czwartek, 27 lutego 2014

Poranne wieczorów konsekwencje

Pairing: Tao x Kris (EXO)
Tematyka: kpop, shounen-ai, puchu więcej niż treści, pijackie wyznania, molestowanie wzrokiem
Ostrzeżenia: przekleństwa (?)


Kris zamknął oczy. Jego głowa pękała, a mózg dawno już przyjął płynną formę. Nie powinien tyle pić. Nigdy.
Rozchylił powoli powieki, przeklinając istnienie piekących promieni słońca. Gdyby był w stanie, zasunąłby zasłony, ale w obecnej chwili za dużo wysiłku kosztowało go samo oddychanie. O wstaniu z krzesła wolał nawet nie myśleć.
Z jękiem odwrócił głowę od okna. Niemal spadł z krzesła, gdy napotkał nachyloną ku niemu twarz Tao. Zamrugał ze zdziwieniem, widząc szeroki, choć nieco kpiący uśmiech na twarzy przyjaciela.
- Co cię tak bawi? - prychnął.
- Nic specjalnego – odparł Tao, oczywiście wciąż nie zmieniając wyrazu twarzy.
- To przestań, wyglądasz jeszcze straszniej niż zazwyczaj.
Tao jedynie skinął głową i wstał od stołu. Po chwili postawił przed Krisem nektar i ambrozję w postaci soku pomidorowego i butelki wody. Kris zachrypiał aprobująco.
Po kilku minutach podniósł głowę, by zauważyć, że opierający się o kuchenną szafkę Tao wciąż się uśmiechał.
- Na co się gapisz? - syknął Kris. Czyżby jego umieranie na kaca było aż tak zabawne?
- Na nic.
Kris zmrużył oczy. Może chodziło o nieschludny wygląd? Przesunął dłonią po rozczochranych włosach, starając się je przygładzić. Znowu spojrzał na Tao, który już bezczelnie się na niego gapił.
- Ty oszuście! - oburzył się. - Cały czas się na mnie patrzysz!
- Skądże – zaprotestował szybko, nawet za szybko Tao.
- Łżesz jak pies.
- Cały czas się na ciebie gapi, nie słuchaj go – ziewnął Chen, którego Kris dopiero teraz zauważył. Natychmiast obrócił się w jego stronę, w magiczny sposób zapominając o kacu.
- Wiem, że to robi – odwarknął.
- No to spoko, nie ma problemu. - Chen podniósł kanapkę do ust. - Ja tu tylko jem, nie przeszkadzajcie sobie.
Kris zmarszczył brwi. Mieliby sobie nie przeszkadzać? W czym?
- A dlaczego przeszkadza ci to, że na ciebie patrzę? - Tao usiadł na krawędzi stołu, tuż obok niego.
- Bo nie lubię, kiedy się na mnie gapisz – sarknął.
- Przepraszam.
- Nie przepraszaj, tylko... zrób coś. Cokolwiek.
Nieuściślenie sprawiło, że po chwili poczuł rękę przyjaciela na ramieniu. Faktycznie, zrobił... coś.
Kris, on mnie dotyka! - zawołało jego ramię.
I co protestujesz, przecież to cię nie boli! - odpowiedział ze wzburzeniem jego mózg.
Sam Kris nie włączył się do dyskusji. Posłał ramieniu przepraszające spojrzenie.
- Nie chodziło mi konkretnie o to – burknął bez przekonania.
Tao uśmiechnął się jeszcze złośliwiej niż przedtem. Cofnął rękę i zaczął wystukiwać palcami rytm na blacie. Miarowy odgłos przebił się do czaszki Krisa, doprowadzając do powrotu bólu.
- Dekoncentrujesz mnie.
- Dekoncentruję cię? - parsknął Tao. - A co takiego robisz? Musisz skupić się na ochronie gardła przed wysuszeniem?
Kris dźgnął go w brzuch ostatkiem sił.
- Mam kaca – oświadczył tonem doskonale oddającym stan jego ducha.
- Tak, to już brzmi logiczniej. - Tao pokiwał ze znawstwem głową.
Kris nie dał się sprowokować. Podniósł butelkę z sokiem i przysunął do ust. Nie zwracał uwagi na maniery, koncentrował się tylko na wizji pozbycia się kaca. Zignorował nawet spływającą po brodzie ciecz. Przynajmniej dopóki czyjeś palce jej nie wytarły.
- Tao, co z tobą?! - wrzasnął, odsuwając się błyskawicznie.
- Wyglądałeś jak wampir z filmu klasy Z, nie mogłem pozwolić, żeby ktoś to uwiecznił.
Kris nie potrafił stwierdzić, czy ta wypowiedź miała jakikolwiek sens, więc zapobiegawczo pokiwał głową. Z wariatami lepiej się zgadzać niż kłócić.
- Ale... Jesteś pewien, że wszystko w porządku? - mruknął.
- W najlepszym.
Nie zamierzał tego ciągnąć. Wrócił do picia, tym razem pamiętając o wszystkich zasadach savoir-vivre'u. Odłożył butelkę o wiele wolniej niż powinien. Tao wciąż był w pomieszczeniu. Usiadł naprzeciwko niego.
- Kris, wiesz, że bardzo dużo mówisz, kiedy jesteś pijany?
Ohoho, czyżby ktoś właśnie wpadł po uszu? - roześmiał się wrednie jego mózg.
- Nie – odparł suchym, zdawkowym tonem.
- To dobrze, bo nie mówisz. - Uśmiech Tao dawno nie wyglądał bardziej przerażająco – nadał mu wygląd zadowolonego, lecącego po uciekającą mysz jastrzębia. - Ty jęczysz.
Kris zakrztusił się wodą.
Ej, sorry, naprawdę wtedy nie myślałyśmy... - tłumaczyły się usta.
Trzeba było tyle nie pić, jego wina – oświadczyły zimno nogi, wciąż pamiętające niezwykle bolesny upadek ze schodów.
- Kris?
- Ymm...?
- Nie chcesz się dowiedzieć, co jęczysz?
Natychmiast pokręcił głową.
- Wątpię. To tylko pijacki bełkot, nic specjalnego.
Tao uniósł brew w pełnym zainteresowania zdziwieniu.
- Zabawne, bo brzmiało, jakbyś jednak chciał pamiętać.
Kris przewrócił oczami. To mógł być każdy. KAŻDY. A oczywiście osobą, która musiała wysłuchać jego kompromitujących, podsycanych alkoholem wyznań był Tao. TEN Tao.
- Chyba miałeś erotyczną wizję z Amber – poinformował go chłodnym tonem.
Poderwał głowę do góry. Czyli jednak niczego nie...?
- W sensie tak przypuszczam – kontynuował ze znudzeniem Tao - bo jak przestałeś mi pieprzyć o miłości, to położyłeś się i jęczałeś jej imię.
- Naprawdę?! - upewnił się, czując jak całe zdenerwowanie odpływa.
- Nie – odparł natychmiast. - Chciałem tylko sprawdzić, jak zareagujesz. - Wyszczerzył się.
Kris pohamował się przed uderzeniem głową w stół. Rumieńców, tak widocznych na jego bladej cerze, jednak nie potrafił powstrzymać.
- Wiesz, to był tylko alkohol. - Westchnął ciężko.
- Skoro to tylko alkohol, będziesz miał coś przeciwko, jeżeli ci o wszystkim opowiem...?
- Będę miał.
Wrócił do picia. Butelki były praktycznie puste, ale wolał sprawiać wrażenie zainteresowanego czymś innym. Może da sobie spokój. Może przestanie gadać. Może sobie pójdzie...
Tao oparł głowę na blacie. Pewnie nawet na moment nie spuścił z niego wzroku. Chciał go złamać?!
- Słuchaj – zaczął Kris – nie chcę, żebyś sobie pomyślał, że ja... To był tylko alkohol, nie? Jeżeli czujesz się skrępowany...
- Wszystko w porządku.
- W takim razie nie ma problemu, nie?
- Czyli to był tylko pijackie bełkotanie trzy po trzy?
- Tylko tyle. Nic więcej.
- No to faktycznie nie ma problemu. - Mimo to uśmiech Tao zniknął.
Kris nie miał pojęcia, co tym razem powiedział źle, więc pozwolił sobie jedynie na westchnięcie.
Wiesz, ja protestowałem tak z zasady, to było nawet fajne – burknęło jego ramię.
A jego palce są bardzo przyjemne, nie rozumiem, jaki miałeś problem – wtrąciła się broda.
I pragniemy dodać, że my niczego nie odwołujemy! - dołączyły się usta.
Nie masz pięciu lat, bądź mężczyzną! - zawołał z pasją jego mózg.
- Wiesz, Tao – skupił wzrok na pustej butelce po soku – jeśli jeszcze raz znajdziesz mnie w takim stanie, to potrząśnij mną. Mocno, żebym się ogarnął. Nie chcę, byś, no wiesz... - Przygryzł wargę. - To byłoby chamskie, gdybym zmuszał cię do wysłuchiwanie takich rzeczy, skoro nie chcesz...
- Ależ ja nie mam nic przeciwko wysłuchiwaniu, że...
W pomieszczeniu rozległo się chrupnięcie. Kris ze zmieszaniem spostrzegł, że Chen wciąż znajduje się w kuchni. Chłopak jednak w ogóle nie wyglądał na przejętego. Odłożył talerzyk na blat, przełknął ostatni kawałek śniadania i wstał z miejsca. Wydawało się, że zmierza do wyjścia, lecz on zatrzymał się przed Krisem, by poinformować go konspiracyjnym szeptem:
- Kris, on znowu się na ciebie gapi!


4 komentarze:

  1. Jakie urocze XDDDDDDD Szkoda tylko że niczego nie było , ale ogólnie słodkie u;u

    OdpowiedzUsuń
  2. Sieeem ~ Zostałaś nominowana do Liebster Award na http://thegazettelove-imagine1.blogspot.com/2014/03/liebster-award.html :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahahahahahah nie ma to jak rozmowy z częściami własnego ciała ♥ wygrywasz :D

    OdpowiedzUsuń