Pairing: Onew x Key (SHINee)
Tematyka: kpop, shounen-ai, Internety, wyjawienie danych osobowych, rozczarowań moc, emotek jeszcze więcej
Ostrzeżenia: przekleństwa, chatfic, fluff, PRZEMOC!!!oneoneone111
Ałtoreczkowa mównica: Jedna z niewielu serii, które doprowadziłam do końca. Tak, to jest ostateczne i nieodwołalne, mimo teoretycznie zwiastującego jeszcze większą aferę zakończenia. Ale naprawdę nie będzie już piątej, szóstej ani n-tej części. Troszkę tego żałuję, pisało mi się naprawdę przyjemnie, ale wszystko kiedyś się kończy, prawda?
Miłej lektury!
Ostatnim
pełnym bólu jękiem Onew wydał z siebie niezbyt chwalebne, lecz
jakże skuteczne słowa:
-
Taemin to baba!
Dla
postronnego słuchacza mogło się to wydawać bezsensownym okrzykiem
odchodzącego w hańbie człowieka. Jednak wystarczyło poczekać
sekundę, by zorientować się, że to przedszkolne wyzwisko
przyniosło spodziewany efekt. Do dźwięku, jakie wydawały stopy
Key, dołączyły kroki Taemina. Maknae od dawna był przewrażliwiony
na punkcie swojej męskości. Teraz wyprzedził Ki Buma, odepchnął
go i wpadł do pokoju. Chciał złapać Jin Kiego i potrząsać nim
tak długo, aż wszystkie klepki wrócą z powrotem na miejsce. Nie
miał pojęcia, co za szaleństwo zmogło ich niewydarzonego lidera,
ale nie zamierzał puścić płazem takiej zniewagi.
Zamknął
drzwi tuż przed nosem Key i nieświadomy uczynionego tym samym zła
zbliżył się do Onew.
Lider
był nieprzytomny.
Maknae
pokręcił głową. Mimo wszystko nawet w takiej sytuacji zdawał
sobie sprawę, że nie powinno się bić ludzi, którzy nie mogą się
bronić. Postanowił hołdować tej zasadzie przez najbliższe
dziesięć minut. Jeżeli do tego czasu Jin Ki nie raczy powrócić
do rzeczywistości, wymierzy mu sprawiedliwość bez jego wiedzy. W
akcie łaski, oczywiście.
***
Ledwo
Onew zdołał otworzyć oczy, a już w następnej chwili obsypał go
grad wściekłych ciosów spadających na jego głowę i brzuch. To
amoralne, nie miał nawet czasu na porządny flashback! Chciałby na
moment opuścić swoje ciało, by móc w jakimś przyjaznym kącie
zorientować się, co się właśnie dzieje. Albo przemyśleć to, co
naprawdę powie Ki Bumowi. Bo szczerze mówiąc, w ogóle o tym nie
myślał. Nie miał czasu. Przeklęty Jonghyun, czy on zawsze był
taki...
Taemin
przypomniał o swoim istnieniu, uderzając go w twarz tak, że Jin Ki
zobaczył wszystkie gwiezdne konstelacje. Przed kolejnym ciosem
zdążył się już odsunąć, lekko skołowany. Co jest, do
kurwy...?!
Onew
targnęła wściekłość. Jak można było być tak podłym, by nie ostrzec o
planowanym ciosie! To było nieludzkie! Napędzany gniewem podniósł
się równie niezapowiedzianie i bez miłosierdzia trafił maknae
pięścią w brodę. Głowa tamtego odskoczyła do tyłu, a on sam
spadł z łóżka. Jin Ki zamachnął się ponownie, lecz przerwał
mu wysoki głos głównej atrakcji tego wieczoru.
-
Zdrajco parszywy! Zwodniczy chamie! Wyłaź stamtąd i daj mi
wymierzyć sprawiedliwość! - zakrzyknął stojący za drzwiami Ki
Bum.
