jae Hyo.
Mir cofa się pod ścianę. Ciągle się o nią opierając, wychodzi
z mieszkania. Nie zwraca uwagi na nawoływania Joona. Najszybciej jak
potrafi, zbiega po schodach.
(Końcówka
papierosa jarzy się słabym blaskiem, mimo to widocznym w
ciemnościach.
-
Powitajmy dzisiejszą pierwszą gwiazdkę.
- Nie
chcę być zawsze tym, który psuje romantyzm, ale na litość boską,
Joon, to balkon, nie obserwatorium astronomiczne.
Joon
lubi, kiedy wraz z Jae Hyo przypominają sobie dawno odbyte rozmowy.
Tylko... Kto ich wtedy filmował?
Znajomy?
Przyjaciel?
Mir?
Kręci
głową. To nie jest ważne.
Klika
na odpowiednią ikonkę i Jae Hyo kiwa głową, zgadzając się z
nim.)
Znajduje
Joona śpiącego na dywanie. Przytula się do komputera z uśmiechem.
Nie widzi swetra Jae Hyo, jest wyjątkowo czysto. Prawdopodobnie
znalazł nagranie, w którym Jae Hyo krzyczał na niego za
nieporządek. Mir woli jednak wierzyć, że Joon zauważył, iż nie
powinien żyć wśród brudnych rzeczy swojego martwego chłopaka.
Dotyka
laptopa z obrzydzeniem, ale musi to zrobić. Joon nie reaguje, wciąż
śpi. Siada i kładzie urządzenie na kolanach. Z trudem powstrzymuje
się od westchnienia na widok tysięcy zapisanych nagrań.
Powoli,
z lekkim wahaniem, klika na ustawienia komputera. Nie chce pozbawić
Joona szczęścia, po prostu musi go z tego wyciągać. Otwiera
dostęp swojemu laptopowi, którego ma w leżącej w przedpokoju
teczce.
Na
palcach przechodzi przez salon, by sięgnąć po swój komputer. Tak,
ma wgląd w foldery przyjaciela. Wątpi, żeby Joon w ogóle to
zauważył, a co dopiero anulował połączenie między laptopami. Na
próbę wybiera pierwszy lepszy plik – tyle ich jest, Joon nie ma
szans zauważyć zniknięcia jednego - i kasuje go.
Działa!
Joon
ma wielką ochotę obejrzeć, jak Jae Hyo robi sushi. Potem sam
będzie musiał coś takiego zrobić. Nie rozumie jednak, dlaczego nic nie pojawia się na stole, kiedy to Jae Hyo gotuje. Czyżby
wszystko zjadał bez jego wiedzy?
Otwiera
folder pt.:”Jedzenie”, przesuwa strzałkami w dół i zamiera.
Zniknął.
Szybko
wpisuje w wyszukiwarkę plików dokładny numer nagrania. Program
działa wolno, więc Joon zdąża uspokoić bijące serce. Kiedy
wyświetla się okropny, ciemnoniebieski napis: „brak wyników”,
zaczyna krzyczeć.
Zniknął.
Szuka
ręcznie, otwiera po kolei wszystkie nagrania w folderze, potem
zaczyna w innych, choć minimalnie powiązanych.
N...
nie ma.
Zniknął.
- Mir, czy
to ty?!
- Joonie,
jest trzecia w no...
- Mir, TY TO
ZROBIŁEŚ?!
- Co niby
miałem znowu...?
- Zabrałeś
mi go, zabrałeś to, jak gotuje, jak...
- Joonie,
opanuj się, to tylko fil...
- Oddaj mi
go! Oddaj!
- Opanuj
się, uspokój, zaraz...
- ODDAWAJ MI
GO! Oddawaj, kurwa, pierdolony...!
Gdy
pierwsze nagrania zaczynają znikać, Joon niczego nie zauważa.
Słucha, jak Jae Hyo opowiada o ich przyjaźni sprzed zostania
trainee. Uśmiecha się lekko.
Nagle
filmik się kończy. Za szybko.
Mir
nie potrafi zaznaczyć wszystkich. Niedawno wylał na klawiaturę kawę –
nie działa nawet myszka. Jedynie „delete” jest sprawny.
Konsekwentnie kilka ten przycisk, gdy tylko pokazuje się, iż
poprzednie nagranie zostało skasowane.
Nie
waha się.
Na
początku nie reaguje. Po prostu wpatruje się w znikające co
kilkanaście sekund nagrania.
Jak ma zareagować, kiedy znika jego ukochana osoba?
Co
ma powiedzieć?
(Otwiera
po kolei nagrania. Szybko, zanim zdążą zniknąć.
Na
zawsze.
-
Nie zostawiaj mnie! - krzyczy do kłaniającego się po koncercie Jae
Hyo.
-
Nie mam... - Filmik zmienia się, teraz widać płaczącego ze
szczęścia na widok kamerzysty mężczyznę. - Boże, co za
niespodzianka, naprawdę... Aż nie wiem, co powiedzieć, w sumie
zazwyczaj nie wiem, co powiedzieć, bo... - Zmiana. - Kocham
cię, kocham cię, Joo...
Joon
zamyka oczy.
Nie
odchodź.
Nie
odchodź.
Nie
odchodź.)
- Mir, wiem,
że to ty. Mir, proszę, nie,nie rób tego, ja...
-
Spierdalaj, Joonie.
- Mir,
proszę, proszę, błagam cię, nie chcę, żeby on...
- Robię to
dla ciebie. Przepraszam.
(Tuli
laptopa. Nagrania włączają się i znikają w przeciągu kilku
sekund.
-
Nigdy...
-
I wtedy on...
-
cię...
-
Naprawdę, nigdy nie sądziłem...
-
nie...
-
Boże, gdybyś wiedział, jak ja wtedy...
-
zapomnę...
-
Patrząc na to z tej strony, jesteś głu...
-
wiesz?
-
Wiem, Joon, wiem.
Zapada
cisza.)
-
Nie! - szepcze, kiedy już zauważy, zrozumie, że ta cisza, że ona
nie zostanie przerwana, że... - Nie! - powtarza. - Nie! - krzyczy
już otwarcie.
Trzęsie
laptopem, wypatrując czegokolwiek, czegokolwiek, co... Otwarty
komputer uderza o ścianę. Rozpada się na dwie części, klawisze
rozlatują się po kolorowym dywanie.
Jae
Hyo! Nie ma go. Nie ma Jae Hyo! Zniknął. Przecież nie mógł
pójść! Nie bez niego!
Jae
Hyo! Woła, chociaż nie jest pewien, czy jeszcze wypowiada to na
głos, czy tylko krzyczy na głos. Nie zostawiaj mnie! Jae Hyo!
JAE
HYO! JAE HYO! JAE HYO!
...Proszę.
Nie
uderzył go, kiedy przyszedł, chociaż miał do tego prawo.
Pozwoliłby mu.
Siedzi
po turecku naprzeciwko oglądającego telewizję Joona. Ogląda Block
B. Wciąż występowali, mimo śmierci jednego członka. Kiedy
widział Zico na pogrzebie – Mir przyszedł, bo ktoś musiał
przyjść; jak miał wytłumaczyć światu, że Joon nie pojawił
się, bo w ogóle nie przyjmował śmierci Jae Hyo do wiadomości? -
płakał on głośniej niż matka zmarłego. Teraz musi się
uśmiechać.
-
Mir? - pyta niepewnie Joon.
-
Tak?
-
Widzisz, to nie tak, że... - Joon przełyka głośno ślinę. -
Ja... wiem.
-
Wiesz?
Joon
patrzy na niego. Oddycha ciężko.
-
Ja wiem, że on nie żyje – szepcze niemal niedosłyszalnie.
Mir
kiwa głową.
-
Długo ci to zajęło – mówi, ale w głosie brak dawnej
uszczypliwości.
-
Tak. - Wyłącza telewizor. - Ale ty też tak byś się zachowywał,
gdybym ja...
-
To prawda – odpowiada łagodnie. - Nic na to nie mogłeś poradzić.
-
Nie mogłem – zgadza się odruchowo.
Mir
podnosi się z cichym westchnieniem. Kolana bolą go od siedzenia po
turecku. Musi już iść. Na pożegnanie na chwilę przebiega palcami
po włosach Joona. Mężczyzna nie reaguje.
Wchodzi
do przedpokoju. Zarzuca na ramię torbę i przeczesuje dłońmi
włosy. Otwiera drzwi z wyraźnym ociąganiem.
-
Mir? - dobiega go głos Joona.
Odwraca
się na moment.
- Dziękuję za... słonia.
Ohh...Ugh. Piękne.
OdpowiedzUsuńJest...wow.
OdpowiedzUsuńwidzę same konstruktywne komentarze, więc nie będę gorsza
OdpowiedzUsuńojejuńciu
Co prawda nie znam ani bohaterów, ani zespołów, ani za bardzo nie słucham kpopu, ale... czytam! Wszystko tu czytam! :3
OdpowiedzUsuńA to jest takie... inne, dobre, refleksyjne. Ma taki swój klimat (czytałam o 7 rano, to chyba dobra pora na tego ficka xD).
Rozczulające i piękne.
Nie wiem co napisać. To... To było piękne. Wzruszyłam się. TT ~ TT
OdpowiedzUsuńTyle bólu, tyle cierpienia, tyle emocji. BOŻE.
Nie mam pojęcia co ze sobą zrobić. Okropne uczucie pustyki. Ugh. ( ;´Д`)