Tematyka: kpop, yaoi, zazdrość, ścieżka przez życie, niezdecydowanie powodujące rozterki wewnętrzne
Ostrzeżenia: delikaaaaatne aluzje seksualne, przekleństwo
Autorki wynurzenia przeróżne: Historia tego ff jest krótka, a zarazem niesamowicie skomplikowana. Miał być krótkim, napisanym w kilkadziesiąt minut oneshotem, a wyszedł krótki oneshot, którego tworzyłam kilka dni. Poza tym trzy razy zmieniałam główny pairing, co zdecydowanie nie wyszło mu na dobre. Mimo to mam nadzieję, iż Wam się spodoba.
I tak, wiem, że absolutnie nie trzymam się listy "zapowiadanych", lecz zwyczajnie nie potrafię. Kiedy wpada mi do głowy dobry pomysł albo kiedy jakiś znajomy wspomni mi, iż chciałby poczytać o tym i o tym, od razu to spisuję. Wybaczcie >:
Miłej lektury.
Kierując się starożytną nauką mierzenia kolejności następowania po sobie zjawisk, w jego życiu nie było żadnego Chaosu ani Słowa. Na początku był głuchy odgłos uderzenia. A potem głośne i szczegółowe poszerzenie horyzontów jakiemuś biednemu jegomościowi, ewentualnie przedmiotowi. Dopiero chwilę później na scenę jego życia wkroczyła osoba, która nie opuściła jej później ani razu. Od razu mianowała się głównym bohaterem, reżyserem i scenarzystą, zsyłając G-Dragona na drugi, a samego Seungriego na trzeci, ostatni plan. Oraz największą fajtłapą życiową, bo tylko Choi Seunghyun potrafił wywrócić się podczas zamaszystego otwierania drzwi.
- Odnoszę czasem dziwne wrażenie, iż u niektórych zabiegu lobotomii dokonano już w brzuchu matki - mruknął jak zwykle miły Jiyong.
Maknae pokiwał w zadumie głową. Nie sposób było nie zgodzić się z liderem. ZAWSZE miał rację. W jego głowie jeszcze nigdy to "zawsze" nie pokazało się w postaci małych liter. Dlatego traktował je z nabożną czcią. Dosłownie nabożną.
Ponownie spojrzał na nowo przybyłego. Wysoki, o specyficznie ciemniejszej karnacji mężczyzna, ubrany w przeraźliwie niedopasowane, obrazoburczo różowe ubrania, na widok których aż się skrzywił. Nie, żeby znał się w jakikolwiek sposób na modzie, ale doskonale pamiętał to, co mówił mu Kwon. Zresztą zabolało to tym mocniej, iż nagle uświadomił sobie, że tak prawdopodobnie będzie sam biegał w najbliższych latach. Bycie w k-popowym boysbandzie pod pewnymi względami nie zapowiadało się zbyt różowo. Cholera, biorąc pod uwagę grę słów - wręcz przeciwnie.
Od początku patrzył na gościa jak na idiotę - i wcale nie dlatego, że tak zasugerował Jiyong! - a uśmiech, którym tamten moment później obdarzył całą resztę dodatkowo spotęgował to wrażenie. Wydawał się być wcale nieprzejęty niekorzystnym wejściem - wręcz przeciwnie, kroczył dumnie jak paw. Bez żadnego skrępowania odrzucił torbę za siebie, witając się z nimi krótkim, wygłoszonym zdecydowanie za dobrym dla niego głosem "cześć".
W tym momencie wydarzyło się coś okropnego. Lider nie zmienił się w rozsierdzonego Dilonga, gotowego zalać ignoranta rzeką jadu, ani nawet w żadnego innego smoka, by wytłumaczyć tamtemu miejsce w hierarchii. Nie, on wstał z miejsca i zamarł, tak jak wtedy, kiedy uświadomiono go, że całe "Big Bang Documentary" będzie ustawione, więc nie musi marnować czasu na wspieranie Hyunseunga. Tylko że tym razem na jego twarzy nie odmalowała się wściekłość, lecz...
- Seunghyun! - Od razu rzucił się na najwyższego mężczyznę, wykrzykując jakieś idiotyzmy o dawnym niewidzeniu się, wielkiej przyjaźni i innych pozbawionych znaczenia rzeczach.
Seungri skrzyżował dłonie na piersi. To nie było w porządku. Teraz, kiedy przypomniał sobie wszystkie historie opowiadane o tamtym, określanym mianem "najlepszego, wspaniałego i w ogóle cudownego przyjaciela", doskonale wiedział, iż porównywanie długości znajomości jego i Dragona, a ich dwóch wypadłoby... Słowo "negatywnie" najlepiej to oddaje. Nadął policzki, szurając nieco za głośno nogą po podłodze. Ale oczywiście nie zwrócili na to uwagi.
Wiedział, że jest zazdrosny. Nie tak prymitywnie, jednak mimo wszystko... Ale bez przesady, to on więcej rozmawiał z Jiyongiem. I przebywał. I w ogóle wszystko!
Naprawdę nie lubił tego całego Choia Seunghyuna.
Tylko tak naprawdę za co?
~~
Kiedy patrzył na przytulających się raperów, zalewała go krew. Nie posądzał ich o żadne "bliższe" kontakty ani nic z tych rzeczy, ale... Bywało to irytujące. Obaj wyglądali na za bardzo zadowolonych. Zresztą zawsze na takich wyglądali, kiedy tylko przebywali obok siebie. W przeciwieństwie do reszty, Seungri nie ubóstwiał duetu GD&TOP, którym zachwycała się cała wytwórnia. Nie śmieszyły go ich żarty, wyczyny ani nie podziwiał natury setek rozmów. Nie potrafił do końca wytłumaczyć dlaczego.
Najgorsze było to, że uwielbiał ich w momencie, kiedy byli oddzielnie. Wbrew pozorom to, co mówiono o jego relacji z liderem nie należało odrzucać jako nieprawdy. Z chęcią całowałby ziemię, po której tamten stąpał, czyniąc go największym autorytetem. Jednocześnie z zapałem przysłuchiwał się radom Tempo, który ten nigdy nie szczędził. Ich znajomość wyglądała jednak nieco inaczej. Nie uważał starszego za nie wiadomo jaki symbol, nie postawił go na piedestale. Rozmawiał z nim tak jak z każdym przyjacielem, No może z trochę lepszym przyjacielem. Najlepszym.
Kiedy jednak tamci byli razem chociaż w jednym pomieszczeniu - czyli prawie zawsze - miał ich dość. Nawet nie chodziło o to, że swoim zachowaniem drażnili, raczej... Idiotyczne kłucie w obrębie klatki piersiowej było gorsze. Większość nazywała to zazdrością, jednak wcale nie w tym była rzecz. Bo przecież jest się zazdrosnym o ludzi, których się kocha, a nie...
- Maknae, słodziaku, chodź tutaj! - Gdyby od entuzjazmu Jiyonga zależał poziom życia ludzi w krajach Trzeciego Świata, wszyscy mieliby limuzyny i więcej jedzenia niż metrów kwadratowych.
Seungri pokręcił głową z udawanym żalem.
- Nie chcę wam przeszkadzać, rozumiecie... - Uśmiechnął się kpiąco.
Obaj parsknęli, pokręcili głowami i stracili całkowite zainteresowanie jego wcale nie skromną osobą. Po chwili znowu wybuchli śmiechem, lecz tym razem odebrał to negatywnie. W szczególności rozbawienie lidera działało mu na nerwy. Uniesione zdecydowanie za bardzo kąciki ust, błysk w oku i ta ręka, którą trzymał dłoń Seunghyuna - to wszystko jedynie jątrzyło gniew. Dlaczego tak bardzo mu to przeszkadzało? Podejrzewał parę rzeczy, jednak żadna nie wydawała się tak prawdopodobna jak ta najmniej prawdopodobna. Kiedyś ktoś powiedział, że zazwyczaj tak jest. Mordercą jest lokaj, najgorsza opcja bywa najlepszą, a to, co nie powinno się zdarzyć, zdarza się częściej niż to, co zdarzyć się powinno. Tak był zbudowany ten świat i chłopak nigdy nie pragnął tego zmieniać. No może w tej chwili tego chciał, ale nie oczekiwał żadnego odzewu. Chociaż miło byłoby, gdyby po tylu latach wyzbywania się życzeń dotyczących zmieniania świata, otrzymałby jakąś nagrodę. Na przykład możliwość zniszczenia zazdrości.
Westchnął ciężko, odruchowo stukając palcami o blat stojącego nieopodal pulpitu. Ponura melodia dobiegające ze starego radia dodawała scenie niezaprzeczalnego dramatyzmu. Gdyby jeszcze potrafił ronić pojedyncze łzy, z pewnością uwiódłby każdą obecną na sali kobietę. Tylko że jakoś szczególnie nie zależało mu na atencji ze strony żeńskiego środowiska. Ani jakiegokolwiek innego. Skupił się na dwójce przyjaciół, by znów przewrócić oczami, kiedy Jiyong wtulił się w ramię uśmiechniętego Tempo.
Naprawdę był zazdrosny przez Choia Seunghyuna.
Ale przez niego czy o niego?
~~
Ukrywanie jest dobre przez pierwszy parę dni. W pewnym momencie nie możesz dalej się ukrywać, bo lista miejsc, w których ktoś cię szuka za bardzo się zawęża. I w końcu kot znajduje mysz, nieważne w jak głębokiej norze by się ukryła. Tak jak teraz.
T.O.P nie miał prawa go nie znaleźć. W sumie był zdziwiony, że tyle mu to zajęło. Siedział od ponad tygodnia w mieszkaniu Jiyonga, prowadząc długie, dekadenckie rozmowy z gospodarzem. Obwiniał winą za swój nastrój padający bez przerwy deszcz, jednakże doskonale wiedział, iż jest to za grubymi nićmi szyte kłamstwo, by mógł je sobie wmówić.
Wszystko przez tę odziedziczoną po babci impulsywność. Wszyscy w jego rodzinie byli opanowani i chłodni, a on oczywiście... Musiał, po prostu musiał wyznać przyjacielowi, że się w nim durzy. Nie, nie mógł najpierw wybadać jakiej jest orientacji, co sądzi o homoseksualistach albo chociaż nie dodać w gratisie tego cholernego pocałunku. Dobrze, że przynajmniej mu się nie oświadczył, bo w tej chwili szukano by jego truchła w okolicach Kanału Panamskiego.
Najlepsze jednak było to, iż zwiał. Nie czekając na jakiekolwiek słowo, reakcję, cokolwiek. Nie, żeby pragnął usłyszeć steku bluzg ani innych bardzo przyjemnych rzeczy - wbrew powszechnej opinii nie był masochistą - lecz teraz rozpoczęcie rozmowy wydawało się jeszcze trudniejsze. Tym bardziej, że zabunkrował się pod stertą kocy w mieszkaniu lidera.
Kiedy tylko usłyszał czyjeś kroki, od razu wiedział do kogo należą. Próbował stworzyć coś na kształt jednoosobowej falangi za pomocą naczyń i okryć, jednak w końcu zdecydował się na zwykłą walkę na udeptanej ziemi. Służącym jako oręż kubkiem kakao jednak nie mógł wiele zdziałać wobec bezpardonowo szarżującego Choia. Oczywiście jedyny zdolny do odparcia ataku mąż musiał ewakuować się z pola bitwy. Odgłos zamykanych drzwi był jedynym śladem po obecności w pokoju Kwona Ji Yonga.
- Seunghyun... - zaczął agresor tonem, po którym nie dało się wywnioskować, czy mówi do niego, czy jednak do siebie. - Musimy...
- ...porozmawiać? - parsknął. - Najbardziej znienawidzone zdanie świata, witamy. Co powiesz na milczenie na ten temat? Milczenie jest idealnym rozwiązaniem takich właśnie sytuacji, nie sądzisz? - Nie doczekał się odpowiedzi, więc całkowicie zatracił się w monologu. - Ale nie, jednak trzeba nam poważnej rozmowy. Tralalala, świat jest zły, tralalala, nie chcę cię zranić, bum bum bum, bądźmy przyjaciółmi, masa wzruszających tekstów i zapewnień o wspaniałości przyjaźni i kiwania głowami. I nie - uniósł rękę, odczytując z ruchu warg, co tamten zamierza powiedzieć - nie przepraszaj. Wyjątkowo to nie twoja wina.
- Nie zamierzam cię przepraszać - odparł po kilkudziesięciu sekundach ciszy. Seungri już się wystraszył, iż za dosłownie odebrał jego tekst o milczeniu.
- Ale zamierzałeś.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Oczywiście, że tak, więc dlaczego zaprzeczasz?! - żachnął się. - Zresztą to nieistotne. Teraz uśmiechasz się miło i, w swoim mniemaniu, ciepło, grzecznie wychodzisz z mieszkania i w pracy udajemy, że nic się nie wydarzyło, a ja miałem depresję, którą to naprawiłeś butelką dobrego europejskiego alkoholu.
- Nieźle to sobie wymyśliłeś. - Kąciki warg rapera uniosły się lekko. - Mogę wprowadzić jedną jedyną zmianę w twoim planie?
- Powiedzmy, że taaak... - Przechylił głowę na bok. - O co chodzi?
Po chwili nie musiał pytać. Zresztą nawet, gdyby chciał - a nie miał takiego zamiaru, bo usta T.O.Pa były naprawdę o wiele ciekawsze - nie mógłby tego uczynić.
Naprawdę kochał Choia Seunghyuna.
Czy mu się to jednak nie wydawało?
~~
- Twój dom jest okropny - mruknął.
Stali w ciemnym, najgorszej oświetlonym ze wszystkich pomieszczeń salonie. Ktoś mógłby pomyśleć: "Hej, ale przecież w salonach montuje się okna, by było jasno!", ale ta zasada w ogóle nie dotyczyła pana tego domu. Przecież musiał być specjalny. Nie mógł urządzić salonu w jakimkolwiek pokoju, gdzie wpadałoby jakiekolwiek światło. To byłoby zbyt plebejskie.
Mimo tych utyskiwań Seungri nie mógł odmówić pomieszczeniu pewnego uroku. Szafki z winylami, blaty zastawione tanimi, kiczowatymi figurkami, stos dywanów, nałożonych jedne na drugie z powodu niezdecydowania właściciela - wnętrze wyglądało o wiele lepiej w półmroku. Przypominało strych, na którym od dawna nie pojawiła się żadna życzliwa dusza, by chociaż pozbawić stosu przedmiotów pierwszej warstwy kurzu. Gdyby właśnie na to nie patrzył, dałby sobie uciąć wiele rzeczy, twierdząc, iż jest to widok ze starej fotografii.
- Mi się podoba - odparł zdawkowo T.O.P.
Nie wydawał się szczególnie przejęty jego zdaniem. Ale zazwyczaj tak było. Jednak wolał nie drążyć tematu. Pochylił się, chcąc podnieść buty. Tępy ból dolnych partii ciała skutecznie odwiódł go od tego pomysłu.
- Czuję się jak gej - jęknął.
- Sam się o to prosiłeś. - Skurwysyn zaakcentował słowo "prosiłeś". Chłopak był pewien, że przez długi czas nie da mu zapomnieć setek błagań i jęków, by wreszcie zaczął go pieprzyć, jednak teraz mógłby sobie to darować. Przecież minęło zaledwie kilka godzin!
- Zazwyczaj nie jesteś tak chętny do robienia rzeczy, o które cię proszę - zauważył z kpiną. - Czyżbyś nagle zmienił zdanie? - zapytał przewrotnie.
- Od czasu do czasu miło jest zobaczyć, gdy... się cieszysz. - Wygiął usta w półuśmiechu.
Oparty o ścianę, z niezapiętą koszulą Choi wyglądał jak przyszykowana do skoku puma. Seungri nie miał pojęcia, czy powinien się obawiać, czy czekać aż się na niego rzuci. W obu przypadkach miał gotowy jeden scenariusz. "Nie, nie mogę, zaraz mam nagranie, więc..." i wymowna pauza.
- Wprowadź się do mnie - przerwał niespodziewanie T.O.P.
Seunghyun uniósł brew. Spodziewał się wielu rzeczy, ale nie takich słów. Wypowiedzianych w tak szczególny sposób. Nie była to propozycja ani też rozkaz. Po raz pierwszy od dawna nie został postawiony przez faktem dokonanym.
- W sumie tak będzie nam wygodniej... - zaczął niezdecydowanym tonem. - Ale w tej chwili naprawdę muszę...
Musiał wiele rzeczy. Wiele. Raper wydawał się kompletnie ignorować nie tyle ich natłok, ile samo istnienie. Było tak jak zawsze - pozbawił go oddechu, woli i priorytetów. Przez kilkanaście długich sekund nie potrafił sobie przypomnieć kim jest i kto właśnie rozchyla jego usta językiem. Słyszał bicie dwóch serc, tylko do kogo one należały? Czuł woń miętowego szamponu zmieszany ze specyficznym zapachem... Perfumy Choia Seunghyuna. Próbował gwałtownie złapać oddech, odpychając mężczyznę, ale nie potrafił wyartykułować składnego zdania, a co dopiero uczynić coś takiego. Już oddawał pocałunki jeszcze entuzjastyczniej, niż był nimi obdarzany, dotykał jego twarzy, włosów, pozwalając ręce tamtego wsunąć się pod koszulę. Żaden z jego dotychczasowych kochanków nie był tak zdecydowany, tak pewny, żaden nie wiedział jak dokładnie postępować z męskim ciałem. Zamknął oczy, całkowicie zatracając się w jego objęciach. Już wiedział, że nie musiał nic. Nic innego niż coraz bardziej zapominać, w którym momencie kończy się jego ciało, a zaczyna kochanka.
Naprawdę nie potrafił określić, jak bardzo kocha i nienawidzi Choia Seunghyuna.
Tego jednego był pewien.
Końcówka... *______* Cieszę się,, że napisałaś o tym paringu, bo po polsku nie znalazłam żadnego, a naprawdę lubię. TYlko... Gdzie jest G-RI?! T.T
OdpowiedzUsuń