sobota, 11 stycznia 2014

Stare nagrania

Pairing: Jae Hyo x Lee Joon; Lee Joon x Mir (Block B; MBLAQ)
Tematyka: k-pop, yaoi, śmierć, zaburzenia
Ostrzeżenia: przekleństwa, tona angstu, bólu, cierpienia, patosu
Od Wielkiego Kreatora: Wbrew pozorom najgorzej pisało mi się fragment tłumaczący łączenie laptopa z laptopem. Nie chodziło nawet o walkę z wewnętrzna potrzebą używania specjalistycznej terminologii, ale o próbę wyłożenia na ludzki, co Mir w ogóle robi. Wierzę w Waszą wyobraźnię, a konkretniej w to, iż zrozumiecie, że po prostu miał wgląd w komputer Joona. Mogłabym tak napisać, wszyscy by pojęli, lecz nie po to Bór Szumiący wynalazł opisy.
Dziękuję za uwagę~!



W ogóle go nie widujesz.
Nie spotykacie się, nie przyjeżdża, nawet nie odbiera telefonów.
Dzisiaj znowu go nie było.
Znowu.
Znowu.
Znowu.
Może cię ignoruje?


Ustawiony na główną stację muzyczną kanał nie przeszkadzałby w rozmowie, podobnie jak dobiegające zza okna odgłosy żyjącego nocą miasta.
Nie przeszkadzałby, gdyby rozmawiali.
Od dwóch dni nieprzerwanie pada deszcz. Krople stukają o szybę i marną namiastkę parapetu. Lee Joon nie spuszcza wzroku ze spadającej z nieba wody. Dlaczego wszyscy bez wahania przyjmują prawa grawitacji, a podważają wiarę w tak oczywiste rzeczy jak fakt, że Jae Hyo wciąż...? Nie, nie chce o tym myśleć. Powinien skupić się na czymś mniej skomplikowanym.
Przenosi wzrok na kalendarz. No tak. To już za tydzień. 7 lutego. Może chociaż na jego urodziny... Tak, na pewno to zrobi.
Joon odwraca się do siedzącego na kanapie Mira. Chłopak czyta jakiś poradnik psychologiczny. Ostatnio ciągle takie czyta. Nic się nie stanie, jeżeli raz ktoś mu przerwie.
- Mir?
Jego przyjaciel unosi głowę. Wygląda na poirytowanego; chyba przerwał mu w jakimś ważnym, prawdopodobnie ekscytującym momencie. Joon nie rozumie, co prawda, czy istnieje coś takiego jak „ekscytujący moment” w książce o osobach z zaburzeniami, ale niespecjalnie się tym przejmuje.
- Mir, co według ciebie dostanę od Jae Hyo na urodziny?
Klakson na moment zagłusza głos opowiadającej o towarzyszących podczas tworzenia piosenki emocjach piosenkarki. Zirytowany kierowca uspokaja się, trąbienie mija, ale w pokoju wciąż panuje cisza; zarówno telewizor, jak i znajdujący się w pomieszczeniu mężczyźni zapomnieli, że mogą już artykułować, że wszystko słychać. Ciszę przerywa wrzask zwiastujący rozpoczęcie kolejnej piosenki z lat 80. Słaby powiew wiatru, dobiegający nie wiadomo skąd, sprawia, iż Mir wzdryga się.
- Joonie... - Przygryza wargę. - Joonie, on... nie żyje.
Joon kręci głową. Nie rozumie, jakim cudem Mir stał się jeszcze bardziej irytujący. Cały czas mówi to samo. Powtarza się. Nuda. Nuda. Nuda. Jae Hyo nigdy się nie powtarza. Nigdy.
- Jesteś śmieszny – stwierdza wreszcie. - Nie rozmawiamy o tym, czy Jae Hyo żyje, czy nie, tylko o tym, co mi da na urodziny, tak?
Mir obdarza go wściekłym spojrzeniem. Z całych sił przygryza bladą wargę. Jak zwykle nie można spodziewać się po nim jakiejkolwiek odpowiedzi. Joon nie potrafi zrozumieć, dlaczego ciągle pozwala mu przychodzić.
- Nie może ci niczego dać na urodziny, bo nie żyje – odpowiada przez zaciśnięte zęby.
Joon wzrusza ramionami. Jakby to było coś błahego.
- Zmień repertuar, bo się za bardzo powtarza – oświadcza sucho. - I nie mów mi, że musisz.
Mir wstaje. Zamierza podejść, ale cofa się tuż przed mężczyzną.
- Muszę, bo...
- Zamknij się – syczy.
- ...on...
- Nieprawda!
- ...kurwa mać...
- Zamknij się, zamknij się, zamknij się!
- …nie żyje!
- NIEPRAWDA!
Joon opiera się o regał. Ledwo stoi; chwieje się, oddychając ciężko. Mir nie ośmiela się podejść bliżej. Mina Joona nie ulega żadnej zmianie, twarz wciąż jest tak samo szara i zmęczona. Jedynie oczy... oczy płoną.
- Joonie, ja...
Mężczyzna trzęsie się i nie może przestać. Milczą długo. W końcu udaje mu się wydobyć z siebie głos.
- Wynoś się – warczy.
Mir odwraca wzrok od ciemnego, nocnego nieba i lejącego się z niego deszczu. Patrzy na niego, by po chwili skinąć głową. Podnosi z ziemi torbę i wychodzi, nie przejmując się leżącymi w przedpokoju butami.
- Dobranoc – mówi Joon do pustego mieszkania.


