wtorek, 1 października 2013

We Got Married! - Pierwsze nagranie

Pairing: Lee Joon x Mir (MBLAQ)
Tematyka: kpop, yaoi, showbiznes, komedia
Ostrzeżenia: przekleństwo
Autor: KeyOppaSaranghae
Link: http://www.asianfanfics.com/story/view/498019/we-got-married-comedy-joonmir-kpop-leejoon-wgm-yaoi-bangmir
Zgoda: W trakcie
Słówko Tłumacza: Od razu mówię - usunęłam wszystkie te niepotrzebne wtrącenia w postaci koreańskich słówek. Nie widzę sensu wprowadzania ich do tekstu, podczas czytania raczej irytują niż zachwycają, poza tym utrudniają odbiór tekstu.
Miłego czytania~~


Mir złapał mnie za rękę przed samym wejściem do studia.
- Wooo... Jakie duże...
To była nasza absolutnie pierwsza wizyta w studiu. Tak jak i pierwsze pojawienie się w samym programie. W ogóle.
- Joonie... Myślisz, że będziemy mogli mieszkać z nimi dalej w dormie? Czy może gdzieś indziej? - zapytał chłopak.
- Nie jestem obeznany z tym czymś, naprawdę. - Wzruszyłem ramionami. - Poza tym zmienili oryginalny pomysł, więc może tutaj też... - Zamilkł nagle. - I nie mów do mnie tutaj "Joonie"! To... niezręczne.
- Dlaczego nie?! Będziesz moim mężem! - Wystawił język.
- To tylko gra, Mir. - Westchnąłem.


***


- Joon, Mir, witajcie w We Got Married! - zawołał producent. 
Uśmiechnąłem się, wykonując lekki ukłon. 
- Dziękujemy za wzięcie nas do programu.
- Nie ma problemu! - Obdarzył nas jowialnym uśmiechem. - W każdym razie... Mam wyjaśnić, jak wszystko tutaj działa? - Kiedy skinąłem głową, kontynuował. - W tym sezonie chcemy, by wszystko było naprawdę bardzo realistyczne. Całkowity wgląd w wasze życie, żeby ukazać was jako realistyczne, sprawne małżeństwo. W sumie damy wam wolną rękę, byście żyli "normalnie". Oczywiście, dodamy jakieś zabawne atrakcje i zadania, ale... No i oczywiście będziemy planować wam randki.
Będziemy... chodzić... na... randki? Cóż, to dopiero będzie żenujące.
- A co z... Będziemy filmowani podczas spania? - zapytał Mir.
- Nie przejmujcie się, będziecie spać w hotelu. Żadnego nagrywania, nic. Cokolwiek się stanie w hotelowej sypialni, tam pozostanie.
Zignorowawszy ostatnie zdanie, westchnąłem z ulgą. Dzięki niebiosom. Naprawdę nie chciałem być jeszcze filmowany podczas snu. I tak było już wystarczająco przerażająco.
- Nawiasem mówiąc - odezwał się producent - powinniśmy zrobić pierwsze nagranie. Takie generalne wprowadzenie. Chodźcie za mną, chłopcy.
Przyjaciel złapał moje ramię, kiedy wkroczyliśmy do sali. Pomieszczenie niemal porażało jaskrawymi kolorami ścian. Przypominało pod tym względem naszą sypialnię, a konkretniej część Mira. Bardzo dziecinnie wyglądającą, swoją drogą.
- Jonghyun-hyung! - Chłopak natychmiast mnie puścił. Z niezadowoleniem podążyłem za nim, biegnącemu ku głównemu wokaliście SHINee.
- O, cześć - przywitał się tamten. - Jak się macie?
- Z kim jesteś? - Mir nie zawracał sobie głowy grzecznościowymi formułkami.
Jong Hyun wskazał toaletkę, przy której siedział jakiś mężczyzna, otoczony przez nakładające makijaż kobiety. Był to oczywiście Key. Cóż za nieprzewidziany zwrot akcji.
- Cześć! - zawołał raper. - Och, przecież to nie jest mój odcień skóry!
Uśmiechnąłem się z politowaniem, słysząc te narzekania. Po chwili postanowiłem zadać dręczące mnie pytanie:
- Skoro mamy JongKey i JoonMir... Kto jeszcze jest? Miała nas być piątka, prawda?
Key wreszcie raczył do nas podejść.
- Nie mylisz się. Mamy jeszcze Kikwanga i Yoseoba z B2ST, Jonghyuna i Honkiego z F.T.Island i oczywiście finałową parę - Jiyonga i Seunghyuna z BIG BANG. 
Wow. Trochę nam gwiazdek się pojawiło.
- Honki-hyung jest TUTAJ?! - Mir omal nie zemdlał z ekscytacji. 
Zmarszczyłem brwi. Dlaczego tak się cieszył z powodu Honkiego? Nie mogłem jednak ani go o to zapytać, ani nawet o tym pomyśleć. Zaczęliśmy kręcenie.


***


Siedziałem z Mirem na biurku i odpowiadaliśmy na masę pytań. Chociaż masa zdecydowanie nie jest odpowiednim słowem.
- Nasz... związek? - powtórzyłem. - Chyba nie różni się zbytnio od relacji członek zespołu-członek zespołu. 
- Naprawdę? - Chłopak uniósł brew. - Myślę, że to coś więcej. - Nie potrafiłem ukryć swojego zaskoczenia. - Kupiłeś mi obiad na moje urodziny.
Ok, tego się nie spodziewałem.
- Faktycznie - przytaknąłem. - Nigdy nie pamiętam o niczyich urodzinach, ale w tym roku jakoś nie zapomniałem o tych Mira...
- To był bardzo kosztowny posiłek. Wzruszyłem się wtedy - dodał cicho.*


***


Wreszcie skończyliśmy. Pozwolili nam wrócić do hotelu, co z, nie sposób zaprzeczyć, chętnie bym uczynił. Gdyby nie Mir.
- Gdzie idziemy? - zapytałem ostrożnie.
- Hmm... - zastanawiał się. - Do parku!
- Hej, - westchnąłem - będziemy mieli mnóstwo takich wypadów dla programu, więc...
- To będzie show, Joonie. - Pokręcił głową. - Chcę trochę czasu spędzić z tobą. Bez kamery. To będzie prawdopodobnie nasze ostatnie takie wyjście.
Nie dał mi dojść do słowa, tylko po prostu pociągnął za ramię. Podążyłem za nim bez słowa sprzeciwu.
Powoli, trzymając się za ręce, doszliśmy do parku. Pierwszy przystanek nosił dumną nazwę "lodziarnia".
- Kuuup mi! - zarządził Mir. 
Westchnąłem, ale posłusznie wyciągnąłem portfel. Kiedy podałem mu loda, od razu złapał mnie wolną ręką i pociągnął w stronę drzew. Biegliśmy, dopóki nie okrążyliśmy całego parku. Wtedy zaczęliśmy rozmawiać.
- Jak ci się podobało? - zapytał.
- Cóż, na było całkiem fajnie, ale niektóre pytania... Czułem się dziwnie. 
- Dlaczego? - zdziwił się.
- Jedno brzmiało: "Jaki byłby twój idealny ślub?"! Przecież nie jesteśmy naprawdę ze sobą! - burknąłem.
- Przecież to było dla zabawy... Musimy się jak najlepiej wcielić w parę. - Miał rację, ale dalej uważałem to za idiotyczne. - Joonie! - zawołał nagle. - Popatrz, sprzedają balony! Kupisz mi? Proszę!
Spojrzałem w kierunku, który wskazał. Owszem, sprzedawali balony. Balony w kształcie serc, konkretniej.
- Mireu, one są dla zakochanych - zauważyłem z niesmakiem.
- To będzie dobra praktyka - wydawał się być wcale tym nieprzejęty. 
Wydął wargi, spoglądając na mnie żałośnie. Pieprzyć to! Był za słodki z tym swoim spojrzeniem, miną... Dziarsko pomaszerowałem w stronę sprzedawcy, by po chwili wrócić z zakupem.
- Możemy teraz wracać? - zapytałem zgryźliwie.
Nie odpowiedział. Zamyślił się, ale cierpliwie czekałem.
- Okej... - w końcu zgodził się niechętnie.
Odeszliśmy, trzymając się za ręce.


*Autentyczna scena z MBLAQ Double Talk


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz