niedziela, 2 sierpnia 2015

Tonight I'm screaming out to the stars - część VII


Pairing: HunHan
Ostrzeżenia: jakieś tam wzmianki, zalążki seksu, przekleństwa, papierosy, paskudni przyjaciele
Wakacyjna pogadanka: To jest ten moment, kiedy wyjaśniam, dlaczego tak długo niczego nie było. Ale w zasadzie nie mam za wiele na swoje usprawiedliwienie - zwyczajnie za dużo comebacków, show i wydarzeń, które skutecznie odciągały mnie od ficzków. Co nie zmienia faktu, że obiecuję poprawę, tralalala, poprawczak będzie do końca tygodnia. Ach, to takie piękne, gdy plan skończenia go do końca roku pierdoli się jak zamek z kart pod wpływem huraganu <3
Anonimie, który prosił o MarkBama, bardzo spk, dorzucam do listy płodzonych.



Kiedy ziąb przeniknął mnie do szpiku kości, rozsądny mózg przesłał informację, że powinienem wreszcie wrócić do środka. Oczywiście, całkowicie zignorowałem ten ostatni przejaw racjonalizmu. Jedynie poprawiłem niedbale narzucony sweter i wyciągnąłem kolejnego papierosa.

Nie przepadałem za palaniem, robiłem to rzadziej niż okazyjnie, lecz teraz potrzebowałem jakiegokolwiek usprawiedliwienia, by wciąż siedzieć na balkonie. I tak już wystarczyło, że przechodzący pod apartamentowcem ludzie obrzucali mnie ciekawskimi spojrzeniami. Zaraz potem jednak przyspieszali kroku, przypominając sobie o pracy, zajęciach czy innych porannych obowiązkach. Cóż, chyba nie byłem aż taką sensacją, za jaką się uważałem. Tylko wyglądałem jak zwyczajny pojeb stojący w samym swetrze na mrozie.

Zadrżałem, słysząc ciche skrzypnięcie drzwi. Wbrew pozorom naprawdę wolałbym zostać w mieszkaniu, w ogóle nigdy nie wychodzić na ten ziąb. Jedyna przeszkoda właśnie stanęła za mną.

- Jest zimno. 

Zabrzmiało to idiotycznie i nieco dziecinnie, ale byłem wdzięczny za to, że nie musiałem odezwać się pierwszy. Odwróciłem się powoli, usilnie skupiając się na żarzącym filtrze. Czułem, że się irracjonalnie rumienię.

Sehun nawet się nie ruszył. Starał się patrzeć mi prosto w oczy, lecz jednocześnie, chyba nieświadomie, bez przerwy odwracał wzrok. Wydawał się zdenerwowany, ale nie w ten znany mi, gwałtowny sposób. To nie był gniew, tylko poruszenie. Jakaś... trema? Strach? Choć pewnie były to za duże słowa, Oh Sehun przecież nigdy niczego się nie bał.

Patrzyłem na niego w milczeniu. Na jego drobne zmarszczki przy kącikach ust, ciemne wory pod oczami, dziwacznie układające się, chyba nieco zbyt wyskubane (pewnie na potrzeby sesji) brwi. Zmienił się, od kiedy odszedłem. Nie byłem jedynie pewien, czy przytłoczył go nawał pracy, czy przestał używać takiej ilości makijażu.

- Przecież ty nie palisz papierosów – zauważył ze zdziwieniem.

Wzruszyłem ramionami.

- Może zacząłem. 

- Ja też. - Wyciągnął mi fajkę za ręki i wsadził sobie do ust.

Tak naprawdę skłamałem, powiedziałem to w ramach jakiejś idiotycznej defensywy, w obawie przed krytyką. Teraz jednak nie było sensu się tłumaczyć.

- Po co? - Uniosłem nieznacznie brew. - Papierosy przypadkiem nie niszczą zębów, cery i tak dalej? To nie powinno przeszkadzać w byciu modelem?

- Przeszkadza – odparł niechętnie. - Ale też odstresowuje.

Wyglądał, jakby wolał nie poruszać tego tematu, więc oczywiście natychmiast zacząłem go ciągnąć. Byłem infantylny. Strasznie infantylny. I, widząc grymas na jego twarzy, poczułem się jeszcze lepiej niż przypuszczałem.

- Odstresowuje? - parsknąłem. - A co cię s t r e s u j e? Ładne wyglądanie czy ustawianie się do zdjęć?

To było niesprawiedliwie, krzywdzące i dość żałosne, ale Sehun wyjątkowo nie wyglądał, jakby miał siłę na polemikę. Nawet nie wzruszył lekceważąco ramionami, dalej stał w tym samym miejscu i palił. Nie wiedziałem, czy to efekt niewyspania, faktycznego stresu, czy może raz jedyny naprawdę przesadziłem. Poczułem coś na kształt wyrzutów sumienia.

- A Tao? - postanowiłem przekierować rozmowy na przyjemniejsze tory. Dla niego, nie dla mnie. - Może zamień fajki na, nie wiem, bycie z nim, cokolwiek?

Sehun aż odsunął papierosa od ust. Zwrócił twarz ku mnie, lecz tylko po to, by posłać spojrzenie sugerujące, że powinienem wylądować na obserwacji psychiatrycznej. Albo że po prostu uważa mnie za idiotę.

- Czy ty uroiłeś sobie, że ja i on to było - jakkolwiek to nie zabrzmi, ale nie mogę potrafię znaleźć innego określenia - coś więcej? Coś więcej niż chodzenie na imprezy i seks? Tak myślałeś? N a p r a w d ę?  - Chyba tylko fakt, że teoretycznie w ogóle się ze sobą nie zadawaliśmy, powstrzymał go od dodania „debilu”. 

Wzruszyłem ramionami.

- Nie mam pojęcia, czy ty i ktokolwiek byliście "czymś więcej", po prostu chyba lubisz długie związki. Przynajmniej biorąc pod uwagę, ile byłeś ze mną.

Cisza. Po kilkudziesięciu sekundach zorientowałem się wreszcie, że Sehun nie ma najmniejszego zamiaru odpowiedzieć. Wrócił do palenia, nie patrzył na mnie. Zupełnie jakbym zniknął.

I chuj, pomyślałem, jako że wkurwiony zazwyczaj myślałem dość zwięźle. Ignoruje mnie, nic nowego. I tak już za długo z nim przesiedziałem.

Zgniotłem poprzedniego, dawno wypalonego już papierosa na barierce, pomimo że sam nie znosiłem, gdy ktoś tak robił. W końcu to nie był ani mój balkon, ani moja barierka, nie musiałem tego sprzątać. Otuliłem się ciaśniej swetrem i wróciłem do środka. Znalezienie i wciągnięcie na siebie reszty ubrań zajęło mi zaskakująco mało czasu, więc wkładałem już buty, kiedy Sehun wreszcie opuścił balkon.

- Wychodzę - poczułem irracjonalną potrzebę zaznaczenia tego.

Czułem na sobie jego wzrok. W atmosferze jakiegoś dziwnego napięcia zawiązałem sznurówki, podniosłem się, podszedłem do drzwi. Nagle usłyszałem jego szybkie kroki. Nie zdążyłem nacisnąć klamki.

- Dlaczego nie możesz po prostu zostać?

Nie dał mi czasu na odpowiedź, pewnie wolał tego nie słyszeć. Obrócił mnie gwałtownie ku sobie, po chwili poczułem jego ręce na ciele. Wciągnąłem głośno powietrze, zaskoczony. Nie miałem pojęcia, czego dotyka, potrafiłem jedynie stwierdzić, że dotyka mnie. W głowie nie miałem żadnych nazw, pewnie nie umiałbym w tej chwili nawet rozróżnić poszczególnych kończyn. Zaraz potem jego usta złączyły się z moimi i, musiałem spanikować, zwyczajnie spanikować, bo nie odepchnąłem go. Objąłem go za szyję, to pewnie też pod wpływem histerii. Gwałtownego rzucenia się na Sehuna jednak nie dało się usprawiedliwić przerażeniem. Całkowitą utratą rozumu i godności - jak najbardziej.

Ciężki, nieregularny oddech Sehuna, będący na wpół śmiechem, urwał się niespodziewanie, Wrócił w postaci lekkiego, równego posapywania, kiedy oderwał się ode mnie. Jako totalnie nieszanujący się kretyn nie pozwoliłem mu przerwać - złapałem go górę spodni i bez zastanowienia pociągnąłem do sypialni. Jak cudownie było znać rozkład pomieszczeń.

Na widok łóżka Sehun ożywił się nagle. Upadłem twarzą w pościel, popchnięty bez najmniejszego ostrzeżenia. Chyba wszystko dzisiaj działo się niespodziewanie, oczywiście nie narzekałem. Odbierałem za dużo bodźców, by mieć jeszcze czas na krytykowanie. O wiele bardziej wolałem skupić się na wszechobecnym nacisku ciała Sehuna, powodzi jego zapachu, oddechu na moim karku. 

Kropelki potu wolno spływały mi po kręgosłupie, gdy ściągał ze mnie ubrania, gdy słyszałem, jak sam ich się pozbawia. Nie zsunął się ze mnie nawet na moment, czyżby bał się ucieczki? Śmiech zamarł mi w ustach, kiedy usta Sehuna znalazły się na moich nagich plecach. A potem zaczęły schodzić niżej i niżej. Wtedy wreszcie przestałem myśleć o utraconym szacunku do samego siebie, bo po prostu przestałem, kurwa, myśleć.

I znowu zostałem.



>>


- Ja pierdolę, jak mogłem tak zjebaaać - jęczałem Amber.

Dziewczyna starała się nie sprawiać wrażenie zniecierpliwionej, jednak nie potrafiła zamaskować znudzenia w oczach. Ewidentnie miała dość i gdybym tylko był dobrym przyjacielem, natychmiast przestałbym pierdolić. Gdybym nim był. Widocznie nie byłem, ponieważ im dłużej mówiłem, tym bardziej chciałem się nad sobą jeszcze bardziej użalać. I choć ten jeden raz miałem naprawdę porządne powody.

- Co się dzieje? - Jej chłopak z czystej grzeczności postanowił zajrzeć do kuchni, w której opisywałem życiową apokalipsę.

- Luhan płacze od czterdziestu minut, że jest szmatą - odpowiedziała za mnie. - Co nie jest prawdą, ale on potrzebuje samobiczowania.

- Wcale nie! - zaperzyłem się. - Zwyczajnie jestem wkurwiony na to, co zrobiłem. Chciałem się odciąć, dać sobie pieprzony spokój, a wystarczy jedno jego...

Amber parsknęła, ale mimo to mnie przytuliła. Uwielbiałem, że potrafiła jednocześnie kpić i żałować. Chyba inaczej nie dałaby rady ze mną wytrzymać. 

- Wydajesz się taki smutny. - Pokręciła głową. - Zupełnie jakbyś wcale nie uprawiał seksu z Oh Sehunem.

Wywróciłem oczami. Niczego nie rozumiała, wolała ze mnie drwić. Przecież wcale nie twierdziłem, że sam seks był okropny. Nie uważałem też Sehuna za kogoś beznadziejnego, właśnie przeciwnie. Chodziło o bardziej o to, że gardziłem samym sobą za wskakiwanie mu do łóżka bez najmniejszego zastanowienia czy powodu. Chociaż, gdzieś w głębi siebie, liczyłem jego pytanie jako przyczynę. Mimo że po wszystkim nie ponowił go, tylko przewrócił się na drugi bok i zasnął. Jak zawsze zresztą.


>>


Gdy zorientowałem się, że nie potrafię odnaleźć się w chaosie we własnej głowie, całkowicie oddałem się pracy. To może nie była najlepsza decyzja - w fotografii jednak nie można wyłączyć mózgu i robić czegoś mechanicznie, trzeba myśleć - lecz podporządkowanie życia aparatowi było łatwiejsze niż... zastanawianie się. I chodzenie na zajęcia, na których mogłem spotkać Sehuna. Albo jego znajomych, którzy na pewno wiedzieli już wszystko.

Byłem gotowy zdzierżyć obecność tylko jednego człowieka. A on akurat postanowił wielkodusznie wrócić z cholernej Japonii i skierować się bezpośrednio do mojego studia. Na szczęście nie po to, by zażądać zwrotu pożyczki.

- Wyglądasz nieźle jak na kogoś, kto ponoć nie sypia od dwóch tygodni. - Kai rozwalił się na wysłużonej, obitej poszarzałą skórą kanapie. - Oczekiwałem wraku człowieka, którego mógłby odratować prezentami, a ty...

Moje odpowiedzialne za kontakty towarzyskie alter ego tańczyło z pomponami na sam widok Jongina, niestety ja sam ledwo byłem w stanie się podnieść, by go uściskać. Wbrew pozorom naprawdę chujowo sypiałem.

- To rodzinne - wyjaśniłem bez entuzjazmu. - Nie mam worów pod oczami, tylko takie odstające naturalnie wałeczki, więc rzadko wyglądam jak trup. W zasadzie teraz jestem na nogach bez przerwy od prawie dwudziestu godzin, tylko że tego nie widać i...

Kai machnął lekceważąco ręką.

- Nieważne, przestań narzekać.

- Ale ja naprawdę jestem wykończony! - zaoferowałem się. - To nie moja wina, że tego nie widać, to kwestia optyczna. Moja twarz wydaje się mniej pociągła przez...

- Ratunku! - wydarł się wniebogłosy. - Ratunku, pomocy! Pomóżcie, Luhanowi! Ciężar jego genetycznej doskonałości jest taki krzywdzący i niesprawiedliwy!

Mimowolnie parsknąłem. 

- Po prostu próbuję ci wyjaśnić, że...

Zerwał się z kanapy tylko po to, by podbiec i zasłonić mi usta dłonią. Widząc taką desperację, postanowiłem okazać łaskę i wspaniałomyślnie zamilknąć.

- Wiem, naprawdę wiem. I dlatego - uśmiechnął się szeroko - nigdzie cię dzisiaj nie zabieram, tylko odstawiam do domu i zmuszam do spania, jasne?

Skinąłem głową. Chciałem coś powiedzieć, ale zaczął mnie łaskotać. Okej, każdy ma swoje granice wytrzymałości. Musiałem się poddać.

Pozwoliłem się podnieść, okutać płaszczem. Kiedy wystawił rękę, posłusznie splotłem z nim palcem. Czułem się nieco jak dzieciak, który jeszcze nie wyszedł z fazy larwalnej, idący do przedszkola z mamusią. W samochodzie dodatkowo dostałem koc. Do szczęścia potrzebowałem jedynie snu. A ten nadszedł prędzej, niż się spodziewałem.


>>


Obudzenie mnie było pierwszym przejawem zdrady. Zabranie koca - drugim. Gdy natomiast przez okno samochodu zobaczyłem stojącego kilka metrów dalej Sehuna, zdałem sobie sprawę z całego oszustwa.

- Ja pierdolę - warknąłem, ale nawet w moich uszach zabrzmiało to dość sennie.

- To dla twojego dobra, skarbie. 

Kai oparł głowę o siedzenie obok, by móc spokojnie na mnie patrzeć. Nie dostrzegłem na jego twarzy najmniejszej oznaki wyrzutów sumienia. Skurwysyn. Tylko dlaczego to zrobił? Niby lubił Sehuna, ale w końcu zadawał się głównie ze mną! Pewnie w Japonii zaszkodziła mu ta jebana surowa ryba, to było jedyne wyjaśnienie.

- A jak do niego nie wyjdę? - Próbowałem podciągnąć kolana pod podbródek, jednak ciasnota przezwyciężyła moją determinację. Chuj, nawet nie mogłem wyglądać jak porządnie zgnębiona ofiara.

- To cię wyniosę za pięty.

Minęła chwila, ani myślałem się ruszyć. Jongin wpatrywał się we mnie z jakimś idiotycznym uporem, chyba naprawdę mu zależało. Obiecałem sobie w duchu, że już nigdy nie tknę sushi.

- Lu, po prostu z nim pogadaj, nie odgryzie ci ręki. - Przechylił się jeszcze bardziej, by położyć dłoń na mojej. - Nie bądź tchórzem, stary!

Świetna rada. Szkoda, że nim, kurwa, byłem.

8 komentarzy:

  1. Już nie musisz zapowiadać poprawczaka, po prostu go napisz XDDDD
    A epek jak zawsze super, dobrze, że Kai nie próbuje zabrać Lu dla siebie : D

    OdpowiedzUsuń
  2. A to Kai śmieszek jebany. :////// Też myślałam, że bierze Lulu do siebie. xD
    No to sobie z Sehunem porozmawiają. xD
    Tak Luhan, wszystko jest winą szoku i każdy zdecydowanie się z tobą zgadza. To wcale nie tak, że brakowało ci kutasa w dupie. xDDDD Sehun zaczyna się łamać, lalalala i fajnie ja tam będę zadowolona jak ich lovehejt będzie tylko love, aczkolwiek ich hejt jest uroczy? I lubię czytać o tym jak oboje są niemyślący i zbyt dumni żeby się przyznać do niektórych rzeczy.
    Amber kurde goal friend. xD
    KC

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubie poprawczak, lubię każde opowiadanie, ale to jest uzależniające. Mam nadzieję że wstawisz go jak najszybciej. W następnym tygodniu będzie poprawczak, więc liczę że wytrzymam co najmniej dwa tygodnieT^T. To będzie ciężki czas. Powodzenia <33

    OdpowiedzUsuń
  4. JA PIERDOLE, KWICZE XDDDD
    Kim Jonginie, jesteś najlepszym murzynem na świecie, twoje żarciki są bardziej suche od Suhego B|
    podstęp jest boski do tego stopnia, że prawie zapowietrzyłam sie z płaczu XD
    Jak lu wychodził z domu, a tamten przyparł go do drzwi (bo to zrobił, co nie?) to czułam, że sfermentuje. Jednocześnie zazdrościłam i współczułam Lu D:
    Oh Sehun, najbardziej wkurwiająca i seksiasta posać w tym ficzku.
    Kobieto, uwielbiam Cię. Jesteś wodzem!
    powodzenia w pisaniu~
    /Miyuki (͡° ͜ʖ ͡°)

    OdpowiedzUsuń
  5. Sehun słowa, potrzebuję słów żeby zdecydować czy cię uwielbiam czy nie znoszę, DUŻO słów. xd Amber najlepszy pocieszyciel świata xd wiesz że twoje pisanie uzależnia? :D mam właśnie objawy syndromu odstawienia xd

    OdpowiedzUsuń
  6. alez gnoj z tego kaia, no naprawde nie spodziewalabym sie. Tak kogos wykiwac....a ja mu ufalam
    I chyba jestem jakas sadystka bo raduje sie jak mysle ze luhan wreszcie moglby przestac byc cipa i dac se spokoj z sehunem i zostawic go na pastwe jego paskudnego charakteru. Jak on mnie w tym fiku wkurwia, no nie moge czymajcie mnie bo nie wyczymie!!
    Jak zwykle lowki kiski i czekam na nastepny <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Wybacz, że piszę jako anonim, ale obecnie pousuwałam wszystkie swoje googlowe-i-inne konta. Niedługo znów założę jakieś i obiecuję komentować już regularnie. Podziwiam Twój styl pisania, niesamowicie do mnie trafia. Przeczytałam wszystkie yaoice na tym blogu, znam go od.... Hm, to będzie już z rok, jak nie więcej. A piszę tu pierwszy raz, co za hańba! W każdym razie, by nie przedłużać. To opowiadanie trafiło right in my kokoro, jest przecudowne, uwielbiam (charakter Sehuna tutaj, oh my... ) właśnie zimny obraz Sehuna, przełamywany momentami słabości. Mam na myśli momenty w stylu "dlaczego nie możesz po prostu zostać?" itp. Kocham. Tyle, chciałam tylko powiedzieć, że wyczekuję nowego rozdziału(ów!), życzę dużo, dużo weny i pozdrawiam.
    Risek.

    OdpowiedzUsuń