środa, 9 października 2013

Gadzina

Pairing: Jonghyn x Key (SHINee)
Tematyka: kpop, yaoi, BDSM (psychiczne), porachunki partnerskie, porno bez większego sensu
Ostrzeżenia: przekleństwa, opis seksu (dość dokładny, warto dodać), perwersyja
Od przepracowanej Ałtoreczki: KEKEKEKEKEKEKE, co ja piszę.
Dziękuję za uwagę i miłego czytania


- Kurwa, Ki Bum! - warknął Jonghyun.
Został doprowadzony do ostateczności. Wielkiej, absolutnej, monstrualnej. Od dawna tak bardzo nie chciał zamordować swojego faceta. Nie licząc oczywiście paru nieistotnych epizodów. I kilku jeszcze mniej ważnych. Teraz jednak nie chodziło o samą irytację - gniew dominował niemal wszystkie emocje. Płonął pragnieniem słusznej zemsty; czuł się lepiej nawet dzięki myśleniu o możliwości doszczętnego zdeptania, pobicia na śmierć poduszkami i zmuszenia do zjedzenia autobusu marchewek pewnego drugiego rapera. A raczej czułby się, gdyby tylko mógł o tym pomyśleć, miast skupiać się na denerwującej fizjonomii stojącego przed nim wspomnianego.
- O co chodzi? - pytania, zadane tak prowokacyjnie słodkim tonem, dodatkowo go rozwścieczyło.
Potem było tylko gorzej. Key przysunął się bliżej, niby od niechcenia przejeżdżając dłonią po jego kolanie. Dino nie miał pojęcia, jak można kogoś przypadkowo uderzyć łapą w udo i zacząć nią miotać, lecz Ki Bum ewidentnie uznał swój ruch za niesamowicie subtelny.
- Przestań.
Powiedział to drugi raz. Irytujące. Nigdy nie musiał się powtarzać. Zazwyczaj wszyscy - no może z wyjątkiem maknae, ale on miał dyspensę - reagowali na to, co mówił. Co dzisiaj było nie tak?!
- Ale co powinienem przestać? - Jasnoróżowe wargi Key ułożyły się w kuszący uśmiech. - Przecież nic nie robię.
- No właśnie - odwarknął.
Raper skinął głową, po czym... odsunął tę pieprzoną rękę! Jonghyun omal nie spadł z krzesła. Dobra, wystarczyłoby tylko wykastrowanie. I tak penis Ki Buma do niczego się nie przydawał. Przynajmniej w ich związku.
Key chyba posiadł zdolności telepatyczne, gdyż obdarzył go przeciągłym, pełnym urazy spojrzeniem. Uniósł się honorem, wstając z miejsca i przemaszerował ku drzwiom z godnością porzuconej lafiryndy. Stawianie stóp, ruszanie biodrami - wszystko to było zadziwiająco podobne do ruchów, jakie wykonywał tancerki go-go albo średniej klasy prostytutki. Jjong już żałował swojego wybuchu. A raczej żałowałby, gdyby zapomniał o byciu złym.
Od niemal tygodnia chłopak unikał seksu. Każde nieco mniej subtelne dotknięcie, propozycja, nawet najdrobniejsza sugestia kończyły się odwróceniem na drugi bok. Przy wtórze narzekań rozczarowanego wokalisty. Dałoby się jednak to przeżyć - w końcu musieli co jakiś czas robić przerwy w imię dobra tyłka rapera - gdyby nie impertynenckie podrywanie Ki Buma. Mężczyzna cały czas przychodził do kochanka na wszystkich przerwach miedzy próbami czy programami, by doprowadzić go do erekcji, po czym bezceremonialnie odejść. Dino mógł znieść wiele rzeczy, ale lekceważenie do nich nie należało. Zdecydowanie.