Nikt nie umie wskrzeszać umarłych.
Wiesz to.
Nie jesteś martwy, dlaczego się przejmujesz brakiem zmartwychwstania?
On jest?
Chciałbyś, żeby wrócił?
Nikt nie umie wskrzeszać umarłych.


Ciężkie krople rozbryzgują się na chodnikach. Kiedyś Mir lubił deszcz, teraz kojarzy mu się tylko z wszechobecnym zmęczeniem. I Joonem.
Ulice są niemal puste, choć dla turystów Seul wydaje się tętnić życiem. Oni nie wiedzą, że jest za wcześnie, za jasno, by stolica mogła odetchnąć pełną piersią. Woli zaciągać się chłodnym, nocnym powietrzem.
Nie wie, co może mu kupić. Termin zbliża się nieubłaganie. Opowiada znajomym, że długo poszukuje odpowiednich prezentów, ale tak naprawdę zawsze kupuje je na ostatnią chwilę. Tak jak teraz.
Nic godnego uwagi, nic ciekawego, nic, co mogłoby spodobać się Joonowi. Ostatecznie wybiera ohydnego pluszowego słonia w kolorze zgniłego fioletu. Joon raczej nie powinien się obrazić za coś takiego. W końcu prezenty, które dawał mu Jae Hyo, zazwyczaj też były okropne.


