Pairing: T.O.P x G-Dragon
Tematyka: kpop, wojna, dekadentyzm
Ostrzeżenia: przekleństwa
- Witam, szeregowy Kwon.
Wyprostował się nienaturalnie. Przejechał palcami wskazującymi pod oczami, chcąc wytrzeć... Sam nie miał pojęcia co. Nie miał tyle wody, by móc marnować ją na łzy.
- Dzień dobry, sierżancie Choi - odparł chłodno.
Nie zdążył się odwrócić. Ciepłe dłonie Seung Hyuna objęły lodowate od wystawienia na porywisty wiatr ręce, na ramieniu spoczęła głowa.
- Co ty tu robisz, sie...?
- Udaję, że dowodzę, Ji Yong - przerwał ze śmiechem, śmiechem człowieka, który boi się zareagować inaczej. - Taka mała, pieprzona zamiana ról.
Kwon ściskał mokry od deszczu mundur tamtego. Nie byli sami. Przez kilka krótkich, cichych chwil czuł się bezpieczny. Nie był sam.
Potem rozbrzmiał alarm.
Klęczał na podłodze, nachylając się nad klozetem. Cały czas słyszał krzyki, już nawet nie wiedział, czy powinien uznawać je za rzeczywistość, czy za odtwarzane bez przerwy majaki umysłu. Oni, kroczący niczym na egzekucję, pierwsza salwa i ziemia, ziemia lepka od krwi.
- Nie tego nas uczyli - wycharczał. Doskonale wiedział kto przyszedł. - Kurwa, nie tego nas uczyli.
Chwyt za poły munduru i już stał, z trudem utrzymując równowagę. Mdłości wróciły, choć... Czy kiedykolwiek go opuściły?
Pierwsze uderzenie. Splunął krwią.
- To jest wojna, Ji Yong- syknął Seung Hyun. Nie, dowódca Choi Seung Hyun. - Myślałeś, że to może jakiś obóz letniskowy? Nie jesteś żadnym pierdolonym wyjątkiem, nikt nie jest szczęśliwy. Ale jedyną osobą, która ma prawo narzekać jestem ja, nie ty. To ja straciłem trzy setki ludzi.
- Ja... - Kolejny cios.
- Ty jesteś pieprzonym szczęściarzem, Ji Yong. Żyjesz.
- Naprawdę nazywasz to szczęściem? - warknął przez zaciśnięte zęby.
Zwalił go z nóg. Jęknął, podnosząc głowę z przeszywająco zimnej posadzki. W głębi czaszki świdrował ból, myśli rwały się jak sucha trawa. Rozległy się kroki. Ścigał wychodzącego Choia wzrokiem niewyrażającym niczego.
Znowu się przemieszczali. Zostawili kolejną wioskę, zimne, pozbawione okien kanciapy i bieżącą wodę. Teraz sypiali już tylko na ziemi. Kiedyś marzył o zostaniu żołnierzem. Nie wiedział wtedy, że między jedną wielką bitwą a drugą, istnieją tysiące czerwonych kropek na mapie. Każda oznaczająca kolejną potyczkę, długą drogę, pęcherze na stopach i nieprzespane noce. Żadnego rozwiązania, tylko kolejne rozkazy, by podążać dalej. I trupy, trupy, trupy.
Wojna pozycyjna, tak się ta kurwa nazywała.
Parokrotnie awansował. Ostatnio bardzo lubili przyznawać medale i różne odznaczenia. Seung Hyun stwierdził, że to nic dziwnego. Ten, komu udało się przeżyć, na pewno był kimś specjalnym. Informacji o stratach nie przekazywano do wiadomości publicznej.
Wciągnął wilgotne, drażniące spodnie - mimo obiecanej szczelności rosa przedostawała się do środka. Już słyszał modlitwę leżącego obok Dae Sunga. Sam dawno przestał zwracać się do sił wyższych. Bóg nie zsyłał dodatkowych racji żywnościowych.
Dong Wook zbliżał się zdecydowanie za szybko. Rozmawiał z kimś, kręcąc głową. Było w tym coś niepokojącego - marmurowy posąg przeklinał gorzej niż szeregowi ze wschodu, którymi tak gardził. Ji Yong poczuł nieprzyjemny uścisk w gardle.
- Patrol nie wrócił - oznajmił cicho.
Był ludzki, za ludzki. Twarz dalej nie przedstawiała emocji, lecz była szara jak popiół. Kwon nie zrozumiał. Oczekiwał wyjaśnień. Z drugiej strony wolałby, żeby nigdy nie nastąpiły. Popatrzył mu w oczy, szukając kpiny, ale dostrzegł jedynie pustkę.
- Porucznik Choi Seung Hyun dowodził.
Czas przeszły był jak najbardziej na miejscu.
Obaj o tym wiedzieli.
Strasznie rozpeiszczasz - wracam, a tu kilka opowiadań nieprzeczytanych :3 Cóż... Strasznie mi się podoba. Czasami czuje się głupia i w ogóle, bo muszę przeczytać raz i jeszcze raz, i jeszcze raz, ale jest świetne xD Tylko... nie zabijaj TOPa! Nie wolno, nie wolno, nie wolno. Lol, to przecież G-TOP, sama tak rzekłaś, prawda?! <3
OdpowiedzUsuńNie zgadzam się na zabijanie TOPa! Nooooo!
OdpowiedzUsuńRozdział boski, tak jak poprzedni ;)