***


Wpatrywał się w Key już od jakiegoś czasu. Żaden się nie odzywał - raper nieustannie uderzał w klawiaturę, a on udawał, iż śpiewa w rytm jakiejś idiotycznej piosenki. Rzucił mężczyźnie jeszcze jedno spojrzenie i z powrotem skupił się na melodii. A przynajmniej próbował.
- No? - odezwał się nagle tamten.
- Co "co"? - Odwrócił wzrok od teledysku.
- Weź, przestań, gadziuchno. - Westchnął ciężko. - Cały czas masz minę: "chcę ci coś powiedzieć, ale boję się, że mnie wyśmiejesz". To dekoncentruje. Powiedz mi więc o co chodzi: wyśmieję cię, potem odpowiem, a ty - masochistycznie zażenowany i uradowany - pozwolisz mi wrócić do pisania.
Jjong przewrócił oczami. Jeszcze przez moment pozwolił rozbawieniu zmagać się z irytacją. 
- W co ty pogrywasz? - zapytał chłodno.
Ki Bum parsknął świszczącym, głośnym śmiechem.
- Tak po prostu poczułeś potrzebę, bym cię wyśmiał, czy naprawdę oczekujesz odpowiedzi? 
Wokalista podniósł się z miejsca. Bezpardonowo złapał kochanka za kołnierz i ściągnął z krzesła. Trzask roztrzaskującej się o ziemię klawiatury kompletnie zignorował.
- Co ty robisz?! - syknął.
- Pokazuję, jak bardzo mam cię dość.
Nie czekał na odpowiedź, brutalnie wpił się w usta chłopaka. Nie interesowała go reakcja, jakiś sygnał, czy może to zrobić. Umysł całkowicie opuścił ciało, oddając stery pożądaniu. Jong Hyun całował prymitywnie, pozbawiony jakichkolwiek myśli, obiekcji, pragnień innych niż chęć wzięcia ukochanego. Teraz. Tutaj. W tym momencie.
Key chyba to zrozumiał. Albo poczuł. Niespiesznie odpowiadał na jego pocałunki, by wreszcie delikatnie odepchnąć. Spuścił wzrok i przesunął smukłe palce po swojej koszuli. Delikatnie, starannie zaczął odpinać guziki, tak, by powoli odsłaniać nagą, niewyraźnie zarysowaną klatkę piersiową. Kiedy zbliżył się do wokalisty, nieświadomie oblizał usta. Po odrzuceniu jego koszulki skupił się na szyi, ssąc, drażniąc i drapiąc sutki językiem, dopóki ktoś nie złapał stanowczo jego kostek i nie przystawił do ściany. Czuł urywany oddech tamtego na ramieniu.
- Dopiszę kolejny talent do swojej długiej listy. Jeszcze nie zacząłem, a ty już jesteś zdyszany - zadrwił.
Nie doczekał się werbalnej odpowiedzi. Szybkie, gorączkowe pocałunki, którymi zaczęto obdarowywać jego szyję musiały wystarczyć. Leniwie przejechał palcami po rozpalonej skórze mężczyzny. Nie spodziewał się odzewu kochanka, który wziął go na ręce i rzucił na łóżko. Nie potrafił określić, kiedy przestał być ubrany. Za to doskonale mógł stwierdzić, w którym momencie Jjong stał się nagi. Wokalista rozbierał się nad wyraz wolno, taksując go nieco zagadkowym wzrokiem. Ki Bum przymknął oczy. Próbował się odprężyć przez parędziesiąt sekund, aż wreszcie pojął, iż nie doczeka się mężczyzny.
Ten dalej siedział naprzeciwko. Uśmiechał się dziwnie, lecz zanim zdążył to przeanalizować, już pochylał się i kąsał jego skórę. Ręka, która po chwili dołączyła do pieszczot sprawiła, że wydał z siebie zduszony jęk. Kochanek podsycał podniecenie coraz bardziej, jednak nie na tyle by dostąpił spełnienia. Nagle przerwał.
- Powiedz mi, Bummie... - Dino skutecznie uniemożliwiał skupienie się na jakichkolwiek słowach, wyznaczając językiem ścieżkę wzdłuż jego torsu - Co robię?
- Co, kur... - nawet nie udało mu się przekląć. - O czym ty... - kolejna próba została zdławiona przez mocniejszy ucisk penisa.
Odrzucił głowę do tyłu, pozwalając skłębionym kosmykom rozłożyć się na pościeli. Jong Hyun zacmokał z dezaprobatą. Milczał, pozwalając raperowi dokładnie przemyśleć jego słowa.
- Co ty próbujesz udowodnić?! - wycharczał wreszcie.
- A jak myślisz? - Boleśnie wbijające się palce w jego biodra sprawiły, że głośno zaczerpnął powietrze. - Nie sądzisz, że po tym... WSZYSTKIM coś mi się należy?
- O co, do jasnej cholery, chodzi? - wycedził, przymykając oczy.
- Aż mi będziesz mówił co robię. - Uśmiechnął się perfidnie. - Będziesz jęczał mi, że cię dotykam, całuję, pieprzę... - Pocałunek, który złożył na jego ustach tym razem nie wydawał się ani trochę romantyczny. - Będziesz tak robił, prawda? - Musnął jego nos swoim. - Prawda, Bummie? - ponowił pytanie, doskonale imitując głos Key.
Ki Bum westchnął. Nie otworzył oczu. Nie chciał. Nie chciał, choć ta jego inna, pierwotna część była gotowa błagać mężczyznę o wszystko. Pokręcił powoli głową.
Dino zignorował to. Postanowił zaprotestować, lecz nim otworzył usta, już czuł w sobie jeden palec. Zupełnie odruchowo spiął się, koncentrując na palącym wnętrzu. Pochylający się mężczyzna leniwie oblizywał swoją dłoń.
- To jak? - Druga ręka Jjonga przesunęła się na jego penis. - Będziesz...?
Znowu nic nie powiedział. Czuł jedynie palec, wsuwany coraz głębiej, dalej, i delikatną dłoń kochanka, drażniącą męskość. Nieprzerwany, powolny dotyk doprowadzał do szaleństwa. Gubił skupienie, pozwalając płynąć myślom. Mógłby tak to przeciągać, by wreszcie dojść, i wtedy poszedłby sobie i...
Wycofał się. Palące uczucie zniknęło, zamieniło się w pustkę. Łóżko jęknęło, gdy wokalista wstał.
- Więc? - Głos był naglący i uparty. - Mam sobie iść?
- Nie - jęknął. Nie wiedział, czy z rozczarowania, czy z żalu nad klęską. Odwrócił wzrok; nie chciał patrzeć na tryumfujący uśmieszek tamtego.
- Co "nie"?
Cisza.
- Mam sobie iść?
- Nie.
- Jakie "nie"?
- Nie, nie idź - warknął.
I tak musiał chwilę poczekać, ale nie spodziewał się niczego innego. Zresztą to nie było ważne. Chciał po prostu już mieć to za sobą, poczuć go w sobie i...
- Co teraz robię? - zapytał słodko Jonghyun. W tej chwili z powrotem wsunął palec.
- Odreagowujesz kompleksy - odparł rozdrażniony.
Prowokacja została skomentowana krótkim śmiechem.
- Co robię, Bummie?
- Ja... - Omal nie krzyknął, kiedy poczuł drugi palec. - Przygotowujesz mnie - jęknął.
- A po co? - nie przestał być dokuczliwy.
Napięcie falami napływało do jego członka. Nie dając satysfakcji. Zacisnął usta. Tylko obecność palców Jjonga sprawiła, iż sam nie próbował ich sobie wsunąć.
- Żeby mnie zerżnąć - wysyczał.
Miał nadzieję, że to wystarczy. Wystarczyło. Na moment.
- A dlaczego chcę cię zerżnąć? - zapytał szeptem.
Nie dał mu odpowiedzieć. Palce zostały zastąpione pulsującym penisem, a on skupił się jedynie na długim, ochrypłym jęku, który sam wydawał. Niemal każdy jego mięsień napiął się, wrzeszcząc z ulgi. Zacisnął pięści. Paznokcie wbijały się w dłonie.
- Po co? - ponaglił.
- Żeby... żeby... - zabrakło mu słów.
- Żeby cię nauczyć, że tak się nie robi - podpowiedział usłużnie.
Resztki dumy zniknęły, kiedy tylko usłyszał te słowa. Od razu wiedział, że je powtórzy, że się ugnie, że nie zaprotestuje, lecz mimo to usiłował pokręcić głową. Pierwszy ruch. Drugi. Trzeci. Przerwa.
- Żeby mnie nauczyć, że tak... - odetchnął głęboko - ...się nie robi.
Jonghyun pocałował go czule. Nie zwróciło to tych resztek godności, które właśnie odebrał. Key chciał coś jeszcze powiedzieć, ale wtedy kochanek nie pozwolił mu myśleć. Doznawana przyjemność przytłoczyła całą świadomość, odsyłając wszystkie uczucia.