Joon zawsze zgadzał się na wiele rzeczy. Na późne powroty, zapominanie o datach – on sam zresztą też rzadko pamiętał o tych wszystkich ważnych rzeczach, o których musiał pamiętać – i nieokreślone godziny pracy. Nigdy nie protestował; w końcu obaj pracowali w tej samej branży. Doskonale wiedział, jak to wygląda. Ale zawsze potrafił wygospodarować czas na urodziny Jae Hyo. On też powinien, szczególnie że nie widzieli się już od kilku tygodni.
Joon kładzie głowę na blacie. Na stole leży duży, kolorowy tort. Zazwyczaj zamawiał go Jae Hyo, ale skoro nie widzieli się już tyle czasu, nie mógł zaręczyć, że to zrobi. A urodziny bez tortu nie są urodzinami. I bez prezentów.
Joon patrzy na zegarek. Nieświadomie stuka palcami o krzesło. Stuk – gdzie – stuk – jest – stuk – do – stuk – jasnej – stuk – cholery – stuk – Jaehyo?
Składa dłonie i wzdycha ciężko. Pewnie znowu się spóźni. Może zostawił jakąś wiadomość?
Joon wyciąga telefon i sprawdza pocztę głosową. Zapisuje wszystkie wiadomości od mężczyzny – kiedy jest samotny, odsłuchuje je po kolei. O, jest. Co prawda, data nagranie pochodzi z 29 grudnia, ale to zawsze coś. Joon woli nie przypominać sobie, że od tamtego dnia już się nie widzieli.
Mogę się spóźnić, Joon. Jakiś był wypadek na drodze, ludzie wrzeszczą i lamentują, a ja, jak typowa, biedna ofiara, stoję pośrodku tego pieprzonego bałaganu. Nie czekaj z kolacją.
Ma nie czekać z kolacją? Ze smutkiem spogląda na tort. Głupek nawet nie wie, co go ominie. Te ciasta zawsze są pyszne. Poza tym Joon nie chce zjeść i iść spać. Przecież nie będzie mógł znowu zasnąć bez... Zaraz, przecież Jae Hyo nie powiedział, że ma iść spać!
Poczeka na niego.
Spogląda w lustro, przygładza włosy. Dopasowana koszula, śnieżnobiały kołnierz i zielony sweter. Lubi ubierać się formalnie na swoje urodziny. I zmusza przyjaciół, by także przychodzili elegancko ubrani. Przez to urodziny zyskują na swoim znaczeniu. Jakby świętowali państwową uroczystość, a nie jedynie fakt, że jest starszy o kolejny rok. Przynajmniej robił tak dotąd. Dzisiaj chciał spędzić ten dzień tylko z Jae Hyo.
Zaciska oczy. A co jeżeli nie przyjdzie? Może naprawdę nie zdąży? W takim razie... co? Joon ma sam zjeść ten tort, pójść spać i... Nie, w takim razie na pewno powinien oczekiwać prezentu. Ludzie, kiedy nie mogą przybyć, wysyłają coś albo zostawiają w domu. A skoro Jae Hyo nie wiedział, że nie przybędzie, na pewno dał to kurierowi. Wiadomość jest z 29 grudnia. Prezent powinien już być!
Głośno odsuwa krzesło. Biegnie pod drzwi w oczekiwaniu na kuriera. Opiera się o drzwi i próbuje uspokoić oddech. Dlaczego tak ciężko oddycha? Przecież prawie nic nie przebiegł. Kaszel wyjaśnia ten stan rzeczy. Chyba zachorował.
To nie jest ważne. Ważny jest tylko kurier, który pewnie zaraz wejdzie po schodach i...
Kurier się nie pojawia.
Joon otwiera drzwi i zagląda na klatkę schodową. Jeszcze raz. Jeszcze raz... Gdzie on się podział?! A może... Wielu ludzie zostawia prezenty zwyczajnie w domu, a skoro to jest ich wspólne mieszkanie, Jae Hyo pewnie też tak zrobił. Tylko gdzie, gdzie mogą być?
Rzuca się pod kanapę, sprawdza w garderobie, w szafce pod telewizorem. Nie ma. Nie ma. Nie ma. Szuka nawet w łazience, w szafkach nad umywalką. Pędzi do sypialni, by sprawdzić pod łóżkiem, pościelą, poduszkami, w kuchni i... Nie ma. Jae Hyo nie mógł ich tutaj schować.
Nie ma prezentów.
Nie ma Jae Hyo.
Dlaczego?
Jae Hyo... nie pamiętał.


Przychodzi nad ranem. Mimo niezmiennie padającego deszczu, przez chmury przenikają promienie słońca. Zaciągnięte zasłony nie są w stanie utrzymać w pokoju całkowitej ciemności. Mir bezszelestnie porusza się po domu. Szuka Joona, ale boi się odezwać. Nie chce, by odpowiedziała mu cisza.
Znajduje go w kuchni. Siedzi na ziemi wśród pobitych na setki kawałeczków naczyń. Na stopach ma wypastowane, ciemne buty, ubrany jest w za małe jeasny. Wtula się w starą bluzę Jae Hyo. Tę starą, poniszczoną – Jae Hyo nie nosił jej, ale nigdy nie pozwalał wyrzucić, mimo narzekania Joona.
Mir porusza się niepewnie, uważając, by się nie pokaleczyć.
- Joonie... - Klęka przy nim. Joon wciąż wpatruje się w podłogę. - Wszystko w porządku?
Pytanie wisi w powietrzu. Okno jest otwarte, więc pierwszy podmuch wiatru rozwiewa zasłony. Światło pada na nieruchomą twarz siedzącego mężczyzny. Milczą.
- Przyniosłem prezent – zaczyna znowu. Dalej nie doczekuje się reakcji, więc sam zaczyna rozpakowywać paczkę.
Twarz Joona rozświetla się, gdy pokazuje mu pluszowego słonia.
- Skąd go masz? - pyta opryskliwie.
- Jak to skąd, przecież...
- Jae Hyo nie przyjechał – przerywa mężczyzna. Mir nie może zmusić się, by przypomnieć mu, że umarli nie przyjeżdżają na święta. - Czekałem, naprawdę, on przecież powiedział, że wróci później, ale, ale, Mir, on nie zostawił... Nie przysłał mi prezentu!
Joon trzęsie się. Mir odkłada słonia, by dotknąć dłoni przyjaciela, zaciśniętej na jego ramieniu. Joon już się nie powstrzymuje. Nie wydaje żadnego dźwięku. Mir nie wie, co zrobić, co powiedzieć, co... Joon nie płacze, to Joon zawsze wie, co zrobić, bo już nie ma zaburzeń, już...
- Ale przysłał ci prezent – mówi nagle. - Kazał mi ci go przynieść.
Mężczyzna podnosi wzrok. Jego twarz wciąż jest czerwona, po policzku spływają łzy, ale oczy skrzą niezdrowym blaskiem.
- Jak to? - pyta nieufnie. - Jak to kazał TOBIE go przynieść?
Mir podaje mu paczkę, w której znajdował się słoń. Napisz głosi, iż jest przeznaczona dla „Jooniego”, ale może Joon nie zauważy, nie zorientuje się, że tylko on go tak nazywa.
Joon przełyka łzy, oglądając paczkę ze wszystkich stron. Marszczy brwi na widok napisu, ale na szczęście nic nie mówi. Kręci powoli głową.
- To prezent od niego, tak?
Wystarczy zaprzeczyć. Powiedzieć, że Jae Hyo nic mu nie polecił, a Joon właśnie trzyma w ręce pudełko po kupionym na ostatnią chwilę pluszowym słoniu. Wtedy Joon znów wpadnie w rozpacz.
Dlatego Mir kłamie. Kłamie z obrzydzeniem i nienawiścią do samego siebie. Kłamie, bo może dzięki temu Joon przestanie płakać.
- Tak, od niego. - Uśmiecha się nieszczerze. - Wiedział, że nie będzie mógł przyjechać, więc kazał mi go dać.
Joon przyciąga do siebie pudełko. Mira to bawi. I przeraża. I złości. Niech przestanie!
- A ty co, nic mi nie dajesz? - pyta opryskliwie.
Mir kręci głową. Nigdy by nie przypuszczał, że tak prosty gest może kosztować tyle wysiłku.
- Postanowiłem podpiąć się pod prezent, rozumiesz...
Joon parska chrapliwym śmiechem.
- No, to bardzo w twoim stylu.
Mir z uśmiechem wstaje, próbując nie pokazać, jak bardzo go to zraniło.
Ucieka.


Nie jest pewien powodów, ale ma ochotę zwymiotować. Nie wie, czy z powodu dobiegającego zewsząd okropnego, ale dziwnie znajomego zapachu, czy... Nie rozumie też, jakim cudem znalazł się na końcu kuchni, pośrodku pola minowego stworzonego ze zniszczonych talerzy. Ani dlaczego obejmuje... c o ś. Próbuje sobie przypomnieć, czym jest to c o ś, ale nie potrafi tego skatalogować. Z trudem podnosi c o ś do twarzy. Jest miłe w dotyku, ma mnóstwo dziur i pachnie zarazem okropnie i przyjemnie.
Wstaje z trudem.
Nie wypuszcza c z e g o ś z ręki.
Idzie wolno przez kuchnię. Syczy z bólu, kiedy następuje na jeden z odłamków. Ignoruje krwawienie.
Podchodzi do leżącego telefonu. Kilkanaście nieodebranych telefonów od Mira. Parę wiadomości, których nawet nie ma chęci otworzyć. Przez przypadek wciska zły przycisk i otwiera się przed nim folder z nagraniami. Nagrania rozmów telefonicznych, głupot i...
Wybiega z pomieszczenia. Nawet nie krzyczy, czując pękające pod stopami szkło. Pędzi do salonu, w którym leży laptop. Na szczęście jest włączony. Klika parę razy i zamiera.
Oczywiste.
Przecież by go nie zostawił.


(To Jae Hyo. To musi być on.
Złośliwy uśmiech, dziwne palce, którymi macha do niego i tak niepasująca do wizerunku visuala, rozczochrana czupryna.

Jae Hyo wrócił do domu.

Wciąż ma roześmiane oczy chochlika i irytująco szczupłą twarz. Chyba przed chwilą wstał, bo jest w piżamie. Joon uśmiecha się do niego, ale wtedy Jae Hyo wystawia mu środkowy palec. Joon wybucha śmiechem.

Nagranie dobiega końca.
Joon włącza je jeszcze raz.
Ponownie.

Nie musi się odzywać, wystarczy mu, że Jae Hyo jest, otwiera usta. Nieważne, czy opowiada o pogodzie, uczuciach do jakiejś dziewczyny – zawsze się śmiali z jego celowego kłamania w programach – czy mówi, że zaraz się spóźni, bo czeka na coś, kogoś albo stoi w wypadku.

Joon milczy, ale żadnemu z nich to nie przeszkadza. Jae Hyo mówi za niego. Co z tego, że zazwyczaj nie zwraca się do niego.

Wreszcie Joon postanawia się odezwać. Ni stąd, ni zowąd, bez przygotowania. Jae Hyo coś opowiada, ale przecież może mu przerwać, prawda?
- Cześć, Jae Hyo – mówi zachrypniętym głosem.
Jae Hyo wybucha śmiechem, odrzucając głowę do tyłu. Joon marszczy brwi i wybiera właściwą reakcję. Nauczył się zawartości plików na pamięć.
- Cześć, Jae Hyo – odzywa się ponownie.
Jae Hyo uśmiecha się łagodnie.
- Kocham cię, Joon.
Płacze.)


Przychodzi równo tydzień po ostatniej wizycie. Nie chce, boi się widzieć z Joonem, ale nie może go tak zostawić. Wcale nie chodzi o próbę pozbycia się wyrzutów sumienia, które nękają go po uciecze.
Joon leży na podłodze, wpatrując się w ekran komputera. Macha w powietrzu nogami, wciąż odzianymi w buty Jae Hyo. Bluza jego nieżyjącego kochanka leży parę metrów dalej. Przynajmniej się przebrał.
- Cześć – mówi niepewnie.
Joon przenosi na niego wzrok. Wory pod oczami są jeszcze większe niż przedtem, a twarz poszarzała, ale... uśmiecha się.
- Cześć – odpowiada wesoło Joon.
- Siema, frajerze! – znikąd dobiega głos Jae Hyo.
Mir zamiera. Nie może wydusić z siebie słowa, jedynie wpatruje się w zmizerniałego Joona, uśmiechającego się do laptopa. Kiedy mężczyzna obraca ku niemu ekran, wszystko staje się jasne.
Filmik przedstawiający machającego ze złośliwym uśmiechem Jae Hyo. Kiedy Joon mu odmachuje, Mira ogarniają mdłości.
- Co się dzieje? - pyta nieco zaniepokojony Joon. - A, pewnie się dawno nie widzieliście! Widzisz, Jae, Mir jest zdziwiony, że wróciłeś. Bo wrócił, widzisz, Mir?
Klika przez chwilę i ukazuje się twarz przewracającego oczami Jae Hyo. Mir cofa się pod ścianę. Ciągle się o nią opierając, wychodzi z mieszkania. Nie zwraca uwagi na nawoływania Joona. Najszybciej jak potrafi, zbiega po schodach.


(Końcówka papierosa jarzy się słabym blaskiem, mimo to widocznym w ciemnościach.
- Powitajmy dzisiejszą pierwszą gwiazdkę.
- Nie chcę być zawsze tym, który psuje romantyzm, ale na litość boską, Joon, to balkon, nie obserwatorium astronomiczne.
Joon lubi, kiedy wraz z Jae Hyo przypominają sobie dawno odbyte rozmowy. Tylko... Kto ich wtedy filmował?
Znajomy?
Przyjaciel?
Mir?
Kręci głową. To nie jest ważne.
Klika na odpowiednią ikonkę i Jae Hyo kiwa głową, zgadzając się z nim.)


Znajduje Joona śpiącego na dywanie. Przytula się do komputera z uśmiechem. Nie widzi swetra Jae Hyo, jest wyjątkowo czysto. Prawdopodobnie znalazł nagranie, w którym Jae Hyo krzyczał na niego za nieporządek. Mir woli jednak wierzyć, że Joon zauważył, iż nie powinien żyć wśród brudnych rzeczy swojego martwego chłopaka.
Dotyka laptopa z obrzydzeniem, ale musi to zrobić. Joon nie reaguje, wciąż śpi. Siada i kładzie urządzenie na kolanach. Z trudem powstrzymuje się od westchnienia na widok tysięcy zapisanych nagrań.
Powoli, z lekkim wahaniem, klika na ustawienia komputera. Nie chce pozbawić Joona szczęścia, po prostu musi go z tego wyciągać. Otwiera dostęp swojemu laptopowi, którego ma w leżącej w przedpokoju teczce.
Na palcach przechodzi przez salon, by sięgnąć po swój komputer. Tak, ma wgląd w foldery przyjaciela. Wątpi, żeby Joon w ogóle to zauważył, a co dopiero anulował połączenie między laptopami. Na próbę wybiera pierwszy lepszy plik – tyle ich jest, Joon nie ma szans zauważyć zniknięcia jednego - i kasuje go.
Działa!


Joon ma wielką ochotę obejrzeć, jak Jae Hyo robi sushi. Potem sam będzie musiał coś takiego zrobić. Nie rozumie jednak, dlaczego nic nie pojawia się na stole, kiedy to Jae Hyo gotuje. Czyżby wszystko zjadał bez jego wiedzy?
Otwiera folder pt.:”Jedzenie”, przesuwa strzałkami w dół i zamiera.
Zniknął.
Szybko wpisuje w wyszukiwarkę plików dokładny numer nagrania. Program działa wolno, więc Joon zdąża uspokoić bijące serce. Kiedy wyświetla się okropny, ciemnoniebieski napis: „brak wyników”, zaczyna krzyczeć.
Zniknął.
Szuka ręcznie, otwiera po kolei wszystkie nagrania w folderze, potem zaczyna w innych, choć minimalnie powiązanych.
N... nie ma.
Zniknął.


- Mir, czy to ty?!
- Joonie, jest trzecia w no...
- Mir, TY TO ZROBIŁEŚ?!
- Co niby miałem znowu...?
- Zabrałeś mi go, zabrałeś to, jak gotuje, jak...
- Joonie, opanuj się, to tylko fil...
- Oddaj mi go! Oddaj!
- Opanuj się, uspokój, zaraz...
- ODDAWAJ MI GO! Oddawaj, kurwa, pierdolony...!


Gdy pierwsze nagrania zaczynają znikać, Joon niczego nie zauważa. Słucha, jak Jae Hyo opowiada o ich przyjaźni sprzed zostania trainee. Uśmiecha się lekko.
Nagle filmik się kończy. Za szybko.


Mir nie potrafi zaznaczyć wszystkich. Niedawno wylał na klawiaturę kawę – nie działa nawet myszka. Jedynie „delete” jest sprawny. Konsekwentnie kilka ten przycisk, gdy tylko pokazuje się, iż poprzednie nagranie zostało skasowane.
Nie waha się.


Na początku nie reaguje. Po prostu wpatruje się w znikające co kilkanaście sekund nagrania.
Jak ma zareagować, kiedy znika jego ukochana osoba?


Co ma powiedzieć?


(Otwiera po kolei nagrania. Szybko, zanim zdążą zniknąć.
Na zawsze.
- Nie zostawiaj mnie! - krzyczy do kłaniającego się po koncercie Jae Hyo.
- Nie mam... - Filmik zmienia się, teraz widać płaczącego ze szczęścia na widok kamerzysty mężczyznę. - Boże, co za niespodzianka, naprawdę... Aż nie wiem, co powiedzieć, w sumie zazwyczaj nie wiem, co powiedzieć, bo... - Zmiana. - Kocham cię, kocham cię, Joo...
Joon zamyka oczy.
Nie odchodź.
Nie odchodź.
Nie odchodź.)



- Mir, wiem, że to ty. Mir, proszę, nie,nie rób tego, ja...
- Spierdalaj, Joonie.
- Mir, proszę, proszę, błagam cię, nie chcę, żeby on...
- Robię to dla ciebie. Przepraszam.


(Tuli laptopa. Nagrania włączają się i znikają w przeciągu kilku sekund.
- Nigdy...
- I wtedy on...
- cię...
- Naprawdę, nigdy nie sądziłem...
- nie...
- Boże, gdybyś wiedział, jak ja wtedy...
- zapomnę...
- Patrząc na to z tej strony, jesteś głu...
- wiesz?
- Wiem, Joon, wiem.
Zapada cisza.)


- Nie! - szepcze, kiedy już zauważy, zrozumie, że ta cisza, że ona nie zostanie przerwana, że... - Nie! - powtarza. - Nie! - krzyczy już otwarcie.
Trzęsie laptopem, wypatrując czegokolwiek, czegokolwiek, co... Otwarty komputer uderza o ścianę. Rozpada się na dwie części, klawisze rozlatują się po kolorowym dywanie.
Jae Hyo! Nie ma go. Nie ma Jae Hyo! Zniknął. Przecież nie mógł pójść! Nie bez niego!
Jae Hyo! Woła, chociaż nie jest pewien, czy jeszcze wypowiada to na głos, czy tylko krzyczy na głos. Nie zostawiaj mnie! Jae Hyo!
JAE HYO! JAE HYO! JAE HYO!
...Proszę.


Nie uderzył go, kiedy przyszedł, chociaż miał do tego prawo. Pozwoliłby mu.
Siedzi po turecku naprzeciwko oglądającego telewizję Joona. Ogląda Block B. Wciąż występowali, mimo śmierci jednego członka. Kiedy widział Zico na pogrzebie – Mir przyszedł, bo ktoś musiał przyjść; jak miał wytłumaczyć światu, że Joon nie pojawił się, bo w ogóle nie przyjmował śmierci Jae Hyo do wiadomości? - płakał on głośniej niż matka zmarłego. Teraz musi się uśmiechać.
- Mir? - pyta niepewnie Joon.
- Tak?
- Widzisz, to nie tak, że... - Joon przełyka głośno ślinę. - Ja... wiem.
- Wiesz?
Joon patrzy na niego. Oddycha ciężko.
- Ja wiem, że on nie żyje – szepcze niemal niedosłyszalnie.
Mir kiwa głową.
- Długo ci to zajęło – mówi, ale w głosie brak dawnej uszczypliwości.
- Tak. - Wyłącza telewizor. - Ale ty też tak byś się zachowywał, gdybym ja...
- To prawda – odpowiada łagodnie. - Nic na to nie mogłeś poradzić.
- Nie mogłem – zgadza się odruchowo.
Mir podnosi się z cichym westchnieniem. Kolana bolą go od siedzenia po turecku. Musi już iść. Na pożegnanie na chwilę przebiega palcami po włosach Joona. Mężczyzna nie reaguje.
Wchodzi do przedpokoju. Zarzuca na ramię torbę i przeczesuje dłońmi włosy. Otwiera drzwi z wyraźnym ociąganiem.
- Mir? - dobiega go głos Joona.
Odwraca się na moment.
- Dziękuję za... słonia.





5 komentarzy:

  1. widzę same konstruktywne komentarze, więc nie będę gorsza
    ojejuńciu

    OdpowiedzUsuń
  2. Co prawda nie znam ani bohaterów, ani zespołów, ani za bardzo nie słucham kpopu, ale... czytam! Wszystko tu czytam! :3
    A to jest takie... inne, dobre, refleksyjne. Ma taki swój klimat (czytałam o 7 rano, to chyba dobra pora na tego ficka xD).
    Rozczulające i piękne.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem co napisać. To... To było piękne. Wzruszyłam się. TT ~ TT
    Tyle bólu, tyle cierpienia, tyle emocji. BOŻE.
    Nie mam pojęcia co ze sobą zrobić. Okropne uczucie pustyki. Ugh. ( ;´Д`)

    OdpowiedzUsuń