Pairing:
Jak na razie JongKey
Tematyka: kpop,
yaoi, walka o utraconą pozycję w stadzie
Ostrzeżenia:
niezbyt dosłownie opisana scena seksu, słowotok, słowotok i
jeszcze raz SŁOWOTOK
Głośny jęk wydobył się
z jego ust. Jeszcze mocniej objął Jonghyuna nogami, wyginając się
niczym rosyjska gimnastyczka.
- Jjong, nie sądzisz,
że...
Nie pozwolił mu się
wypowiedzieć. Key bardzo lubił, kiedy zamykano usta pocałunkiem,
lecz nie w momencie, gdy próbował coś rzec. Zupełnie nie
rozumiał, dlaczego nikt nie pozwala mu się werbalnie uzewnętrznić
podczas seksu. Przecież wtedy właśnie powinno się prowadzić
najszczersze rozmowy. Ale nie. Ważne było tylko uczucia pana Kim
Jong Hyuna.
- Posłuchaj! - Tym razem
sprytnie odsunął twarz. - To niesprawiedliwe!
Z niezadowoleniem
odnotował zdziwienie na twarzy mężczyzny. No pewnie, oczywiście,
że nie zauważył. Skupiał się cały czas na sobie. Teraz nawet
nie robił mu dobrze, zakładając, że jest blisko orgazmu. A nie
był. Wcale. Ani trochę. A Dino się nawet nie upewnił. Ki Bum doszedł do
wniosku, iż powinien się obrazić. I zrobi to. Tylko najpierw
wyartykułuje sprawę nieco ważniejszą.
- O co ci chodzi? -
wysapał Jjong, przerywając gwałtownie. To także niesamowicie go
zirytowało. Czy naprawdę tak trudno jednocześnie konwersować i
pieprzyć?!
- Powinienem być na
górze! - mówił szybko, jako że ściana, na której się opierał
coraz bardziej wrzynała mu się w plecy. Ale to w końcu nie on
wybierał to miejsce. Niekompetencja jego partnera zaczynała być
irytująca. - Przepraszam serdecznie, ale jesteśmy już ze sobą
ponad rok i...
Znowu to zrobił. Nie,
naprawdę musi poinformować go, co sądzi o takim całowaniu.
Niedawanie się wysłowić drugiej osobie świadczy o braku
argumentacji. Ale to potem. W myślach dopisał to do ciągnącej się
przez wiele zwojów mózgowych listy pt.: „Za co należy skarcić
Idiotę”.
Przez chwilę jednak
zwrócił uwagę na coś innego. Mimo wszystko mógł zrobić ten
wyjątek dla szczytowania.
~~~
- W każdym
bądź razie – użył godnej spalenia na stosie kontaminacji –
nie życzę sobie, byś wiecznie rżnął. Ja też mam swoje potrzeby
i...
Jong Hyun
roześmiał się nieco zbyt bezczelnie. Co prawda, po chwili zajął
się całowaniem jego szyi, ale to nie zwalniało go z obowiązku
przeproszenia. Którego oczywiście nie wypełni.
- Kocie, to
niemożliwe. - Wreszcie wydał z siebie coś więcej niż
niezidentyfikowane dźwięki.
- Niby dlaczego? -
Demonstracyjnie przykrył się kołdrą.
- Czułbym się źle,
gdyby dominowała mnie diva, kochanie.
Próbował się do niego
przytulić, ale odskoczył jak oparzony. Nieco już z większą
godnością podniósł się z łóżka.
- Czyżbyś insynuował,
iż jestem za mało męski?
- Lisie mój piękny, ty w
ogóle nie jesteś męski.
Key zamarł. Nie wiedział
do końca, czy powinien wybuchnąć gniewem czy pełnym pogardy
śmiechem. Dywagacje zajęły za dużo czasu. Główny wokalista
parsknął na widok jego miny.
Poczuł się zraniony.
Dogłębnie. Tak jakby przeszyło go ostrze albo coś równie
okropnego dla aichmofobika. Z niego nie wolno się śmiać. Był
wspaniałą gwiazdą na koreańskim firmamencie. Prawie bogiem. A
przecież z Boga się nie śmieje. Zapragnął poinformować o tym
mężczyznę za pomocą odpowiednio poszerzającego horyzonty
słownictwa, lecz nagle przypomniał sobie, skąd mogło się wywieść
tak skandaliczne zachowanie tamtego. Jego partner był przecież
ateistą. Złość minęła – teraz już mu współczuł. Nic
dziwnego, że się śmiał. W końcu chorował na pewną okropna
chorobę zwana ignorancją. Smutne, ale niestety prawdziwe. Może nie
powinien się wściekać? Wybaczyć? Nie należy dręczyć gorszych
od siebie.
Zachwycony własną
łaskawością z powrotem opadł na posłanie i nawet dał się
objąć. W głowie jednak kiełkował mu paskudny plan. Już on mu
pokaże. Zobaczymy, kto będzie komu wypominał brak męskości,
panie Jong Hyunie.
~~~
Siedział na
obrotowym krześle, tępo wpatrując się w ścianę. To znaczy
bynajmniej nie tępo. Zły dobór słów. Po prostu spełniał wolę
Konfucjusza: myślał. Niesamowicie skupił się na pewnej sprawie,
dlatego jego spojrzenie wydawało się nieco nieprzytomne. Nie
dostrzegał błahych przeszkód w rodzaju tak prymitywnie materialnej
przeszkody odgradzającej go od świata zewnętrznego. Na
wszelki wypadek przeniósł wzrok na tablicę korkową. Jeszcze jakiś idiota by go posądził o bycie niedostatecznie inteligentnym.
Nie miał
pojęcia, do kogo mógłby się zwrócić, by utrzeć Dinozaurowi
nosa. Rozważał samodzielną akcję, ale nie był tak pewien jej
powodzenia. W końcu Jjong był ignorantem. Mógłby nie zrozumieć
swojej porażki, gdyby została opracowana tylko przez takiego
geniusza jakim był Ki Bum.
Najgorsze
jednak okazało się to, że nie ma z kim się tym zająć. Nie
posiadał zbyt wielu przyjaciół z racji niskiego intelektu większości Ziemian, a ci, których za takowych uważał, nie
zaliczali się do stereotypowego, krzywdzącego i kompletnie
idiotycznego stereotypu ludzi męskich. Postanowił zawęzić
poszukiwania pomocnika do najbliższego grona. Nie chciał popełnić
społecznego samobójstwa w oczach „tych dalszych” poprzez
powiedzenie im, iż nie wie jak się ubrać, by wyglądać okropniej
od swojego chłopaka.
Normalny
człowiek w takiej sytuacji sprawdziłby stylizację jakiegoś
fashionisty. Problem polegał na tym, iż to on był drugim
najlepszym znawcą mody. Mimo całego szacunku do G-Dragona
stwierdził, że musi polegać na sobie i ewentualnej małej grupce
asystentów. Tylko że dalej nie potrafił ich wytypować.
Po paru
minutach doszło do niego, że w takim wypadku może zaangażować w
to jedynie SHINee.
Jonghyun. Onew.
Taemin. Minho.
Pierwsza trójka
odpadła z przyczyn oczywistych. Proszenie o pomoc maknae byłoby
samoobelgą, poza tym Jjong dowiedziałby się o tym od razu. Nagle
naszła go myśl, że tamci są za blisko. Natychmiast ją odrzucił.
Co do reszty...
Już słyszał pełen oburzenia okrzyk lidera. Niestety tamten za
bardzo nadwątlił jego zaufanie podczas ich poprzedniej wizyty w
Japonii. To nie tak, że go nie lubił. W sumie to nawet nie miał
nic przeciwko mieszkańcom Kraju Kwitnącej Wiśni. Ale kłanianie
się to inna sprawa. Tak samo jak zmuszanie go, by oglądał stopy
jakiegoś okropnego prezesa w pozycji skłonu. Tylko idiota kazałby mu uczynić coś
takiego. A Onew właśnie takim idiotą się okazał.
Włączył
komputer, by z rezygnacją obserwować ostatnią sesję. Do niedawna
od razu pogratulowałby wyglądu reszcie zespołu, ale sam słyszał krytyczne,
pełne złośliwych uwag wobec stylistów wypowiedzi głównego
wokalisty. A to przecież jego miał porazić źle pojmowaną
męskością.
Podjechał
krzesłem bliżej ściany i uderzył w nią głową w ostatecznym
geście rozpaczy. Słyszał, że Europejczycy w ten sposób dają upust swoim emocjom. Jednak nie poczuł się lepiej. Widocznie Koreańczycy
mają inaczej zbudowane czaszki. A przynajmniej on. W końcu był
specjalny.
Niespodziewanie
ta myśl go pokrzepiła. Podniósł głowę i doznał olśnienia.
Nagły pomysł wydał mu się równie orzeźwiający i dobry jak
postawienie wentylatora w studiu. Pokręcił głową, zadziwiony
własną genialnością. Może jednak ci Europejczycy nie byli tacy
głupi.
~~~
- Próbujesz
przekonać mnie, bym nauczył cię być męskim?
Min Ho
ewidentnie miał problemy z przetwarzaniem informacji. Ale Key mu
tego nie powiedział. Wolał nie nastawiać go negatywnie wobec
Wielkiego Planu Uświadomienia Jonghyunowi, Gdzie Jest Jego Miejsce.
Nigdy nie mówił o tym jako o WPUJGJJM-ie. Jako akronim ta nazwa
brzmiała niesamowicie głupio, poza tym wolał rozkoszować się
każdym wyrazem.
- Szczerze
mówiąc, nie, nie o to chodzi. Tak naprawdę chcę, byś pokazał
mi, jak powinien się zachowywać samiec według standardów czysto
przestarzałych i nie do przyjęcia w dzisiejszym społeczeństwie,
bym mógł udowodnić swojemu facetowi, iż nie liczą się mięśnie,
którymi można przygnieść, tylko mózg, któremu bezwarunkowo mu
brakuje. Poza tym pragnę tym samym zniszczyć swój wizerunek
androgynicznej divy - który oczywiście mi nie przeszkadza, ale
zmiany zawsze sprzyjają temu, by o mnie mówili – jako iż
zamierzam wytrącić z ręki ewentualne argumenty naszemu kochanemu
głównemu wokaliście – omal się nie zapowietrzył. Przewrócił
oczami, nie dostrzegając żadnych oznak zrozumienia. - Tak, chcę,
byś pokazał mi, jak to być tak męskim jak ty.
- Fascynuje
mnie, jakim cudem z takiego grzecznego, cichego chłopca wyrosło coś
takiego. – Rozmówca wydawał się być pogrążony we
wspomnieniach.
Ki Bum posłał
mu pełne urazy spojrzenie. Nie był „czymś takim”. To raczej
Choi był „czymś takim”, ale powstrzymał język. Z autopsji
wiedział, iż nazywanie „czymś takim” człowieka, którego
prosi się o pomoc czasami doprowadza do bezsensownych wybuchów
złości. Jakby to nie on zaczął. Ludzie naprawdę byli strasznie
nielogiczni.
- Dobra, nie ma
sprawy. To może być nawet zabawne. - Wreszcie pokiwał głową. -
Zaplanowałeś już coś na początek?
Tak, byli też
niekompetentni, zapomniałby. A raczej chciał zapomnieć. Życie
widzącego pośród ślepców czasami irytowało niewymiernie. Z
wielką chęcią złapałby teraz przyjaciela i zaciągnął przed
ścianę, by zaznajomić z genialną metodą europejskich myślicieli
i wykrzyczeć, że to nie on jest od planowanie „lekcji”, ale nie
miał sił. Zdobył się jedynie na pokręcenie głową.
- Hmm... - Key
z zaciekawieniem słuchał, jak ktoś naprawdę mówi „hmm”.
Przedtem słyszał o czymś takim tylko w książkach. - W takim
razie najpierw pójdźmy do jakiegoś sklepu czy coś. Wiesz, żeby
załatwić ci w miarę ludzkie ubranie.
Jak ci ludzie
śmieli wytykać mu kobiecość?! Co jak co, lecz to nie on pierwszy
zaproponował pójście na zakupy. I tym razem o tym nie wspomniał,
nie chcąc urazić swojego mentora. To dbanie o uczucia innych ludzi
zaczynało robić się męczące.
- Nie chcę nic
sugerować, ale ja, z małą pomocą Ha Sang Baeka, ubieram także ciebie, więc
chyba lepiej się znam...
- Mój drogi
imienniku nazwiskowy Kim Dzong Una, mam ci pomagać czy nie? - Główny
raper pochylił się nad nim, uśmiechając się niezbyt przyjemnie.
- Mam
halitofobię! - Odsunął się gwałtownie i całkowicie niesłusznie.
Min Ho miał o wiele przyjemniejszy oddech niż Jjong. Ale to było naprawdę nieistotne. W tej chwili. Na szczęście
okazało się, że tamten nie ma pojęcia, co właśnie powiedział,
bowiem nie zareagował w żaden sposób jak człowiek obrażony. Albo
średnio przejmował się inwektywami. Ki Bum uśmiechnął się więc
pokornie, wykorzystując 80% swojego uroku osobistego. - Rób jak
chcesz, nie zamierzałem cię urazić.
Zadziałało.
Przyjaciel zniszczył mu starannie poukładaną fryzurę, wsunąwszy
rękę we włosy, lecz nie przejął się tym zbytnio. To, co
zamierzał uczynić wymagało poświęceń. Irokez był pierwszą
ofiarą, którą kładł na ołtarz Cernunnosa. Sama nazwa tego boga
już brzmiała idiotycznie, podobnie jak to, co reprezentował, ale
musiał. Dla Jong Hyuna. Siebie samego. I ich przyszłego seksu, po
którym to nie on nie będzie mógł wstać.
Przyszłość
zapowiadała się naprawdę obiecująco.
Ty mój mały geniuszu nadawania nazw, "w każdym razie", a nie "w każdym bądź razie" <3
OdpowiedzUsuńAle nie, racja, nie rozumiem dalszej części zdania, więc może to było zamierzone xD
OdpowiedzUsuńMoje królestwo hejtu idzie się chędożyć, do widzenia :<
"- W każdym bądź razie – użył godnej spalenia na stosie kontaminacji"
OdpowiedzUsuńJuż samo "godnej spalenia na stosie" powinno Cię zniechęcić do cnego hejtowania, aleee...
Kontaminacja – w etymologii: zjawisko słowotwórcze oznaczające połączenie dwóch lub więcej słów albo wyrażeń, zazwyczaj o pokrewnym znaczeniu.
Jest to zwykle wyrażenie, najczęściej niepoprawne, powstałe przez zmieszanie dwóch innych wyrażeń, na przykład [...] „w każdym bądź razie” (w wyniku zbicia w jedno powiedzenie zwrotów „w każdym razie” i „bądź co bądź”) <3
Nie bij mnie. Próbuję być oryginalna, tak? Zresztą należałoby Ci się za to morze hejtu, którym mnie zalewasz.
OdpowiedzUsuńI przepraszam bardzo, ale myślę niekonstruktywnie, bo oglądam WGM z Taeminem. Niczego tak obleśnie uroczego w życiu nie widziałam. Yaoi jest ohydne, tylko shoujo!
Jestem shoujo fighterem i będę Cię hejcić za jakieś brzydkie, gejowskie pornole, a co! : 3
Kiedy ja Cię zalewam morzem hejtu? ;____;
OdpowiedzUsuńWiem, wiem, shoujo foreffa. Załóż blogaska z biedną Naeun, Taeminem i wszystkimi ofiarami WGM.
Moimi ofiarami WGM są Kibum i Minho. FOREVER.
OdpowiedzUsuńA hejcisz mnie zawsze, daj spokój. Moja pewność siebie zmarła śmiercią tragiczną, kiedy tylko się okazało, że panienka Bellatriks jest osobą prawdomówną x3
I EJ, geniuszu zła! Zrobię poboczne Taemin x Naeun <33333
Ej, zabolało mnie. Tutaj *wskazuje na żołądek* >:
OdpowiedzUsuńNigdy Cię nie hejcę, tylko po prostu najpierw wytykam błędy >.<
Jestem za. Wreszcie jakiś wątek hetero wśród morza dżadżoizmu :3
Jak Ci tak brakuje, scenariusze stoją otworem x3
OdpowiedzUsuńHejcisz mnie. Twój pełen politowania wzrok, kiedy jem pizzę rękami też krzywdzi! :<
Nie mów mi nic o scenariuszach. Pragnę umrzeć, odkąd przeczytałam taki o grupowym >____<
OdpowiedzUsuńPff... To jest po prostu... Chcę Cię zmotywować, o~!
Jakim cudem odpisujesz tak szybko? D:
Grupowy? O hide, chyba muszę zajrzeć xD
OdpowiedzUsuńWiesz, nie chcę nic mówić, ale to Ty jesteś królową lagu w tym związku. ;p
Angielskie scenariusze. Jak się przekonasz, to Ci podeślę x3
OdpowiedzUsuńPo prostu jestem zajęta.. Komentuję :D
Mówię o ogóle, wstrętny wstręciuchu.
OdpowiedzUsuńBiedne panie, których blogi właśnie nawiedzasz. :<
Dlaczego cały czas mnie obdarzasz takimi okropnymi epitetami, bukancka buko? Czym zawiniłam? :C
OdpowiedzUsuńNie, jestem miła. Wymieniam błędy et cetera, ale panienka ładnie pisze, więc... Mieszam słodkie z gorzkim :3
Panienka ładnie pisze? Kogo czytasz? :3
OdpowiedzUsuńRosyjska gimnastyczka xD Świetne opowiadanko ;p
OdpowiedzUsuń