***


Minęło pięć dni. Teoretycznie nic się nie zmieniło.
- Bummie... - Min Ho uniósł pytająco brew. - Co jest z Jjongiem?
Ki Bum nie przerwał piłowania paznokci. Dino zawsze mówił, że kiedy to robi wygląda niesamowicie babsko, ale aktualnie niezbyt go to obchodziło.
- Bummie...
Odstąpił na moment od pracy, by obdarzyć kolegę znudzonym spojrzeniem. Nic specjalnego, Minho, po prostu musiałem uświadomić mu parę rzeczy. Jak już udało mi się wstać, oczywiście.
- Zerżnąłem - odparł spokojnie.
Choi przetrawiał informację przez ponad dwadzieścia sekund. Key był pewien, że gdyby się przyjrzeć, można byłoby dostrzec unoszący się nad głową głównego rapera pasek wczytywania.
- Proszę?!
- Czyżbyś stracił swą słynną charyzmę? - zapytał nie bez złośliwości.
- Przecież... Niedawno... - jąkał się. - Dlaczego? Jakim cudem?
Chłopak pokręcił głową z delikatnym uśmiechem. Przypomniał sobie, jak po TAMTYM wydarzeniu dał upust swojej irytacji i zafundował Jjongowi dokładnie to samo. Musiał przyznać, że widok błagającego Dino był warty rezygnacji z lubianej roli pasywa. Tym bardziej, że w chwili obecnej Jonghyun był chyba tak przerażony jego występkiem, iż prawdopodobnie na zawsze oddalił od siebie plany karania Ki Buma seksem. Jeżeli dalej o nich myślał, to... Cóż, należało mu ponownie uświadomić, iż Key może mu zrobić to samo.
Ki Bum spojrzał na wpatrującego się w niego wyczekująco Minho.
- A nic takiego. Należało się gadzinie.

1 komentarz: