poniedziałek, 8 lipca 2013

Wielki Plan Uświadomienia Jonghyunowi, Gdzie Jest Jego Miejsce część I

Pairing: Jak na razie JongKey
Tematyka: kpop, yaoi, walka o utraconą pozycję w stadzie
Ostrzeżenia: niezbyt dosłownie opisana scena seksu, słowotok, słowotok i jeszcze raz SŁOWOTOK


Głośny jęk wydobył się z jego ust. Jeszcze mocniej objął Jonghyuna nogami, wyginając się niczym rosyjska gimnastyczka.
- Jjong, nie sądzisz, że...
Nie pozwolił mu się wypowiedzieć. Key bardzo lubił, kiedy zamykano usta pocałunkiem, lecz nie w momencie, gdy próbował coś rzec. Zupełnie nie rozumiał, dlaczego nikt nie pozwala mu się werbalnie uzewnętrznić podczas seksu. Przecież wtedy właśnie powinno się prowadzić najszczersze rozmowy. Ale nie. Ważne było tylko uczucia pana Kim Jong Hyuna.
- Posłuchaj! - Tym razem sprytnie odsunął twarz. - To niesprawiedliwe!
Z niezadowoleniem odnotował zdziwienie na twarzy mężczyzny. No pewnie, oczywiście, że nie zauważył. Skupiał się cały czas na sobie. Teraz nawet nie robił mu dobrze, zakładając, że jest blisko orgazmu. A nie był. Wcale. Ani trochę. A Dino się nawet nie upewnił. Ki Bum doszedł do wniosku, iż powinien się obrazić. I zrobi to. Tylko najpierw wyartykułuje sprawę nieco ważniejszą.
- O co ci chodzi? - wysapał Jjong, przerywając gwałtownie. To także niesamowicie go zirytowało. Czy naprawdę tak trudno jednocześnie konwersować i pieprzyć?!
- Powinienem być na górze! - mówił szybko, jako że ściana, na której się opierał coraz bardziej wrzynała mu się w plecy. Ale to w końcu nie on wybierał to miejsce. Niekompetencja jego partnera zaczynała być irytująca. - Przepraszam serdecznie, ale jesteśmy już ze sobą ponad rok i...
Znowu to zrobił. Nie, naprawdę musi poinformować go, co sądzi o takim całowaniu. Niedawanie się wysłowić drugiej osobie świadczy o braku argumentacji. Ale to potem. W myślach dopisał to do ciągnącej się przez wiele zwojów mózgowych listy pt.: „Za co należy skarcić Idiotę”.
Przez chwilę jednak zwrócił uwagę na coś innego. Mimo wszystko mógł zrobić ten wyjątek dla szczytowania.


~~~


- W każdym bądź razie – użył godnej spalenia na stosie kontaminacji – nie życzę sobie, byś wiecznie rżnął. Ja też mam swoje potrzeby i...
Jong Hyun roześmiał się nieco zbyt bezczelnie. Co prawda, po chwili zajął się całowaniem jego szyi, ale to nie zwalniało go z obowiązku przeproszenia. Którego oczywiście nie wypełni.
- Kocie, to niemożliwe. - Wreszcie wydał z siebie coś więcej niż niezidentyfikowane dźwięki.
- Niby dlaczego? - Demonstracyjnie przykrył się kołdrą.
- Czułbym się źle, gdyby dominowała mnie diva, kochanie.
Próbował się do niego przytulić, ale odskoczył jak oparzony. Nieco już z większą godnością podniósł się z łóżka.
- Czyżbyś insynuował, iż jestem za mało męski?
- Lisie mój piękny, ty w ogóle nie jesteś męski.
Key zamarł. Nie wiedział do końca, czy powinien wybuchnąć gniewem czy pełnym pogardy śmiechem. Dywagacje zajęły za dużo czasu. Główny wokalista parsknął na widok jego miny.
Poczuł się zraniony. Dogłębnie. Tak jakby przeszyło go ostrze albo coś równie okropnego dla aichmofobika. Z niego nie wolno się śmiać. Był wspaniałą gwiazdą na koreańskim firmamencie. Prawie bogiem. A przecież z Boga się nie śmieje. Zapragnął poinformować o tym mężczyznę za pomocą odpowiednio poszerzającego horyzonty słownictwa, lecz nagle przypomniał sobie, skąd mogło się wywieść tak skandaliczne zachowanie tamtego. Jego partner był przecież ateistą. Złość minęła – teraz już mu współczuł. Nic dziwnego, że się śmiał. W końcu chorował na pewną okropna chorobę zwana ignorancją. Smutne, ale niestety prawdziwe. Może nie powinien się wściekać? Wybaczyć? Nie należy dręczyć gorszych od siebie.
Zachwycony własną łaskawością z powrotem opadł na posłanie i nawet dał się objąć. W głowie jednak kiełkował mu paskudny plan. Już on mu pokaże. Zobaczymy, kto będzie komu wypominał brak męskości, panie Jong Hyunie.


~~~


Siedział na obrotowym krześle, tępo wpatrując się w ścianę. To znaczy bynajmniej nie tępo. Zły dobór słów. Po prostu spełniał wolę Konfucjusza: myślał. Niesamowicie skupił się na pewnej sprawie, dlatego jego spojrzenie wydawało się nieco nieprzytomne. Nie dostrzegał błahych przeszkód w rodzaju tak prymitywnie materialnej przeszkody odgradzającej go od świata zewnętrznego. Na wszelki wypadek przeniósł wzrok na tablicę korkową. Jeszcze jakiś idiota by go posądził o bycie niedostatecznie inteligentnym. 
Nie miał pojęcia, do kogo mógłby się zwrócić, by utrzeć Dinozaurowi nosa. Rozważał samodzielną akcję, ale nie był tak pewien jej powodzenia. W końcu Jjong był ignorantem. Mógłby nie zrozumieć swojej porażki, gdyby została opracowana tylko przez takiego geniusza jakim był Ki Bum.
Najgorsze jednak okazało się to, że nie ma z kim się tym zająć. Nie posiadał zbyt wielu przyjaciół z racji niskiego intelektu większości Ziemian, a ci, których za takowych uważał, nie zaliczali się do stereotypowego, krzywdzącego i kompletnie idiotycznego stereotypu ludzi męskich. Postanowił zawęzić poszukiwania pomocnika do najbliższego grona. Nie chciał popełnić społecznego samobójstwa w oczach „tych dalszych” poprzez powiedzenie im, iż nie wie jak się ubrać, by wyglądać okropniej od swojego chłopaka.
Normalny człowiek w takiej sytuacji sprawdziłby stylizację jakiegoś fashionisty. Problem polegał na tym, iż to on był drugim najlepszym znawcą mody. Mimo całego szacunku do G-Dragona stwierdził, że musi polegać na sobie i ewentualnej małej grupce asystentów. Tylko że dalej nie potrafił ich wytypować.
Po paru minutach doszło do niego, że w takim wypadku może zaangażować w to jedynie SHINee.
Jonghyun. Onew. Taemin. Minho.
Pierwsza trójka odpadła z przyczyn oczywistych. Proszenie o pomoc maknae byłoby samoobelgą, poza tym Jjong dowiedziałby się o tym od razu. Nagle naszła go myśl, że tamci są za blisko. Natychmiast ją odrzucił.
Co do reszty... Już słyszał pełen oburzenia okrzyk lidera. Niestety tamten za bardzo nadwątlił jego zaufanie podczas ich poprzedniej wizyty w Japonii. To nie tak, że go nie lubił. W sumie to nawet nie miał nic przeciwko mieszkańcom Kraju Kwitnącej Wiśni. Ale kłanianie się to inna sprawa. Tak samo jak zmuszanie go, by oglądał stopy jakiegoś okropnego prezesa w pozycji skłonu. Tylko idiota kazałby mu uczynić coś takiego. A Onew właśnie takim idiotą się okazał.
Włączył komputer, by z rezygnacją obserwować ostatnią sesję. Do niedawna od razu pogratulowałby wyglądu reszcie zespołu, ale sam słyszał krytyczne, pełne złośliwych uwag wobec stylistów wypowiedzi głównego wokalisty. A to przecież jego miał porazić źle pojmowaną męskością.
Podjechał krzesłem bliżej ściany i uderzył w nią głową w ostatecznym geście rozpaczy. Słyszał, że Europejczycy w ten sposób dają upust swoim emocjom. Jednak nie poczuł się lepiej. Widocznie Koreańczycy mają inaczej zbudowane czaszki. A przynajmniej on. W końcu był specjalny.
Niespodziewanie ta myśl go pokrzepiła. Podniósł głowę i doznał olśnienia. Nagły pomysł wydał mu się równie orzeźwiający i dobry jak postawienie wentylatora w studiu. Pokręcił głową, zadziwiony własną genialnością. Może jednak ci Europejczycy nie byli tacy głupi.


~~~


- Próbujesz przekonać mnie, bym nauczył cię być męskim?
Min Ho ewidentnie miał problemy z przetwarzaniem informacji. Ale Key mu tego nie powiedział. Wolał nie nastawiać go negatywnie wobec Wielkiego Planu Uświadomienia Jonghyunowi, Gdzie Jest Jego Miejsce. Nigdy nie mówił o tym jako o WPUJGJJM-ie. Jako akronim ta nazwa brzmiała niesamowicie głupio, poza tym wolał rozkoszować się każdym wyrazem.
- Szczerze mówiąc, nie, nie o to chodzi. Tak naprawdę chcę, byś pokazał mi, jak powinien się zachowywać samiec według standardów czysto przestarzałych i nie do przyjęcia w dzisiejszym społeczeństwie, bym mógł udowodnić swojemu facetowi, iż nie liczą się mięśnie, którymi można przygnieść, tylko mózg, któremu bezwarunkowo mu brakuje. Poza tym pragnę tym samym zniszczyć swój wizerunek androgynicznej divy - który oczywiście mi nie przeszkadza, ale zmiany zawsze sprzyjają temu, by o mnie mówili – jako iż zamierzam wytrącić z ręki ewentualne argumenty naszemu kochanemu głównemu wokaliście – omal się nie zapowietrzył. Przewrócił oczami, nie dostrzegając żadnych oznak zrozumienia. - Tak, chcę, byś pokazał mi, jak to być tak męskim jak ty.
- Fascynuje mnie, jakim cudem z takiego grzecznego, cichego chłopca wyrosło coś takiego. – Rozmówca wydawał się być pogrążony we wspomnieniach.
Ki Bum posłał mu pełne urazy spojrzenie. Nie był „czymś takim”. To raczej Choi był „czymś takim”, ale powstrzymał język. Z autopsji wiedział, iż nazywanie „czymś takim” człowieka, którego prosi się o pomoc czasami doprowadza do bezsensownych wybuchów złości. Jakby to nie on zaczął. Ludzie naprawdę byli strasznie nielogiczni.
- Dobra, nie ma sprawy. To może być nawet zabawne. - Wreszcie pokiwał głową. - Zaplanowałeś już coś na początek?
Tak, byli też niekompetentni, zapomniałby. A raczej chciał zapomnieć. Życie widzącego pośród ślepców czasami irytowało niewymiernie. Z wielką chęcią złapałby teraz przyjaciela i zaciągnął przed ścianę, by zaznajomić z genialną metodą europejskich myślicieli i wykrzyczeć, że to nie on jest od planowanie „lekcji”, ale nie miał sił. Zdobył się jedynie na pokręcenie głową.
- Hmm... - Key z zaciekawieniem słuchał, jak ktoś naprawdę mówi „hmm”. Przedtem słyszał o czymś takim tylko w książkach. - W takim razie najpierw pójdźmy do jakiegoś sklepu czy coś. Wiesz, żeby załatwić ci w miarę ludzkie ubranie.
Jak ci ludzie śmieli wytykać mu kobiecość?! Co jak co, lecz to nie on pierwszy zaproponował pójście na zakupy. I tym razem o tym nie wspomniał, nie chcąc urazić swojego mentora. To dbanie o uczucia innych ludzi zaczynało robić się męczące.
- Nie chcę nic sugerować, ale ja, z małą pomocą Ha Sang Baeka, ubieram także ciebie, więc chyba lepiej się znam...
- Mój drogi imienniku nazwiskowy Kim Dzong Una, mam ci pomagać czy nie? - Główny raper pochylił się nad nim, uśmiechając się niezbyt przyjemnie.
- Mam halitofobię! - Odsunął się gwałtownie i całkowicie niesłusznie. Min Ho miał o wiele przyjemniejszy oddech niż Jjong. Ale to było naprawdę nieistotne. W tej chwili. Na szczęście okazało się, że tamten nie ma pojęcia, co właśnie powiedział, bowiem nie zareagował w żaden sposób jak człowiek obrażony. Albo średnio przejmował się inwektywami. Ki Bum uśmiechnął się więc pokornie, wykorzystując 80% swojego uroku osobistego. - Rób jak chcesz, nie zamierzałem cię urazić.
Zadziałało. Przyjaciel zniszczył mu starannie poukładaną fryzurę, wsunąwszy rękę we włosy, lecz nie przejął się tym zbytnio. To, co zamierzał uczynić wymagało poświęceń. Irokez był pierwszą ofiarą, którą kładł na ołtarz Cernunnosa. Sama nazwa tego boga już brzmiała idiotycznie, podobnie jak to, co reprezentował, ale musiał. Dla Jong Hyuna. Siebie samego. I ich przyszłego seksu, po którym to nie on nie będzie mógł wstać.

Przyszłość zapowiadała się naprawdę obiecująco.

15 komentarzy:

  1. Ty mój mały geniuszu nadawania nazw, "w każdym razie", a nie "w każdym bądź razie" <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale nie, racja, nie rozumiem dalszej części zdania, więc może to było zamierzone xD

    Moje królestwo hejtu idzie się chędożyć, do widzenia :<

    OdpowiedzUsuń
  3. "- W każdym bądź razie – użył godnej spalenia na stosie kontaminacji"
    Już samo "godnej spalenia na stosie" powinno Cię zniechęcić do cnego hejtowania, aleee...
    Kontaminacja – w etymologii: zjawisko słowotwórcze oznaczające połączenie dwóch lub więcej słów albo wyrażeń, zazwyczaj o pokrewnym znaczeniu.
    Jest to zwykle wyrażenie, najczęściej niepoprawne, powstałe przez zmieszanie dwóch innych wyrażeń, na przykład [...] „w każdym bądź razie” (w wyniku zbicia w jedno powiedzenie zwrotów „w każdym razie” i „bądź co bądź”) <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie bij mnie. Próbuję być oryginalna, tak? Zresztą należałoby Ci się za to morze hejtu, którym mnie zalewasz.
    I przepraszam bardzo, ale myślę niekonstruktywnie, bo oglądam WGM z Taeminem. Niczego tak obleśnie uroczego w życiu nie widziałam. Yaoi jest ohydne, tylko shoujo!
    Jestem shoujo fighterem i będę Cię hejcić za jakieś brzydkie, gejowskie pornole, a co! : 3

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy ja Cię zalewam morzem hejtu? ;____;
    Wiem, wiem, shoujo foreffa. Załóż blogaska z biedną Naeun, Taeminem i wszystkimi ofiarami WGM.

    OdpowiedzUsuń
  6. Moimi ofiarami WGM są Kibum i Minho. FOREVER.
    A hejcisz mnie zawsze, daj spokój. Moja pewność siebie zmarła śmiercią tragiczną, kiedy tylko się okazało, że panienka Bellatriks jest osobą prawdomówną x3
    I EJ, geniuszu zła! Zrobię poboczne Taemin x Naeun <33333

    OdpowiedzUsuń
  7. Ej, zabolało mnie. Tutaj *wskazuje na żołądek* >:
    Nigdy Cię nie hejcę, tylko po prostu najpierw wytykam błędy >.<
    Jestem za. Wreszcie jakiś wątek hetero wśród morza dżadżoizmu :3

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak Ci tak brakuje, scenariusze stoją otworem x3
    Hejcisz mnie. Twój pełen politowania wzrok, kiedy jem pizzę rękami też krzywdzi! :<

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie mów mi nic o scenariuszach. Pragnę umrzeć, odkąd przeczytałam taki o grupowym >____<
    Pff... To jest po prostu... Chcę Cię zmotywować, o~!
    Jakim cudem odpisujesz tak szybko? D:

    OdpowiedzUsuń
  10. Grupowy? O hide, chyba muszę zajrzeć xD
    Wiesz, nie chcę nic mówić, ale to Ty jesteś królową lagu w tym związku. ;p

    OdpowiedzUsuń
  11. Angielskie scenariusze. Jak się przekonasz, to Ci podeślę x3
    Po prostu jestem zajęta.. Komentuję :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Mówię o ogóle, wstrętny wstręciuchu.
    Biedne panie, których blogi właśnie nawiedzasz. :<

    OdpowiedzUsuń
  13. Dlaczego cały czas mnie obdarzasz takimi okropnymi epitetami, bukancka buko? Czym zawiniłam? :C
    Nie, jestem miła. Wymieniam błędy et cetera, ale panienka ładnie pisze, więc... Mieszam słodkie z gorzkim :3

    OdpowiedzUsuń
  14. Panienka ładnie pisze? Kogo czytasz? :3

    OdpowiedzUsuń
  15. Rosyjska gimnastyczka xD Świetne opowiadanko ;p

    OdpowiedzUsuń