-
Wyszedłbym stąd jak najprędzej, ale ten szatański dzieciak nie
uwolni mnie, dopóki nie skosztuje mojej krwi! - stęknął Onew.
Głowa
„piekielnego dzieciaka” uniosła się, gdy usłyszał tę
uwłaczającą inwektywę. Z ust lidera wyrwał się cichy okrzyk,
gdy wskoczył na niego, przejeżdżając zdecydowanie za długimi
paznokciami po plecach. Jin Ki zamachał desperacko rękami, lecz nie
zdołał utrzymać równowagi i wylądował na podłodze. Przełknął
ślinę, a gdy maknae pojawił się tuż obok niego, by zaatakować
po raz kolejny, nie mając zbytnio wyjścia, na czworaka dobiegł do
drzwi.
Otworzył
drzwi i z jakąś rozpaczliwą nadzieją, że gorzej być nie będzie,
padł na twarz przed Key.
W
ciszy, która nagle zapanowała w całym mieszkaniu niczym w oku
cyklonu, słychać było tylko przyspieszony, głośny oddech Onew.
Wszyscy milczeli. Wreszcie zaniepokojony Jin Ki podniósł głowę.
W
pierwszej chwili myślał, że trafił do królestwa niebieskiego na audiencję u boga. Chłodne, przepełnione
najdroższą pogardą oczy boga spoczęły na nim, a lider poczuł
przepływający po ciele elektryczny impuls, niemal jakby wsunął
widelec do tostera. A potem bóg położył jedną stopę na palcach
jego prawej dłoni i bezlitośnie oparł na niej cały ciężar.
Bóg, którym w istocie był Ki Bum, zaśmiał się tryumfalnie,
kiedy Onew wyrwał dłoń spod jego buta i opadł z
przeszywającym „Auaaa” na podłogę.
Key
uklęknął naprzeciwko niego, by móc podnieść go za kołnierz.
Patrzył na niego z mordem w oczach, czekając uprzejmie aż mina
zrozpaczonego lidera zrzednie jeszcze bardziej, po czym mściwie
dźgnął go w brzuch. Przeszyty jego mrożącym krew w żyłach
spojrzeniem Jin Ki nawet nie zamierzał się bronić. Po kilku
kolejnych perfidnych dźgnięciach jedynie zamknął oczy.
Ki
Bum, zziajany, nieco się uspokoił, zaniepokojony o fryzurę i
pogniecioną bluzkę. Zmarszczył brwi.
-
I to ma być mój tryumf? - zapytał się retorycznie obserwującego
całe zajście w milczeniu Taemina. - Gdzie dramat? Gdzie chwała?
Gdzie splendor? Kto delfickim laurem łaskawie zachce opleść moje
włosy?
Z
piersi Onew wydobył się cierpiętniczy jęk. Key potrząsnął nim
bez przekonania.
-
Za całe wyrządzone zło otrzymam tylko tyle? - Wzniósł oczy ku
niebu. - Nie czuję satysfakcji, nie czuję... nic, Minnie. Moje
serce żąda bardziej monumentalnej zemsty.
Podniósł
się powoli z zamyśleniem wypełniającym blade oblicze. Puścił
bezwładne ciało Onew, otrzepał dłonie i opuścił pokój. Drzwi
trzasnęły z hukiem, który jeszcze długo rezonował pod sufitem.
***
dinosaur_is_still_alive:
możesz
już wyjść z pokoju
naprawdę
nikt
cię nie zje
kekekekekek_w_t_f:
s
p
i
e
r
d
a
l
a
j
dinosaur_is_still_alive:
boooooooooooo?
kekekekekek_w_t_f:
byłeś
po ich stronie
wiedziałeś
o wszystkim
nienawidzę
cię
;~~~~~~~~~~;
dinosaur_is_still_alive:
a,
to.
kekekekekek_w_t_f:
nie,
nie „a to”.
raczej
A,
TO
>.<
dinosaur_is_still_alive:
przestań
histeryzować,
debilu
chędożony
kekekekekek_w_t_f:
pierdol
się ;_________________________________________________;
dinosaur_is_still_alive:
*taki
urażony, usycha od tych obelg*
kekekekekek_w_t_f:
nie
masz pojęcia co czuję!
nigdy
nie czułeś miłości!
dinosaur_is_still_alive:
poprawka:
czułem
to
było okropne
kekekekekek_w_t_f:
Boże,
jesteś taki tępy
aż
nie wiem, czy się złościć,
czy
ci współczuć
.-----------.
dinosaur_is_still_alive:
rób
co chcesz, jebie mnie to
tylko
wyjdź z tego pieprzonego pokoju
c:
kekekekekek_w_t_f:
ale
jak zobaczę Onew,
to
przecież ja go zamorduję
;________;
dinosaur_is_still_alive:
pomogę
zniszczyć dowody
albo
zrobię to za ciebie <3
kekekekekek_w_t_f:
nie
krzywdź go!
DDDDDDDDDDDDDDDDD:
dinosaur_is_still_alive:
.
.
.
co
kekekekekek_w_t_f:
znaczy
nie, no
dobra,
krzywdź
rób
co chcesz
dinosaur_is_still_alive:
czyżbym
właśnie
kekekekekek_w_t_f:
w
a
l
dinosaur_is_still_alive:
dowiedział
się,
że
ty jednak wcale
kekekekekek_w_t_f:
s
i
ę
dinosaur_is_still_alive:
nie
jesteś aż tak
kekekekekek_w_t_f:
n
a
p
i
e
dinosaur_is_still_alive:
strasznie
zły
jak
mi mówisz? <333
kekekekekek_w_t_f:
p
r
z
o
n
ą
dinosaur_is_still_alive:
ależ
nie ma się czego wstydzić
CCCCCCC:
kekekekekek_w_t_f:
m
a
s
dinosaur_is_still_alive:
daj
spokój, to całkiem urocze
;333333333
~
kekekekekek_w_t_f usunął 'dinosaur_is_still_alive' z
konwersacji
kekekekekek_w_t_f:
k
ę
debil.
***
Key
nieśmiało wysunął głowę zza drzwi. Na korytarzu nie było
nikogo. Absolutnie nikogo. Żadnej istoty, która mogłaby czegoś od
niego chcieć, nawiązywać do sytuacji sprzed paru dni albo
naśmiewać się z niej. Siedzącego na parapecie, stukającego coś
na laptopie Minho oczywiście nie liczył.
-
Onew jest w kuchni.
Ki
Bum podskoczył. Cichy pomruk wydany przez głównego rapera wydawał
się głośniejszy od wystrzału armatniego. Przewrócił oczami. Nie
miał zamiaru iść do Jin Kiego. Bynajmniej. Co go obchodził ten
wstrętny oszust?! Ale przecież był głodny. Mógł pójść do
kuchni. Nikt mu nie miał prawa tego zabronić. Jeżeli nawet nie
chciał widzieć się z Onew. Kuchnia była wspólna. Dla wszystkich.
Nikt nie powinien podejrzewać go o potrzebę zobaczenia się z
potworem w liderskiej skórze.
-
Powodzenia – po wypowiedzeniu tych słów Minho został
bezapelacyjnie skreślony z listy jego przyjaciół.
PRZECIEŻ
WCALE NIE CHCIAŁ ROZMAWIAĆ Z ONEW, DO JASNEJ CHOLERY!
Mimo
to nie potrafił powstrzymać serca, które nagle ożywiło się,
kiedy wszedł do kuchni. Jin Ki chyba go nie usłyszał. Obgryzał
nóżkę kurczaka i czytał gazetę, nucąc pod nosem. Key zatrzymał
się tuż przed nim.
Widok
jedzącego lidera skłonił go do rozważań z pogranicza filozofii i
psychologii. Czy istnieje coś takiego jak granice seksowności
człowieka? Jakie kryteria je wyznaczają? Jak bardzo seksownie może
wyglądać marna istota ludzka jedząca kurczaka?
-
Na co się tak gapisz, przyjacielu? Czyżby na naszego kochanego
Ońju? - roześmiała się wstrętna poczwara znana proletariatowi
jako Jonghyun.
Jin
Ki natychmiast podniósł wzrok znad gazety; Ki Bum równie nagle
odwrócił od niego spojrzenie. Uradowany swym wielkim wejściem
Jjong przemaszerował przez pomieszczenie, otworzył lodówkę i
wyciągnął z niej coś wyjątkowo okropnie pachnącego i równie
kalorycznego. Key wątpił, by naczelny mięśniak zespołu planował
zjeść coś takiego, więc nie był zdziwiony, gdy wstrętny posiłek
w postaci ciasta został postawiony na stole.
-
Na zgodę – oświadczył wesoło główny wokalista.
Ki
Bum wzdrygnął się. Chciał coś powiedzieć, lecz nie potrafił
ubrać pełnej obrzydzenia reakcji w słowa. Nagle w jego głowie
pojawił się diabelski koncept.
-
Tort na zgodę brzmi super – przystał na pomysł, uśmiechając
się słodko. - Jednak pogodzę się z Jin Kim, jeżeli ty, kochany
Jjongu spałaszujesz je w trzydzieści sekund.
Dinozaur
zamrugał. Lider uśmiechnął się złośliwie, choć z pewnym
ociąganiem. Wątpił, by Jonghyunowi się udało, a przecież tak
bardzo pragnął pogodzić się z Key... Z drugiej strony wizja
zmuszenia sprawcy tego wszystkiego do spożycia tygodniowej porcji
kalorii naraz wydawała mu się dość zabawna.
-
To co? - ciągnął bezlitośnie Key. - Nie chcesz, żebyśmy się
pogodzili.
Brzemię
odpowiedzialności przygniotło Jjonga do podłogi. Zacisnął zęby,
a po jego czole spłynęła kropla potu, oznaka strudzenia
intelektualnymi wysiłkami. Był zdezorientowany. Kiedy w wyniku
nieprawdopodobnego zbiegu okoliczności wygadał wszystko Ki Bumowi,
nie spodziewał się, że będzie musiał podjąć tak trudną
decyzję.
-
Zobaczymy – w godny Poncjusza Piłata sposób umył ręce i
skapitulował, pokonany przez wewnętrzny dietetyczny przymus.
Na
placu boju zostali jedynie Key i Onew, którzy z miejsca zaczęli się
ignorować. To znaczy Ki Bum zaczął, zakładając, że Jin Ki
również tak robi. Kierowany wewnętrznym przymusem usiadł obok
lidera i od razu wyciągnął telefon. Nie patrzył jednak w
wyświetlacz, tylko na znajdującą się naprzeciwko ścianę. Głupi
Jonghyun. Zrobiłby to. Key nawet nie założył, że przyjaciel
mógłby odmówić. To było bezsensowne. Oczywiście nie chciał
pogodzić się z niedawnym, co prawda internetowym, ale zawsze,
kochankiem, lecz...
Dopiero
w tym momencie spostrzegł, że wsunął dłoń we włosy mężczyzny,
a na obliczu wstrętnego zboczeńca maluje się radość myślą
nieskalana. Natychmiast wyszarpnął rękę ze skażonych kudłów
szubrawcy, z satysfakcją odnotowując jęk towarzyszący wyrwaniu
kosmyków. Nie mógł się jednak odsunąć, gdyż
zatrzymało go spojrzenie Jin Kiego, pełne uporu i determinacji. W
niespodziewanym porywie pasji Onew przyciągnął go za szyję, bez
zbędnych słów i gestu łącząc ich usta w pocałunku. Ki Bum miał
pewność i pełne podstawy, żeby zaprotestować, jednak nie uczynił
tego. Upajał się wargami tego jedynego na świecie idioty,
pozwalając unieść się fali namiętności. Nieco odrzucony
ostatnim epitetem przestał myśleć i skupił się na całowaniu.
***
~
kekekekekek_w_t_f zmienił status na: 'jestę wiernę
Penelopę'
~
dinosaur_is_still_alive dodał 'kekekekekek_w_t_f' do rozmowy
dinosaur_is_still_alive:
a
teraz wszyscy
jesteście
mi bardzo wdzięczni
i
błogosławicie boga, drzewo
czy
co wam się tam podoba,
że
macie takiego przyjaciela jak ja
KeepFuckingCalm:
*cisza*
kekekekekek_w_t_f:
*cisza*
:3
dinosaur_is_still_alive:
czekam
KeepFuckingCalm:
a
dlaczego mielibyśmy to zrobić?
kekekekekek_w_t_f:
no
właśnie lol
przecież
ty to wszystko zrobiłeś
i
przez ciebie byłem nieszczęśliwy
:ccccccccccc
dinosaur_is_still_alive:
ale
teraz
jesteś
szczęśliwy
KeepFuckingCalm:
dzięki
mnie.
dinosaur_is_still_alive:
DZIĘKI
MNIE
kekekekekek_w_t_f:
nie.
KeepFuckingCalm:
co
nie?
dinosaur_is_still_alive:
co
nie?
kekekekekek_w_t_f:
nie
wiem.
KeepFuckingCalm:
co
nie wiesz?
kekekekekek_w_t_f:
wiesz,
Jin Ki,
ja
ciągle nie zapomniałem o tej kobiecie,
z
którą mnie zdradzałeś
>_____________<
KeepFuckingCalm:
o
jakiej, kurwa, kobiecie?
kekekekekek_w_t_f:
no,
o tej,
z
którą pisałeś jednocześnie ze mną.
Wiesz,
jak mówiłeś wszystkim, że masz nią się spotkać,
że
ją kochasz i takie tam.
Wciąż
pamiętam o niej
;__________;
KeepFuckingCalm:
kurwa,
co?
kekekekekek_w_t_f:
pewnie,
teraz udawaj, że nie pamiętasz >.>
KeepFuckingCalm:
Ki
Bum, ja mówiłem o tobie.
kekekekekek_w_t_f:
nie
pierdol, mówiłeś o
KOBIECI
-.-
dinosaur_is_still_alive:
BORZE
XDDDDDDDDDDDDDDDDDD
KeepFuckingCalm:
kocie,
naprawdę, chodziło mi o ciebie
dinosaur_is_still_alive:
A
NIE MÓWIŁEM XDDDD
KeepFuckingCalm:
jjong,
wypierdalaj z łaski swojej
kekekekekek_w_t_f:
nie
rób ze mnie idioty, kurwa
{>>>>>>_____>>>>>>}
dinosaur_is_still_alive:
ohohoho,
jaki groźny ten nasz samiec alfa teraz xD
KeepFuckingCalm:
bummie,
ja naprawdę mówiłem tak tylko po to, żeby nie było, że jestem
gejem
serio
kekekekekek_w_t_f:
yhym.
NA
PEWNO
~
kekekekekek_w_t_f opuścił konwersację
KeepFuckingCalm:
JA
PIERDOLĘ
.
dinosaur_is_still_alive:
powodzenia
w przyszłym życiu,
kurczaczki
<33333333
~
KeepFuckingCalm
usunął 'dinosaur_is_still_alive' z konwersacji
~
dinosaur_is_still_alive
zmienił status na 'jestę yaoistę'
~
KeepFuckingCalm zmienił status na 'kobiety < faceci <
kurczaki'
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz